Artykuły

Pan i niewolnik

OD kilku lat scena Miasta Warszawy prowadzi swój teatralny romans z Brechtem. Najpierw był tu "Dobry człowiek z Seczuanu",później "Szwejk"... Obecnie "Pan Puntila i jego sługa Matti". Sztuka,jak wszystko co wyszło spod pióra tego wielkiego artysty teatru,ma ostry, pamfletowy pazur,kontury mocną kreską zrobionego plakatu politycznego,prostotę ludowej opowieści i też,jak wszystko w dramaturgii Brechta, rozgrywa się nie w konwencji dramatu z narastającym napięciem,a po linii poziomej,spokojnie prowadzonego opowiadania."Puntila" nie jest niestety najlepszym utworem Brechta. Choć teatr ludowej przypowieści do którego należy, ma niewątpliwie prawo do dużych skrótów,dużych uproszczeń, do posługiwania się prawdami najprostszymi,to jednak ta brechtowska opowieść o okrutnym,bezlitosnym panu - złym,gdy jest trzeźwy,"dobrym",gdy wypije dużo ponczu,gotowym wówczas oddać Mattiemu córkę wraz z młynem parowym z tartakiem - jest jak na nasze dzisiejsze potrzeby i wymagania zbyt naiwniutka w swej argumentacji,zbyt schematycznie upraszczająca. Wydaje się trochę sztuką nie na nasze czasy - mocno zestarzałą, choć liczy ona sobie zaledwie osiemnaście lat...Oczywiście i w tej sztuce jest kilka scen kapitalnych: kiedy pijany Puntila (Janusz Paluszkiewicz - niestety mało zabawny) zaręcza się z każdą napotkaną dziewczyną, {doskonała Barbara Krafftówna),kiedy Matti "egzaminuje" kandydatkę na swoją żonę - wypieszczoną i subtelną Ewę. Szczęście,że pamflet,jakim jest sztuka,nie został potraktowany zbyt poważnie i że autentyczny uczeń Brechta, jakim jest reżyser Konrad Swinarski usiłował zrobić z tego zabawę z przymrużonym okiem. Na niewiele to się jednak zdało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji