Artykuły

Obumieranie

W zimnym, lodowatym,klimacie "antyteatru",pisarz irlandzko - angielsko - francuski,Samuel Beckett,dziś 79-letni,porusza się z niemal akrobatyczną zwinnością. Sztuka "Czekając na Godota" jest grana na scenie niemal opustoszałej,wśród bohaterów abstrakcyjnych. Myślę jednak,że nadzieja nigdy nie spełniona,ale nie gasnąca,porusza nas tu głęboko. Z kolei "Radosne dni" posługują się metaforą,jakby odziedziczoną po poprzednikach(teatru lat 30-ych i 40-ych). Kopiec piasku w którym się coraz mocniej zagłębia bohaterka,to dramat fizycznego przemijania,przy zachowaniu świadomości. Inna sztuka "Ostatnia taśma" jest "dialogiem" starego człowieka ze swymi wspomnieniami,mechanicznie utrwalonymi. Obecnie dyr.Krasowski wznowił w Teatrze Małym "Końcówkę",w przekładzie Juliana Rogozińskiego. Chyba ściślejszy byłby tytuł:"Koniec rozgrywki",gdyż chodzi tu o rozgrywkę człowieka z losem. Ta sztuka obywa się bez metafor. Scenograf Krzysztof Pankiewicz słusznie ukazał scenę Teatru Małego - jakby wymiecioną. Zachował jedynie fotel paralityka. I kubły,gdzie umieszczono najstarsze pokolenie. Dwaj protagoniści znajdują się w stanie stopniowego obumierania. Jeden zwany Hammem,jest ślepy,nie może chodzić, przykuty do wózka. Drugi,jego podwładny,Clov powłóczy nogami,pracuje z trudem,ale jest jeszcze aktywny. Owo stopniowe tracenie kontaktu z życiem jest jednym z tematów, które uwydatnia reżyseria Jerzego Krasowskiego. Bohaterowie przegrali już walkę z życiem,albo zaczynają przegrywać. Są jakby na "wyspie" skąd świat oglądają - przez lunetę. Jedynego ratunku,środka nasennego,już zaczyna brakować. Myślę,że w Teatrze Małym pokazano inne jeszcze zagadnienie Beckettowskie wypełniające ów - rzekomo pusty - "teatr absurdu". Między bohaterami "Końcówki" rysuje się dziwny stosunek. Nienawiści,niechęci,pogardy,ale i nierozerwalnych związków. Hamm,bezsilny w swym unieruchomieniu - jednak wydaje rozkazy. Clov wypełnia wszystkie jego kaprysy i życzenia. Wiedziony instynktem niewolnictwa? Z litości? Świadomy wspólnego losu? Dla interesu? Beckett nie wyjaśnią tych zagadek,nie wypowiada ich do końca. Zadręczony i upokorzony Clov nie kryje swej nienawiści,odrazy. Nie chce podać ręki prześladowcy - kalece odmawia dotknięcia go. A jednak odruch pomocy jest najsilniejszy. Trudne swe zadania imponująco realizują aktorzy. Witold Pyrkosz zadziwia wirtuozerią w stawianiu z trudem kroków i naturalnością odruchów. Krzysztof Chamiec przechodzi od surowości do upokarzających próśb. Jadwiga Polanowska punktuje euforyczne słowa wyrzuconej na śmiecie staruszki. Szkoda,że partnerujący jej Stanisław Michalik psuje efekt dykcją zatartą. Na wstępie dodano "Akt bez słów" jako,niemal gimnastyczną,pantomimę. Monotonne skoki,pod dyktando gwizdka wykonuje z niemałą sprawnością Piotr Pręgowski. Ale ten popis niewiele znaczy. "Akt bez słów" odbieramy jako sztukę -widmo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji