Artykuły

Racje złośnicy

Nie ulega wątpliwości, że "Poskro­mienie złośnicy", wczesna sztuka Szekspira, jest komedią okrutną i napisaną przeciw kobietom.

Jej morał głosi, że kobieta powinna być podporządkowana jak pies męż­czyźnie, kimkolwiek by on był. Postać tytułowa, butna, harda i nieznośna Kasia, zostaje torturami fizycznymi i psychicznymi doprowadzona do ule­głości. Jej łagodna siostra Bianka tyl­ko dzięki przemyślności kochanka wy­chodzi za mąż za tego, którego pragnie. Ojciec uzależnia swoją zgodę od stanu bogactwa konkurentów i to on decyduje jak mają żyć jego córki. Jest w tej sztuce scena, w której mężo­wie zakładają się o to, czyja żona jest bardziej posłuszna.

Pozostali panowie też nie grzeszą elegancją ani delikatnością. Gdyby nie rozmaite intrygi w stylu commedii dell'arte sztuka byłaby z uwagi na treść dość monotonna i raziłaby oczywisto­ścią. Taka, jaka jest daje możliwości doskonałej zabawy teatralnej.

Tak też pomyślał swoją realizację "Poskromienia złośnicy" Krzysztof War­likowski. Jego spektakl skrzy się efek­townymi pomysłami. Z tyłu sceny piono­wo loże, u ich podnóża scena obrotowa.

Postaci poubierane przez Małgo­rzatę Szcześniak w sposób anachroniczny: raz współcześnie, raz w dawnym stylu, zawsze z gustem. In­nym elementem teatralnej zabawy jest efektowna muzyka Pawła Mykietyna - tym razem nieco w stylu Nino Roty. Muzykanci zaś mają swoje osobne epizody. Wszystko to współtworzy róż­norodną i urodziwą całość sceniczną.

A przejścia od jednej sceny do drugiej dokonują się na zasadzie estetycznej przede wszystkim.

Bo jeśli idzie o treść jest ona taka sama jak u Szekspira. Nie ma tutaj ja­kiejś odkrywczej czy współczesnej in­terpretacji. Owszem, jeszcze przed rozpoczęciem właściwej sztuki pojawia się pijak, który wdziera się na widow­nię goniony przez bileterkę, który krzy­czy, że żadna baba nie będzie nim rzą­dzić. Jest dopisana scena, kiedy mąż Petrucchio (Adam Ferency) robi z żony Kasi (Danuta Stenka) prostytutkę. Są śmiałe sceny erotyczne z udziałem Bianki (Małgorzaty Kożuchowskiej) i Lucencja (Marcina Dorocińskiego). Są sceny z filmów porno na ekranie te­lewizora. A jednak tworzy to tylko no­wą dekorację do bardzo starej, nieco zwietrzałej już historii.

Może dlatego gra aktorów pod kie­runkiem Warlikowskiego nie przekonuje, nie oddaje wagi problemu ani komizmu sztuki. Chociaż nie można zarzucić któ­remukolwiek z wykonawców fałszywych tonów to jednak ich kreacjom brak emo­cjonalnej temperatury i siły.

Pojawia się ona dopiero w końco­wym monologu Danuty Stenki - Kasi, monologu wstrząsającym. Pozornie na­pomina ona kobiety by były posłuszne mężczyznom, w istocie zwraca się do Boga w tonie rozpaczliwego buntu, że tak a nie inaczej stworzył kobietę - wiadomo, urodzić się kobietą to pech.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji