Artykuły

Tylko grafoman pisze za darmo

Jaś na święta miał wysypkę,/ Alleluja! Alleluja!/ Doktor stwierdził lekką grypkę,/ Alleluja! Alleluja!/ Potem rzekł: - Prima aprilis/ Alleluja! Alleluja!/ To nie grypa, lecz syfilis!/ Alleluja! Alleluja!. Jacek Szczerba pisze w Gazecie Wyborczej o JANUSZU MINKIEWICZU.

Czyja to fraszka? Janusza Minkiewicza, zwanego Miniem, który urodził się sto lat temu - 25 czerwca 1914 r. Marian Hemar mówił, że to jedyny polski satyryk, któremu zazdrości. Był wyjątkowo złośliwy i biegły w sztuce rymowania. Był też dżentelmenem w starym stylu, miłośnikiem kobiet i mocnych trunków. Jego życie jest dowodem na to, że zawodowy kpiarz, który próbował zachować niezależność wobec kolejnych władz XX-wiecznej Polski, nie mógł liczyć na sukces. Gdy szedł czasem na kompromis, zniesmaczony zaraz się z niego wycofywał. Bezgranicznie wierny był chyba tylko kunsztownej formie literackiej. Skończył, co nie może dziwić, jako cyniczny loser.

Agnieszka Osiecka wspominała: "Do Minia podbiegła Cyganka z dzieckiem i powiedziała: - Patrz, córcia, tak wyglądają panowie!". Był wysokim brunetem, lekko zgarbionym, chodzącym wielki krokami. Witold Gombrowicz, kolega z młodości, napisał o nim: "Stylizował się na indolenta, ociężały, powolny, podobny do kota, niemal mruczący te swoje dowcipy". Jan Kott dodawał: "O bardzo czarnych oczach, które sprawiały czasem wrażenie, że nikogo nie dostrzegają, a widziały wszystko". Minkiewicz był po pańsku powściągliwy w wyrażaniu emocji i obcesowy w stosunku do obcych, zwłaszcza tych natarczywych, ale Irena Szymańska, wicenaczelna PIW-u i Czytelnika, wiele razy była świadkiem tego, że w kinie płakał jak bóbr.

O jego mistrzostwie w żonglowaniu słowami świadczy choćby "Satyra na stosunki panujące wśród katów narodowości tatarskiej" zaczynająca się następująco: "Pewien Tatar/ Miał katar./ A Katarzyna,/ Żona Tatarzyna,/ Miała z nim małego syna".

Minkiewicz powtarzał: "Tylko grafoman pisze za darmo". On pisał ponoć teksty nawet do cyrku. W latach 50. prof. Witold Rudowski dokonał zabiegu usunięcia Minkiewiczowi nowotworu sutka. W Warszawie mówiono wówczas, że "była to jedyna niezłośliwa rzecz w Januszu".

Zdaniem Kazimierza Brandysa: "Janusz należał do rzadkiej u nas formacji inteligenckiej, która w pierwszym punkcie swego dekalogu umieściła brak złudzeń, a w drugim brak zakłamania".

Pod koniec roku 1960 Minio ogłosił w prasie: "Janusz Minkiewicz przypomina zainteresowanym, iż - jak zawsze - od Nowego Roku unieważnia wszystkie wypite w poprzednim roku bruderszafty. Kto chce mistrzowi mówić >>ty<<, winien po 1 stycznia bruderszaft odnowić na 1961 rok".

Sen przy włączonym odkurzaczu

Osiecka opisała tryb życia Minia z jego późnych lat: budził się o 11, wypijał cienką herbatę, o 12 włączał telefon. Potem był spacer po Krakowskim Przedmieściu, gazeta i obiad U Literatów, z kawą i małym koniakiem. Po południu praca, później kino i wizyta w SPATiF-ie, gdzie miał swój stolik. Stefania Grodzieńska wspominała: "O 10 wieczorem mówił: - Nareszcie moja godzina, i rozpoczynał ćwiartkę".

Minkiewicz miał trzy pokoje na Starym Mieście, przy Nowomiejskiej 5. Jak to opisał jego kolega po piórze Antoni Marianowicz, Minio żył i spał w najmniejszym z nich, bo tam było najciszej. Wróciwszy nocą z knajpy, przed snem włączał staroświecki wentylator, którego hałas zagłuszał inne hałasy, które rano dobiegały z podwórka. Tylko w ten sposób mógł zasnąć. Poza domem zamiast wentylatora używał odkurzacza. Wtedy też, jak wspominała Szymańska, o 23 słuchał Wolnej Europy.

Julian Stryjkowski zapamiętał, że Minkiewicz "kładł się do łóżka z zawiązanymi czarną chusteczką oczami". Według Stefana Kisielewskiego w domu "pił przy telewizorze przy wyłączonej fonii, bo hałas go drażnił". Bohdan Tomaszewski twierdził, że telewizję Minio oglądał w łóżku, gościom podawał kawę i słone paluszki, a koniak pił przed zaśnięciem, żeby się znieczulić.

Zdaniem kuzyna, Władysława Minkiewicza, pod koniec 1980 r. przestał pić. Były tylko dwa, trzy kieliszki na dobranoc. Środków nasennych nie brał, bo miał po nich koszmarne sny.

Minkiewicz zatrudniał młode dziewczyny z prowincji, tzw. sierotki: każdej dawał darmowe lokum. Uczyły się albo pracowały, a Minkiewiczowi robiły zakupy i sprzątały. Ostatnia "sierotka" była z nim w chwili nagłej śmierci na atak serca.

Wagarowicz w sądzie

Urodził się 25 czerwca 1914 r. w Petersburgu (w PRL-u nie zgadzał się, żeby wpisywano mu w dokumentach "Leningrad") jako syn Wacława i Emilii z Rodziewiczów. Rodziców odwiedzał Witkacy i robił nad łóżkiem chłopca okropne miny. Minkiewicz się bał, więc gdy był niegrzeczny, straszono go przyjściem pana Witkiewicza. Witkacy namalował zresztą portret dorosłego Minia. Obraz spłonął w powstaniu warszawskim.

W 1919 r. Minkiewiczowie przyjechali do Warszawy. Pod wpływem domowej kucharki Hilci Minio przeżywał wtedy okres nadgorliwości religijnej i uwielbienia dla endecji. Jeździł z Hilcią na Powązki składać kwiaty na grobie Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcy prezydenta Gabriela Narutowicza. Powtarzał za nią: "Dlaczego w Polsce jest niedobrze? Bo za dużo w niej Żydów".

Gdy zaczął myśleć samodzielnie, porzucił tę fobię. Do nauki niezbyt się garnął: był w Liceum im. Batorego, potem w szkołach w Milanówku, Zakopanem i Rabce, aż wreszcie w Liceum im. Ziemi Mazowieckiej. Co innego go zajmowało: w 1931 r. wymógł na ojcu kartę wstępu na proces Centrolewu i od października do stycznia roku następnego zamiast do szkoły chodził do sądu, przez co powtarzał klasę.

Ojciec Minia był znanym cywilistą: miał kancelarię adwokacką i był radcą prawnym Zarządu Miejskiego i linii żeglugowych Gdynia - Ameryka. Według Osieckiej to on załatwił ulgowy bilet do Argentyny dla Gombrowicza.

W roku 1933 Minio został studentem filozofii u Władysława Tatarkiewicza.

Ryby w windzie

Był już wtedy sławny. Gdy miał 17 lat, wydrukował w "Cyruliku Warszawskim" wiersz "Spowiedź powszechna Polaka katolika", zaczynający się od słów: "Że się Hlonda nie dość boi/ Sanacyjny polski reżym/ Że nierządem Polska stoi,/ Że nią rządzi rząd, a nie Rzym.../ - Boya wina, Boya wina,/ Boya bardzo wielka wina". Potem pisywał do "Szpilek" i "Wiadomości Literackich". Używał pseudonimów - H.I. Polit i Jan Uszminkiewicz.

Założył literacką spółkę ze starszym o pięć lat Światopełkiem Karpińskim, zwanym Światkiem. Byli autorami Teatru Trzynastu Rzędów (1936-37), razem pisali też szopki polityczne wystawiane w cukierni Ziemiańska i na pierwszym piętrze w Café Clubie. Gdy pytano ich, kto jest autorem poszczególnych numerów, wywiesili plakat: "Dwaj pisali Szopkę goje dla narodu żydowskiego, to, co lepsze, to jest moje, to, co gorsze, to jest jego". Tadeusz Wittlin zapamiętał, że Minio i Światek, zapiwszy, nie napisali w szopce piosenek dla kukiełek Piłsudskiego i Becka. Podczas występu Karpiński śpiewał w tych momentach "tra la la", a publiczność szalała, sądząc, że te teksty zatrzymała cenzura.

Minio lubił żartować ze Światka. Przysłał mu telegram: "Jesteśmy w Konstancinie w pensjonacie Gryf i całujemy się. Halina i Janusz". Halina była dziewczyną, która podobała się Karpińskiemu. Gdy w 1936 r. Światopełk dostał za tom "Trzynaście wierszy" Nagrodę Młodych Akademii Literatury, Minkiewicz napisał: "Pełgał, pełgał, aż dopełgł/ Do nagrody Światopełk".

Gombrowicz tak zrelacjonował rozrywkowe życie obu panów: "Światek w pijanym widzie woził ryby windą, >>żeby miały przyjemność<< (...) Minio o siódmej rano, wymacawszy po całonocnej libacji absolutną pustkę w kieszeni, umieścił się przed wielce szanowną pensją panny Plater i z kapeluszem w ręku błagał nadchodzące pensjonarki o choć grosik na wódkę".

Za to Minio kpił z legendarnego skąpstwa Gombrowicza: "Patrzcie! Idzie Wituś, żeby przysiąść się tylko na chwileczkę, na najbliższych 50 godzin".

Minkiewicz był wtedy raczej prorządowy, jednak pod warunkiem że może ten rząd krytykować. W 1938 r. wymyślił dwa wyborcze slogany: "Nie głosujesz przez lenistwo - sprawiasz radość komunistom" i "Zapamiętaj cztery słowa: Sejm to ordynacja nowa".

Ręce omdlałe od trzymania w górze

W sierpniu 1936 r. wyjechał na igrzyska w Berlinie jako korespondent "Kuriera Polskiego". Nie zajmował się wynikami sportowymi, lecz aurą imprezy: "Zmartwychwstał jakby na chwilę rozpuszczony Berlin przedhitlerowski. Dzienne kawiarnie i nocne lokale pękają od nadmiaru tłoczących się gości. W ostatnią noc przedolimpijską ulice chwiały się w takt niepewnego chodu pijaków. Bo tłumy były naprawdę olimpijane berlińskim olimpiwskiem (...) Na ciemnych ulicach odżył jak gdyby także i duch Ernsta Röhma [homoseksualisty, szefa SA]. Dowodziłyby tego owe röhmansujące pary, o ile można je parami nazwać".

Zniesmaczył Minkiewicza nadmiar czerwonych sztandarów i olimpijska pompa: "Biedakom ręce już mdlały od ciągłego trzymania ich w górze (...) Właśnie w momencie wjazdu Hitlera na teren stadionu spadły pierwsze krople. Deszcz zwiększał się coraz bardziej. To zapewne sprawka rabinów-cudotwórców z całego świata. Ale nie zdołali oni pokonać woli milionów niemieckich widzów. Po dziesięciu minutach deszcz przestał padać".

Rok po wprowadzeniu ustaw norymberskich, na mocy których Żydów można było pozbawić obywatelstwa Rzeszy, ochrony prawnej i własności, Minio zauważył: "Żydzi w Berlinie są niewidoczni (...) W pewnej zatłoczonej kawiarni znalazłem miejsce przy jednym stoiku z dwojgiem Żydów. Czekałem, aż zaczną między sobą rozmowę. Na próżno. Milczeli przez godzinę. Czyżby się bali parę z gęby puścić. Czy woleli nie ryzykować rozmowy? Czyżby się bali? Zdaje się, że to nie to. Po prostu byli małżeństwem".

Przyjaciel na Rossie

Gdy wybuchła wojna, Minkiewicz został zmobilizowany. Wziął udział w obronie Warszawy. Potem przez zieloną granicę przedostał się z Karpińskim do zajętego przez Rosjan Wilna. W kawiarni Biały Sztral założył kabaret Ksantypa, w którym występowali m.in. Marta Mirska, Hanna Skarżanka, Igor Śmiałowski, Jerzy Duszyński i Jan Kurnakowicz, częściowo aktorzy grający w przedwojennym polskim Wilnie, częściowo uciekinierzy z Warszawy. Minio prowadził konferansjerkę.

Reklamowali się hasłem: "Obszarnicy i burżuje/ Przyszedł wreszcie na was czas/ Tu się szczypie, tu się kłuje/ Tu się szopę robi z was". W repertuarze poza tekstami własnymi mieli Czechowa i Shawa. Ówczesny stan ducha Minkiewicza oddaje chyba wydrukowany w "Gazecie Wileńskiej" "Wierszyk historiozoficzny" o Polaku: "Ukrainiec dał mu w gębę,/ Litwin mu siedzenie sprał,/ Niemiec wybił wszystkie zęby,/ Potem kulę w łeb mu dał./ Nad śmiertelnym go barłogiem/ Spytał ktoś, ciekawski zbyt:/ - Kto największym twoim wrogiem?/ Ów, nim skonał, charknął: Żyd!". Ksantypa nie była jednak kabaretem propagandowo prosowieckim. Raczej sposobem na przetrwanie. Światek i Minio chcieli się przedostać na Zachód. Opowiadali, że przeznaczone na ten cel pieniądze ukryli, ale ponieważ ukryli po pijanemu, nie pamiętali miejsca skrytki.

Bo też wtedy w Wilnie ostro balowali. Czesław Miłosz wspominał w "Rodzinnej Europie": "Pijaństwo zaczynało się zwykle koło jedenastej rano (...) Poeci J. (Minio) i S. (Światek), którzy nadawali mu rytm, byli zbyt wytrawnymi pijakami, żeby popadać w nieprzytomność. Sączyli wódkę z wielkich szklanek, stale dolewając do pełna i prowadząc przez cały dzień nieustający palawer [wieloosobową paplaninę] aż do późnych godzin nocy".

Te wywołane frustracją rozrywki przerwała nagła śmierć Karpińskiego 21 kwietnia 1940 r. Umarł nocą podczas schadzki z zamężną kochanką. Lekarz zdiagnozował niewydolność mięśnia sercowego, ale nie umiał wyjaśnić, co oznaczało nakłucie na lewym przedramieniu Światka, który chorował na tarczycę. Ślad po lekarstwie, a może narkotyku? Dzień wcześniej Karpiński zwiedzał z Hanką Ordonówną polski cmentarz na Rossie. Zachwycił się nim, westchnął, że chciałby tu być pochowany. Spoczął w pobliżu poety Władysława Syrokomli.

Minkiewicz położył na grobie przyjaciela kartkę z epitafium: "Nie zostawił spadkobierców,/ ani łzy po swoim trupie,/ bowiem wiele spraw miał w sercu,/ ale jeszcze więcej w dupie".

Moczmy nogi

Gdy do Wilna wkroczyli w 1941 r. Niemcy, Minio wrócił do Warszawy. Jego kuzyn Władysław Minkiewicz wspominał: "Janusz nie brał udziału w konspiracji ze strachu: bał się panicznie Niemców, bał się nalotów, więc dla kurażu pił codziennie bimber, bo bez tego nie był w stanie zasnąć. Jedyną jego nielegalną działalnością była praca u mnie [czyli prowadzenie transakcji giełdowych w Banku Handlowym] oraz udział w konspiracyjnych wieczorach literackich".

Co tam czytał? Np. wiersz z roku 1943: "Patrzcie na naszą polską kuchtę/ Na Szucha jak podąża truchtem/ By zameldować tam na Szucha/ Że u nich państwo radia słucha/ I że tam mieszka panna, która/ Gazetki wciąż przynosi z biura/ I że za ścianą gdzieś sąsiedzką/ Przygarnął ktoś żydowskie dziecko./ Oto litania grzechów długa/ Z którą poczciwa wierna sługa/ Chętnie się zgłasza na Gestapo/ Bo ono kuchcie za to da po/ Pięćdziesiąt złotych od donosu".

Głośna była jego napisana w tym samym roku "Fraszka na Czesia i Staszka", o Miłoszu i Stanisławie Dygacie, którzy podczas okupacji dyskutują na ulicy o Polsce: "Staś szedł z Czesiem Warszawą/ I Cześ rzecze do Staszka:/ - Polska, bracie, rzecz wielka! Staś przytaknął: - I ważka!". Obu wzrusza ta rozmowa do łez, a: "Wówczas, widząc w ich twarzach/ Piętno Polski wyryte,/ Chytry Szkop podszedł do nich:/ - Ausweis - charknął - ich bitte!/ Lecz to ich nie speszyło,/ Bo wyjęli zza bluzki:/ Cześ - swój paszport litewski,/ Staś - swój paszport francuski".

Ale to nie wszystko. Minkiewicz, wbrew sugestiom podziemnej Tajnej Rady Teatralnej i hasłu "Tylko świnie siedzą w kinie, te bogatsze to w teatrze", napisał wspólnie ze Stefanem Strausem (1915-70) sztukę "Moczmy nogi", której tytuł stał się symbolem jawnego życia teatralnego podczas okupacji. Przyjęli literackie pseudonimy - Struś i Kieliszek.

Sztukę wystawił 15 grudnia 1943 r. teatrzyk Miniatury mieszczący się w górnej sali słynnej przed wojną kawiarni Ziemiańska. Zygmunt Bakuła napisał w "Ilustrowanym Kurierze Polskim" o "Moczmy nogi": "Błahy zdawałoby się na pozór temat porwania pupilek z pensji przez trzech przebranych za dziewczynki mężczyzn spółka Struś i Kieliszek tak rozwinęła i zaprawiła humorem, że nie ma widza, który by się nie śmiał na tej sztuce". Jednak Bohdan Korzeniewski, członek Tajnej Rady Teatralnej, jeszcze 45 lat później w rozmowie z Małgorzatą Szejnert "Sława i infamia" nie krył oburzenia: "Pamiętam takie plakaty na słupach. Na jednym - obwieszczenie, że rozstrzelano kilkadziesiąt osób, na drugim - reklama rewii >>Moczmy nogi<<". Pseudonim Minia - Kieliszek - nazwał Korzeniewski "samokrytycznym".

Dziś ocena okupacyjnych teatrów jawnych nie jest już tak jednoznaczna. Grali w nich m.in. Adolf Dymsza, Józef Węgrzyn i Junosza-Stępowski. W Warszawie (w 17 lokalach funkcjonowały 24 teatry) w 1944 r. premiery odbywały się co trzy dni. Frekwencja sięgała 80 proc. Najambitniejszą Komedię odwiedziło w latach 1941-43 345 tys. 409 widzów.

Grać czy kelnerować

Minkiewicz podjął problem "scenicznej kolaboracji" w artykule "Pozory życia artystycznego w okupowanej Warszawie" opublikowanym 2 października 1944 r. w lubelskim tygodniku "Odrodzenie". Wskazał na linię demarkacyjną między aktorami "grającymi u Niemca" a tymi, którzy byli wówczas kelnerami: "Dla publiczności powstało pytanie: co lepiej widzieć: Ćwiklińską na scenie w płaskiej sztuce (co się przecież i przed wojną często zdarzało) czy obserwować ją, jak biegnie z paczką zapałek, aby zadość uczynić zamówieniu gestapowca?".

Minkiewicz bronił tych grających: "Aktorzy dobrej woli potrafili doprowadzić do takiego paradoksu, że w ostatnim roku okupacji, w czasie największego nasilenia terroru ogólnego, kilka teatrów warszawskich osiągnęło przyzwoity, jak na takie warunki, poziom, no i powodzenie nawet wśród resztek inteligencji". I dodawał, że kelnerujący "pozwalali sobie na niczem niezasłużone oszczerstwa w stosunku do pracujących we właściwym fachu kolegów, tłumacząc się, że sami nie krzewią języka polskiego ze sceny przez... patriotyzm". O swoim okupacyjnym spektaklu nie wspomniał w artykule.

Z Minkiewiczem polemizował m.in. Jan Kreczmar i aktorka Zofia Lindorfówna, tłumacząc, że procent z widowisk szedł na dozbrajanie armii niemieckiej, a same widowiska miały charakter propagandowy albo służyły ogłupianiu publiczności.

Jak Minkiewicz znalazł się w Lublinie? Dotarł tam piechotą z majątku znajomych pod Otwockiem, gdzie schronił się latem 1944 r.

Kłuć każdego lekko w pupkę

W Lublinie Minkiewicz został kierownikiem literackim Polskiego Radia. Jerzy Borejsza zaproponował mu pisanie nekrologów pisarzy i drukowanie ich w "Odrodzeniu". Akces do nowej rzeczywistości Minkiewicz zgłosił m.in. wierszem "Do bardzo obecnie niezadowolonych": "Dziś niby nad posadką każdy z was się gryzie,/ Lecz siedząc po kawiarniach - bezrobotnych klasa -/ Marzycie o bezpłatnej do Londynu wizie:/ Za Anglosasa jedz, pij i popuszczaj pasa!/ (...) Gdy dziś chcecie mnie wplątać w nową waszą bujdę/ Gdy niejeden z was jakąś wspólnotą mnie mami -/ Odpowiadam: w tę stronę albo w tamtą pójdę,/ Może z tym, może z owym... Z diabłem, lecz nie z wami!".

Było jasne, że Minio odcina się od międzywojennej Polski i rządu londyńskiego. Jednak wcale nie zamierzał być potulny. W satyrycznym piśmie "Stańczyk" zapowiadał: "Czyli znalazł >>Stańczyk<< sposób,/ By podrażnić szereg osób,/ I nie dbając o osóbkę [Edward Osóbka-Morawski, wówczas premier rządu]/ Kłuć każdego lekko w pupkę".

Tyle że przeszłość nagle powróciła. W 1947 r. w "Gazecie Ludowej" ukazała się notka Stanisława Dzikowskiego "Pokrzywdzony" zawierająca "aluzje na temat niewłaściwego zachowania się w czasie okupacji członka Związku Zawodowego Literatów Polskich Janusza Minkiewicza". Minkiewicz groził sądem za zniesławienie.

Problemy znikły jednak, gdy przypomniano, że w 1945 r. Minkiewicz został pozytywnie zweryfikowany przez Tymczasowy Zarząd ZZLP. W tymże roku był już w Łodzi, znów pisywał do "Szpilek", rok później wrócił do Warszawy, gdzie wydał tom satyr "Kazania i skargi". W "Przekroju" prowadził rubrykę "Pigułki" (1947-50). Na jego żart wymierzony w Iwaszkiewicza w 1949 r. odpowiedział felietonem Stefan Kisielewski z taką oto charakterystyką: "Januszek Minkiewicz, psotny Minio, wychowany w przedwojennej >>Ziemiańskiej<<, >>Adrii<< i >>Gastronomii<< pośród najbardziej snobistyczno-burżujskiej atmosfery, jaka istniała w ówczesnej Warszawie, nadworny piosenkarz reżimu pułkowników, zręcznie kokietujący opozycyjnością, aby z wdziękiem inkasować brawa od tych i tamtych, czarujący pieczeniarz, bujający się zręcznie na fali koniunktury i lądujący zawsze z gracją na czterech łapach, spryciarz, jakich niewielu chyba na obu półkulach (...) jakby żywcem wyjęty z Prousta dandys i sowizdrzał".

Gdy się potem spotkali, Minio miał do Kisiela pretensje tylko o słowo "pieczeniarz", bo oznacza ono człowieka, który jada przy cudzym stole, a on nigdy przy stole Kisiela nie jadał. Od tej pory Minkiewicz zawsze stawiał w knajpie Kisielewskiemu.

Najbardziej prosocjalistyczny był Minkiewicz w... wierszu dla dzieci "Lenin w Poroninie" (1951), w którym ojciec zabiera syna do Muzeum Lenina. Mój ulubiony fragment brzmi: "Z tych fundamentów/ Z owych podwalin,/ które przez życie swe/ Lenin kładł/ Gmach socjalizmu zbudował Stalin/ Stalin to/ Lenin/ dzisiejszych lat". Gdy na wspólnych popijawach niedawno zmarły Marek Nowakowski wyrzucał Miniowi "usługową twórczość przed 1956 r.", odpowiedział: "Ale chyba przyznasz, w formie to było nienaganne, prawda?".

Dlaczego pisał takie kawałki? Może ze wspomnianego już strachu? A może z wdzięczności za wybaczenie "wojennego grzechu"? Do partii jednak się nie zapisał.

Klęska babki klozetowej

Początkowo radził sobie w PRL-u. Ze Stefanią Grodzieńską prowadził konferansjerkę w Teatrze Syrena. Mieli małżeńskie dialogi: on czytał swoje kwestie zza gazety tak obojętnym tonem, że wywoływał aplauz. Wiosną 1954 r. recytował swe wiersze w kabarecie Stańczyk, gdzie występowali Danuta Szaflarska, Andrzej Łapicki, Wieńczysław Gliński i Andrzej Szczepkowski jako konferansjer w stroju Stańczyka. Mówił np. "Opowieść autentyczną", o usunięciu z szaletu na MDM-ie babki klozetowej, bo jej dziad okazał się carskim generałem ("A jak takiego babka ma dziadka, no to z wychodka zaraz wysiadka"). Po przedstawieniu komunistyczna dygnitarzowa zwróciła się doń: "Panie Januszu, marzyłam o pańskim autografie już jako piętnastolatka". On na to: "Wobec tego podpiszę się teraz trzy razy". Stańczyka szybko zamknięto.

W 1955 r. Minkiewicz dostał nagrodę państwową II stopnia, która wiązała się z przywilejem leczenia się w Lecznicy Ministerstwa Zdrowia na Hożej. "Od tego już czuję się chorzej" - powiedział zdziwiony. Na rozkładówce w "Szpilkach" o tzw. Roku Minkiewiczowskim Antoni Słonimski napisał: "Nie zna poezja polska od czasu >>Słówek<< Boya wierszy tak celnych i zabawnych".

Ale chwilami bywało poważniej. Antoni Marianowicz wspomina, że gdy w 1957 r. Minio był w Londynie, Józef Retinger, dawny doradca generała Sikorskiego, tyle że posądzany o szpiegostwo na rzecz Anglii, a nawet ZSRR, zaoferował mu załatwienie zachodniej pomocy ekonomicznej dla Polski. Minkiewicz przekazał propozycję PRL-owskiemu ambasadorowi, ale władze w Warszawie oferty nie podjęły.

Róg Słowackiego i Osóbki

Jednocześnie Minkiewicz miał świadomość, że wpadł w pułapkę. W grudniu 1946 r. powiedział Juliuszowi Żuławskiemu: "Cóż bym mógł pisać? Przecież na prawdziwą satyrę nie ma już miejsca. Jest tutaj w ogóle niemożliwa".

Był coraz złośliwszy. W 1947 r. zagadnął Osóbkę-Morawskiego, wówczas już ministra administracji publicznej: "Czy pan wie, że pana imię nadano w Wałbrzychu ulicy? Zapytałem tubylca, gdzie znajduje się najelegantszy burdelik w tym mieście. Odpowiedział: - Na rogu Słowackiego i Osóbki-Morawskiego".

Minio wypoczywał w Zakopanem, gdy umarł Bierut. Przyznał: "Od czasu śmierci towarzysza Stalina tak pysznie się nie bawiłem". W 1961 r. cenzura po konsultacji z prof. Adamem Schaffem zatrzymała mu napisany dla "Szpilek" wiersz "Z czasów Wilhelma i cara" o socjalistycznych kawiarnianych teoretykach: "Jak wszyscy, co z tego są bractwa,/ Cytują Irzykowskiego,/ Patrona wszelkiego mętniactwa,/ A że wśród nich pedek co drugi/ Więc zawsze w organ swój wetka/ Esej sflaczały, choć długi/ Ku czci następnego pedka (...) Powiecie: jak nikt ich nie czyta,/ To wszystko w porządku i kwita./ W tym zdaniu sens nawet jest, ale/ O jedno chcę spytać się grzecznie:/ Te wszystkie dzibasy i lale/ Czy muszą naprawdę koniecznie/ Co tydzień przelewać swe żądze/ Na papier cierpliwy i gładki/ Akurat za moje pieniądze/ tzn. za moje podatki?".

Bilety do kontroli

Minkiewicz miał rodzinę. Wojenną narzeczoną Dygata, z którym Minio się przyjaźnił, była Jadwiga "Kropka" Gosławska (1912-2007), zaś narzeczoną Minia Wanda Nawrocka. Obie były aktorkami. Niedługo przed planowanymi ślubami panowie zamienili się narzeczonymi. Wobec Dygata, tak jak wcześniej wobec Światka, Minio stosował zasadę: kpię z pana, choć pana podziwiam. Zachwyciły go pierwsze rozdziały "Jeziora Bodeńskiego" - "porywające, brawurowe" - które Dygat, wróciwszy z niewoli, czytał podczas wojny na prywatnym spotkaniu.

Ze związku z Gosławską, łączniczką AK, której mieszkanie na Foksal stanowiło punkt kontaktowy, w 1944 r. urodziła się Minkiewiczowi córka Monika. Marianowicz w "Pchlim targu" opisał powojenne wakacje Minia w Zakopanem: "Spacery z córką Moniką po Krupówkach, najczęściej w zupełnym milczeniu. O jakimkolwiek infantylnym spieszczaniu słów czy karesach nie mogło być mowy. Janusz zwracał się do Moniki z kamienną twarzą, ona zaś z bystrością małej kobietki podtrzymywała tę antysentymentalną konwencję, nie egzekwując od ojca żadnych aktów rodzicielskiej czułości".

Gosławska miała z mężem trudne życie. Kiedyś Minio skończył nocny obchód lokali w bufecie na Dworcu Głównym. Poznał tam kolejarza, który właśnie skończył służbę. Wypili razem i Minio zabrał go o czwartej do domu. Kolejarz z konduktorską torbą, lampką karbidówką i dziurkaczem do biletów stanął nad śpiącą "Kropką". Zaświecił jej lampką w oczy i powiedział: "Proszę bilety do kontroli". Gosławska obudziła się i odruchowo zaczęła szukać biletu.

W latach 60. wyjechała z córką do Stanów. Minio przekornie wyznał Jeremiemu Przyborze: "Gdybym nie był złym mężem i ojcem, żona i córka nie zwiałyby ode mnie na tamtą półkulę i teraz wegetowałyby nędznie w Peerelu. Dużo mi zawdzięczają".

U schyłku życia Minkiewicz sporo czasu spędzał w Nowym Jorku, u córki Moniki Markowicz i wnuczek Klary i Danieli. Gdy Marianowicz zobaczył, jak Minio karmi łyżeczką małą Klarę, zagroził, że roztrąbi o tym w SPATiF-ie. Minio odpowiedział: "To taki absurd, że i tak nikt ci nie uwierzy".

Módl się i prasuj

Nie mogąc uprawiać prawdziwej satyry, Minkiewicz wziął się do spółki z Marianowiczem do teatralnych przeróbek. W 1957 r. w "Pięknej Helenie" Offenbacha było nawet o Stalinie. Chór śpiewał do Jowisza: "Tyś słońce słońc/ Tyś wielki Jot/ Choć zganił cię/ Dwudziesty zlot". Zygmunt Kałużyński napisał w recenzji: "Jest setka świetnie wpisanych przez Minkiewicza w stare libretto kpin z zamkniętych pokazów, łapownictwa, etapu skandowania i innych drobniejszych dolegliwości, znanych ze >>Szpilek<<".

Rok później w Syrenie w reżyserii Andrzeja Łapickiego pojawiła się "Madame Sans-Gęne" z muzyką Stefana Kisielewskiego. Tu Minio wymyślił slogany wiszące w pralni głównej bohaterki: "Módl się i prasuj" i "Kto nie prasuje, ten nie je". Znów odnieśli sukces.

Po kilku przedstawieniach padła za to ich komedia "Maestro" o światowej klasy wirtuozie (Lopek Krukowski udający Artura Rubinsteina), który wraca do Warszawy po 30 latach. Widzowie narzekali, że nie ma się tu z czego śmiać, bo przecież nie z tego, że "aktorki przesypiają się z reżyserami, że dyrektorzy filmu nie umieją pisać ortograficznie, że urzędnicy od kultury uważają, że po to przyjechał do Polski X czy Y, żeby z nimi rozmawiać". Jan Kott w recenzji doszedł do wniosku, że Marianowicz i Minkiewicz "napisali tę nudę dwiema lewymi nogami".

Minkiewicz i Marianowicz rychło przerzucili się na tłumaczenie anglojęzycznych musicali - "Kiss Me Kate", "My Fair Lady" i "Man of la Mancha".

Randka z tanią

Minkiewicz mawiał: "Nie lubię sypiać z kobietami, które kocham, kocham sypiać z kobietami, które lubię". Powodzenie u pań miał ogromne. Ryszard Matuszewski zapamiętał wspólny pobyt w Zakopanem w roku 1954: "Dziewczęta tańczyły z przygodnymi partnerami, ale zaraz potem rzucały ich i wracały do stolika, przy którym siedział Janusz, nieruchomy, milczący i jakby senny, z ramieniem niedbale zarzuconym na kark pięknej Hani G. Końcami palców łechtał jej ucho". Gdy Matuszewski zapytał jedną z kobiet o sekret powodzenia Minia, ta wyjaśniła: "On umie słuchać, a dziewczyny lubią mu się zwierzać".

Osiecka opisała swą pogawędkę z Igą Cembrzyńską w towarzystwie Minia: "Zaczynamy rozmawiać we dwie, robi się z tego niemożliwe babskie gadanie, tusz leje się z rzęs, zwierzenia upiornieją, słowem sytuacja prosi się raczej o spowiednika czy psychiatrę, a nie o wytwornego przyjaciela. Wreszcie, któraś z nas przytomnieje i mówi: - O Boże, Janusz, jak ty to wszystko wytrzymujesz? A on: - Nie przeszkadzajcie sobie, bardzo dobrze się bawię".

Stefania Grodzieńska opowiadała o Miniu z damą na dansingu. Podchodzi do nich jakiś mężczyzna i pyta: "Czy można?". Minio na to: "Dziękuję, nie tańczę, jestem w żałobie". Juliusz Żuławski wspominał, że ilekroć siedział przy stoliku z atrakcyjną kobietą, Minkiewicz, przechodząc, rzucał na blat karteczkę z numerem swojego telefonu i dopiskiem: "Jak Julek umrze, to zadzwoń do mnie". Dama przeważnie wzruszała lekceważąco ramionami na tę bezczelność, ale karteczkę chowała.

Romanse Minkiewicza nie zawsze kończyły się łagodnie. Druga żona scenarzysty Jerzego Stefana Stawińskiego związała się z Miniem, ale potem chciała wrócić do męża. Ten się nie zgodził, więc popełniła samobójstwo. Ostatnie spotkanie z Marianowiczem Minkiewicz zakończył słowami: "Muszę już iść, umówiłem się z Tanią. - Z Tatianą? - Nie, z tanią panienką".

Miliony na szatnię

Minkiewicz przychodził do SPATiF-u w Alejach Ujazdowskich piechotą albo przyjeżdżał autobusem na gapę, bo obliczył sobie, że łapią go najwyżej raz na trzy miesiące, więc to mu się bardziej opłacało niż bilet.

Zajmował stolik tuż przy wejściu do pierwszej sali, po lewej, razem z reżyserem Stanisławem Wohlem, poetą Adamem Ważykiem i dramatopisarzem Kazimierzem Korcellim. Z kobiet dopuszczali do siebie tylko Osiecką i aktorkę Zofię Czerwińską, bo ta, usłyszawszy kiedyś od Minia: "Jak byłaś młoda, to mi się podobałaś", odpowiedziała: "To ty jeszcze żyjesz?". "W tym momencie - jak wspomina Czerwińska - na sali odezwały się brawa, a Minkiewicz z aprobatą pokiwał głową. Uznał dobry dowcip i wskazał mi miejsce obok siebie".

Miał żelazne zasady. Nie pozwolił nawet dotknąć przynoszonej przez siebie gazety, nim jej nie przeczytał. Gdy Janusz Głowacki przyprowadził dziennikarza "New York Timesa" Johna Darntona i spytał, czy mogą się przysiąść, Minio odpowiedział: "Powiedz temu Amerykaninowi, że jak nie przyszedł w 1945, to niech teraz spierdala". Gdy z Osiecką przyszedł facet długo opowiadający o swych wyczynach w górach, Minkiewicz przerwał mu: "Z tematyki alpejskiej interesuje mnie wyłącznie yeti".

Bohdan Tomaszewski zapytał Minia w SPATiF-ie: "Ile wydałeś w życiu na szatnie? - Licząc przedwojenne pięć złotych za dolara, kupiłbym dziś dwie wille i parę samochodów".

Lepsi piją Pepsi

Wciąż odsuwał się na peerelowski margines. Osiecka wspominała, że w drugiej połowie lat 60. TVP zaproponowała grupie autorów - m.in. Miniowi, Janowi Brzechwie i jej samej - napisanie szopki noworocznej. Już podsuwano umowy z wysokimi honorariami, kusząc partyjnym "zielonym światłem", ale to Minio jako nieformalny szef grupy zerwał rozmowy, mówiąc, że nie wierzy w możliwość napisania "uczciwej i zabawnej szopki". Wychodząc z telewizyjnego gabinetu, zobaczyli drugą grupę satyryków, umówionych zapewne godzinę później.

Gdy w 1966 r. po raz kolejny masowo wyrzucano z PZPR, Minkiewicz mówił: "Znowu nam zaśmiecają nasze środowisko bezpartyjnych". Z wycieczki do Hiszpanii pisał, że zobaczył "faszyzm z ludzką twarzą". W Nowym Jorku, co wiem od Elżbiety Czyżewskiej, chodził do kin porno.

Ostatnim jego stałym zajęciem było pisanie tekstów do radiowego "Kabareciku reklamowego". Najbardziej lubię ten o Hamlecie: "Hamlet: Pić albo nie pić! Oto jest pytanie./ Nie pić i umrzeć z pragnienia. Spać. Zasnąć (...) Lecz słychać jakieś kroki. - Ha! Co widzę/ Piękna Ofelia! - Dawniej zdjęta z krzyża,/ Teraz radosna, z uśmiechem się zbliża./ Skąd ta zmiana?

Ofelia: Wszystko od nektaru/ Truskawkowego. Spróbuj kropel paru...

Hamlet: Pycha! To nektar nad pochwały wszelkie.

Ofelia: Sam mi kazałeś kupić tę butelkę,/ Dałeś pięćsetkę mi z tym poleceniem...

Hamlet: Więc gdzie masz resztę?

Ofelia: Reszta jest milczeniem".

Osiecką przestrzegał: "Tylko nie zabierz mnie na jakiś ambitny film". Nie znosił kina awangardowego. Na slogan reklamowy Osieckiej "Coca-Cola to jest to" odpowiedział: "Lepsi piją Pepsi".

100 dolarów u Brandysa

Czy komunistyczne służby interesowały się Minkiewiczem? Być może, ale w IPN-ie zostało głównie kilka kopii protokołu jego przesłuchania w sprawie zabójstwa pisarza Jana Gerharda (1921-71); wynika z niego, że Gerharda w ogóle nie znał.

No i ankieta personalna Minia z adnotacjami: "wrogo ustosunkowany do PRL i władz państwa", "literat, wykształcenie niepełne wyższe, zna angielski i francuski". Został objęty obserwacją (kryptonim Minor) w związku z kontaktami z Agnieszką Osiecką, która przysłała mu długi i przejmujący list z Gdyni (miała premierę w Teatrze Muzycznym) opisujący wydarzenia z grudnia 1970 r. List kończy się słowami: "Całuję Twoje oczy, nie pij tyle. Żabcia". A więc znów powodzenie u kobiety?

Ubecy pisali też: "13 kwietnia 1973 r. odwiedził Kazimierza Brandysa i pozostawił u niego na przechowanie 100 dol. i 80 marek (źródło Marcin B.), w 1972 r. podczas kampanii wyborczej do Sejmu PRL w rozmowie z Dygatem negatywnie ocenił przebieg kampanii, deklarował osobistą niechęć do głosowania (...) Nie prowadzi aktywnej działalności opozycyjnej".

Pod koniec życia Minkiewicz osiwiał i zrobił się brzuchaty. Był zaskoczony, że doczekał czegoś takiego jak karnawał "Solidarności". Umarł nagle, ponoć w swoim fotelu, 29 maja 1981 r., dzień po kardynale Wyszyńskim. Czyżewska protestowała zapłakana: "Wszystkie kwiaty dla kardynała, a dla Minia to nic?".

Jak sam skwitowałby tę śmiertelną zbieżność? Pewnie zdaniem w rodzaju: "I tak nie każdemu udało się dożyć sławy pośmiertnej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji