Artykuły

Nisko przy ziemi

"Push-Up 1-3"w reż. Andrzeja Majczaka i "Noc Walpurgii, czyli kroki Komandora"w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Tearze Bagatela w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Szpital psychiatryczny (u Jerofiejewa) i wielki koncern (u Schimmelpfenniga). Obaj autorzy chcieli, by te miejsca stały się metaforą ludzkiego losu. W spektaklach Bagateli są tylko miejscami.

Z dwóch premier Bagateli - "Nocy Walpurgii, czyli kroków Komandora" Jerofiejewa i "Push-Up 1-3" [na zdjęciu] Schimmelpfenniga ciekawsza jest druga.

Sklonowane duszyczki

Wielki koncern, wyznaczające horyzont marzeń szesnaste piętro z gabinetami szefów. Pępkiem świata jest Delhi - tam firma otworzyła nową filię, o kierowaniu którą marzą bohaterowie. Nie wszyscy co prawda, bo z ośmiu osób (granych przez czwórkę aktorów) dwie zajmują stanowiska podrzędne: ochroniarz i portierka. Ci na pewno pozostaną na swoich stanowiskach. Inni chcą pójść wyżej. Ale realizm to tylko punkt wyjścia; choć oglądamy kolejne starcia (zawsze parami) menedżerów wyższego szczebla, ważniejsze od tego, kto pojedzie do Delhi, czy projekt kampanii reklamowej jest dobry i czy zostanie zaakceptowany, jest, co myślą i czują bohaterowie. Jacy są pod nienagannymi mundurkami. Może nie zaskakuje to, że w monologach ujawniają depresje, niepewność, brak poczucia wartości, tęsknotę za uczuciami. Zaskakujące jest, że są do siebie tak podobni, niemal identyczni. Gdy zatrzymuje się akcja i przychodzi czas na osobiste obnażające monologi, słyszymy, że dwie nienawidzące się (bądź rywalizujące) osoby mówią to samo. Z tej historii o cierpieniach sklonowanych duszyczek Andrzej Majczak zrobił dobrze skrojone, sprawne przedstawienie, niewykraczające jednak poza mały realizm, choć ambicją autora było właśnie jego przekroczenie.

Psychuszka

W szpitalu psychiatrycznym, czule zwanym w Rosji psychuszką, jest, jak wiadomo, ponuro. Jak również wiadomo, przebywają tam wariaci. Wariat jaki jest, każdy widzi: mówi od rzeczy, zachowuje się dziwnie. Oprócz wariatów w psychuszce jest też personel medyczny - obojętny, chamski, bezkarny bądź okrutny. Psychuszka (zwłaszcza rosyjska) jest też więzieniem, a więzienie to metafora świata opartego na zniewoleniu. Tyle można odczytać z trwającego prawie trzy godziny spektaklu Waldemara Śmigasiewicza. Spektaklu nużącego, pozbawionego dramaturgii, jakiejkolwiek próby zmierzenia się z szaloną, czarną poezją Jerofiejewa czy wniknięcia w świat jego postaci. Wszystko, co reżyser miał do powiedzenia na temat "Nocy Walpurgii", wyłożył od razu - a niewiele tego było. Nie potrafił uruchomić aktorów, wszyscy grają na jednej nucie - Dariusz Starczewski w roli głównej okazuje przez cały czas wielkie wewnętrzne cierpienie, pozostali aktorzy zajmują się prezentacją wypracowanych na próbach objawów schorzeń psychicznych. A przecież Jerofiejew nie napisał sztuki o tym, że w szpitalu wariatów są wariaci. O czym więc? Tego ze spektaklu Śmigasiewicza się nie dowiemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji