Artykuły

Trzech tenorów w moim sercu

Po śmierci nieodżałowanego Bogdana Paprockiego myśli moje najczęściej krążą wokół Wiesława Ochmana, Janusza Zipsera i Stanisława Romańskiego - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.

To trzech wybitnych tenorów polskich, których sztuka ukształtowała moją codzienność w pracy operowej.

Byłem świadkiem sensacyjnego debiutu operowego Ochmana (Edgar w "Łucji z Lammermoor") i jego zaraz następnych bytomskich sukcesów w "Marcie", "Wolnym strzelcu", "Strasznym dworze"", "Traviacie", "Poławiaczach pereł", a potem już w Warszawie wspaniałych postaci Jontka, Don Carlosa, Cavaradossiego i Don Josego.

W latach chłopięcych w Operze Krakowskiej zetknąłem się z Januszem Zipserem, wcielającym się w Stefana, Rudolfa i księcia w Rigoletcie. Potem w czasach wrocławskich był przejmującym Eleazarem, Des Grieux, Teodorem Gentlemanem, Manru, Maurice'em, Faustem, Barinkayem... On śpiewał niemal wszystko, co grano w repertuarze tenorowym naszych teatrów w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Kiedy odszedłem z Wrocławia do Łodzi, Zipser podążył za mną, ratując swym Florestanem tak ważną dla mnie pierwszą premierę Fidelia. Tego się nie zapomina!

Najlepszych ról młodego Stanisława Romańskiego niestety nie widziałem. Herman, Janek, Idamor ("Paria"), Arno ("Ijola"), Laco ("Jenufa"), Enzo ("Gioconda"). To były wrocławskie lata pięćdziesiąte, jeszcze nie moje. Ale już w następnych dziesięcioleciach w Poznaniu oglądałem wszystko, co ten fascynujący artysta stworzył na scenie, na czele z Otellem, Radamesem, Kalafem, Siergiejem (Katarzyna Izmaiłowa), dwoma niezapomnianymi postaciami komediowymi: Fra Diavolo i Einsensteinem, a przede wszystkim wybitnymi rolami wagnerowskimi. Był pierwszym powojennym Tannhauserem i jedynym - po przedwojennym Ignacym Dy-gasie - polskim Tristanem.

Niedawno pojechałem w strony rodzinne, gdzie uroczyście obchodzono 15-lecie powiatu będzińskiego. Z tej okazji moi krajanie zaprosili Wiesława Ochmana na galowy koncert.

Okazało się, że jego śpiew szlachetną barwą, mocą i techniką nawiązuje do swych najlepszych lat. Jawi się on fenomenem zarówno w sferze wokalnej, jak i swobodzie, dowcipie, błyskotliwej narracji, elegancji i świetnej formie fizycznej. Jeśli do tej niezwykłej aktywności dodać spory dorobek reżyserski ["Don Giovanni", "Traviata", "Carewicz", "Eugeniusz Oniegin", "Kraina uśmiechu", "Zemsta nietoperza", "Carmen", "Borys Godunow"), mamy obraz kariery, która w naszych wdzięcznych sercach pozostałaby równie piękną i wielką, nawet bez sukcesów w Wiedniu, Salzburgu, Paryżu, Hamburgu, Mediolanie, Moskwie, Nowym Jorku czy San Francisco.

Od dawna wybieram się do podwrocławskich Żernik, aby choć chwilę pobyć z Januszem Zipserem, po karierze malującym swe obrazy u boku Danusi Paziukówny, wspaniałej żony, partnerki scenicznej, pięknej kobiety i znakomitej śpiewaczki. Podziękuję mu jeszcze raz za to wzruszenie sprzed ponad półwiecza, kiedy po arii Stefana śpiewanej w Teatrze Słowackiego, spontanicznie rzucał się na ławę nakrytą baranim futrem ze słowami:

Po twym zgonie, w ojca łonie, skonał ten serdeczny śpiew".

Do dziś dźwięczy mi "Niechaj niebo ci przebaczy, że w rozpaczy serce me...", które w Bytomiu śpiewał młody Ochman w Marcie, a licealistki z pobliskiej szkoły uciekały na wagary, aby przez chwilę zobaczyć uwielbianego amanta wychodzącego po próbie.

Właśnie przyszła wiadomość o śmierci sędziwego Stanisława Romańskiego. Nie w Poznaniu, ale w Łodzi, gdzie urodził się niemal przed stuleciem, po wojnie studiował u prof. Adeli Comte-Wilgockiej, a na starość w swym smutnym wdowieństwie (Weronika Pelczar, świetna ongiś Butterfly, zmarła przed kilku laty) żył pod opieką wnuczki, również śpiewaczki.

Nigdy nie zapomnę doznań towarzyszących przy jego frazach Tannhausera, Manru, Siergieja czy Radamesa, gdy z dźwiękami łączył gest, postawę i mimikę, często powtarzając, że jakość roli zależy od sposobu stania na scenie.

Wszystko to dla mnie takie osobiste! Oglądając się za siebie, słyszę złoto głosu Paprockiego, widzę sceniczną charyzmę Romańskiego. Na szczęście mam jeszcze przed sobą spotkania z Zipserem oraz szczery podziw dla sztuki i osobowości Ochmana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji