Pamiętnik Anny Frank
"PAMIĘTNIK ANNY FRANK" - dzieło, którego sława rozeszła się już szeroko po świecie (kiedy zostanie on wydany w Polsce?) opracowany został na scenę przez parę pisarzy amerykańskich (scenarzystów filmu i telewizji): Frances Goodrich i Alberta Hackett. Sztuka miała w Europie ogromne powodzenie. Sztuka jest doskonała - osiągnięcie tego nie było łatwe, gdyż pamiętnik zawierał opis bezczynnego trwania w kryjówce, opis bardzo statycznego życia ludzi ukrywających się przed gestapo. Autorzy przeróbki nie uronili nic z bogatej wartości psychologicznej pamiętnika, i dali dzieło sceniczne, które ogląda się w napięciu.
Przedstawienie w warszawskim Teatrze Wojska Polskiego - same pochwały! Świetna reżyseria Jana Świderskiego, koncert gry aktorskiej (Płotnicki, Hanin, Miecikówna, Traczykówna, Paluszkiewicz, Krasnodębska, Kłosowski, Jaworski). Zastrzeżenia budzi scenografia Andrzeja Sadowskiego, ciekawa, ale nazbyt luźna, jak na kryjówkę w murach starego domu. Poza tym przedstawienie było może zbytnio ,,odjudaizowane" - to raczej były w ogóle przeżycia chowających się przed gestapo ludzi, niż ukrywających się Żydów.
Mimo to przedstawienie warszawskie to wielkie osiągnięcie teatru. Osiągnięcie również i ideowe. Właśnie taka sztuka jest teraz jak najbardziej potrzebna.
Dziwiła mnie tylko reakcja publiczności: nieustanne śmiechy na widowni, prowokowane lada jakim "histerycznym" gestem czy słowem aktorów - tak jakby to była farsa a nie wielki dramat. Śmiech ten dowodził:
1. że widzowie już zapomnieli o grozie t a m t e g o czasu. To albo bardzo dobrze (uwolnienie się psychiczne) albo bardzo źle (zbyt rychłe zapomnienie o największej zbrodni).
2. że nie potrafiliśmy w ciągu ostatnich lat wychować widza dla przyjmowania i rozumienia w pełni dramatu dziejącego się na scenie, nawet wtedy, gdy aktor posługuje się chwytami z innego gatunku scenicznego. A to już na pewno bardzo źle!