Artykuły

Chodzi o to, by nie popaść w szaleństwo

- Wie pani dlaczego wystawiłam w Teatrze Kamienica sztukę "Sceny z życia małżeńskiego" Ingmara Bergmana? Usłyszałam bowiem od osoby prowadzącej terapie małżeńskie, że dawniej przychodzili do niej ludzie z 20-letnim stażem małżeńskim, którzy mieli realne problemy. A jak jest teraz? Od paru lat przychodzą do niej pary z półtorarocznym stażem. Popełniają totalne błędy, bo gonią za szczęściem, które jest jakimś wariackim synonimem tego, co wytworzyli w swoich głowach - JUSTYNA SIEŃCZYŁŁO i EMILIAN KAMIŃSKI o swoim teatrze i życiu.

Przez kilkanaście lat wspólnego życia stworzyli wspaniały dom i dobrze prosperujący teatr. Justyna Sieńczyłło (44) i Emilian Kamiński (62) mają zatem powody do dumy. Nie zawsze jest łatwo, ale oni nigdy się nie poddają.

Miło na państwa patrzeć!

Justyna Sieńczyłło: Naprawdę?

Na pierwszy rzut oka widać jak bardzo się kochacie!

J.S.: To miłe co pani mówi. Ale wie pani jak to jest... miłości uczymy się całe życie. A jej postrzeganie zmienia się wraz z wiekiem.

Emilian Kamiński: Miłość to karma i niesamowita energia. To bardzo szerokie pojęcie, w którym zawiera się zarówno przyjemność i cierpienie.

Podobno miłość jest pewnego rodzaju talentem. Czy każdy go posiada?

J.S.: Niestety, nie każdy potrafi kochać. Miłość kosztuje nas dużo uczuć, emocji i cierpienia. Ale nie da się ukryć, że jest w naszym życiu najważniejsza. Wszyscy od wieków tęsknimy za miłością. I bardzo ubodzy są ci, którzy nie potrafią kochać. Trzeba akceptować się w pełni, aby dać miłość drugiej osobie. To jest ze sobą ściśle powiązane.

A wierzą państwo w miłość do grobowej deski?

J.S.: Nie jestem, aż tak naiwna i chyba nigdy nie byłam. W związku dwojga ludzi ważny jest pewien rodzaj partnerstwa, przyjaźni. Te elementy są podstawą każdej relacji. Ale - niestety - nie ma uczuć wiecznych.

E.K.: Bo niebezpiecznie jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie.

Ale jesteście szczęśliwym małżeństwem? Czy to tylko pozory?

J.S.: Pogoń za szczęściem jest pułapką naszych czasów. Wszyscy pragniemy za wszelką cenę być szczęśliwi. A nie na tym polega życie.

Widzi pani w tym coś złego?

J.S.: Wie pani dlaczego wystawiłam w Teatrze Kamienica sztukę "Sceny z życia małżeńskiego" Ingmara Bergmana? Zrobiłam to z pełną premedytacją. Usłyszałam bowiem od osoby prowadzącej terapie małżeńskie, że dawniej przychodzili do niej ludzie z 20-letnim stażem małżeńskim, którzy mieli realne problemy. A jak jest teraz? Od paru lat przychodzą do niej pary z półtorarocznym stażem. Popełniają totalne błędy, bo gonią za szczęściem, które jest jakimś wariackim synonimem tego, co wytworzyli w swoich głowach. Często jesteśmy bardzo zakłamani i zagubieni w otaczającej nas rzeczywistości.

E.K.: Trudno się z tym nie zgodzić, ale z drugiej strony nie mamy przecież nic lepszego od miłości i życia...

Czasami po prostu trzeba zaufać uczuciu?

E.K.: Dostajemy od losu sygnały, ułamki informacji. Niestety, dosyć często rozum każe nam je bagatelizować. Później okazuje się, że był to błąd. Miałem w swoim życiu wiele takich przypadków. Trzeba być uważnym i w żadnym wypadku nie ignorować swojej podświadomości.

Mówi pan tak, jakby posiadał pan "kobiecą intuicję"!

E.K.: Po części jestem kobietą. Podobno mam połowę kobiecego mózgu. Nie wstydzę się tego, bo nie mam na swoim męskim punkcie żadnych kompleksów.

Nasz świat jest naszym rajem i niech tak już pozostanie.

Są państwo również rodzicami. Chłopcy zadają już trudne pytania?

J.S.: Lubimy rozmawiać i robimy to zawsze, gdy czas nam na to pozwoli. Wolne chwile trzeba poświęcić rodzinie.

E.K.: Chodzi o to, żeby nie popaść w szaleństwo, które mogłoby zaszkodzić rodzinie. To ona jest przecież podstawą naszej egzystencji. Rodzina musi dobrze funkcjonować.

J.S.: Trzeba mieć w swoim życiu pewną hierarchię wartości.

W takim razie nie otworzyli państwo teatru kosztem własnej rodziny.

E.K.: Budując teatr nigdy nie zaryzykowałbym losem swoich dzieci. Chciałem stworzyć miejsce rodzinne i... chyba mi się to udało. Moja Justyna i córka Natalia od lat pracują w Kamienicy. Siostra Dorota również się do nas przyłączyła. A chłopcy powoli zaczynają wypytywać o teatr. Interesuje ich coraz bardziej. Pragnę, aby tak już zostało.

Jacy są wasi synowie?

J.S.: Przede wszystkim są bardzo wrażliwi. Powiedziałabym nawet, że są nadwrażliwi. I to mnie trochę przeraża, bo życie jest coraz bardziej okrutne i zakłamane. To nie są czasy dla takich osób. Ale będą musieli jakoś przetrwać.

E.K.: My im w tym pomożemy.

J.S.: Ale prawda jest taka, że póki sami czegoś nie doświadczą, to raczej tego nie zrozumieją. Też słyszałam dobre rady bliskich, ale póki nie dostałam po tyłku, to nigdy się niczego nie nauczyłam.

Jednak na razie to państwo sami wciąż rozwiązują ich problemy?

E.K.: Tak i odpowiadamy na pytania skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. To bardzo ważne pytania i cieszę się, że chłopcy szukają na nie odpowiedzi. Poza tym uczę ich szacunku do kobiet i starszego człowieka. Myślę, że to podstawa. A jeżeli któryś z nich powie coś nie tak do Justynki, czy do mojej mamy, to od razu są za to karceni.

Fizycznie?

E.K.: W żadnym wypadku. Tylko słownie, boja nie biję dzieci. Nigdy nie uderzyłem żadnego z nich. Są lepsze sposoby na wychowanie.

A pan mógł swobodnie rozmawiać ze swoimi rodzicami?

E.K.: Niestety nie mogłem. Rodzice byli zapracowani i nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu. A poza tym byłem trudnym dzieckiem. Jednak nie chcę o tym teraz mówić, bo ten temat jest dla mnie wyjątkowo bolesny. Znalazłem jednak innych kompanów do rozmowy. Wiem, że trochę dziwnie to zabrzmi, ale moimi przyjaciółmi od najmłodszych lat są... drzewa. Rozmawiam z nimi, a problemy z dzieciństwa rozwiązywałem sam, ale w ich towarzystwie.

To na koniec zapytam państwa o waszą definicję... raju.

J.S.: Raj to dla mnie szczęście. A wraz z wiekiem jego pojęcie niesamowicie mi się skurczyło. Dzisiaj, szczęściem jest dla mnie zdrowie moich bliskich. Z resztą poradzę sobie sama.

E.K.: Trudne pytanie... Zastanawiam się jednak, czy jakby wszystko wokół nas było tak idealnie poukładane, to czy nie byłoby nam przypadkiem nudno? Nasz świat jest naszym rajem i niech tak pozostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji