Artykuły

Zdrada i uprzedzenie

Kolejna z premier operowych wystawionych przez Fundację Tutti jest możliwie wiernym, klasycznym odwzorowaniem libretta Modesta Czajkowskiego i kompozycji Sergieja Rachmaninowa. Rzetelna praca artystów wyjaśnia dlaczego opera ta nigdy nie znajdzie się w gronie popularnych inscenizacji operowych - o "Francesce da Rimini" w reż. Natalii Kozłowskiej w Centrum św. Jana w Gdańsku pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Treść libretta "Franceski da Rimini" autorstwa Modesta Czajkowskiego streścić można niemal w kilku zdaniach: on kocha ją, ale ona woli jego brata. Początkowo - wierna przysiędze małżeńskiej - opiera się ukochanemu. Ale do czasu... Gdy mąż nakrywa kochanków na gorącym uczynku, mieczem wymierza sprawiedliwość. Takie, bardziej serialowe niż operowe libretto, okraszone jest niewielką ilością, pełnych patosu, kwestii.

Statyczna akcja opery rwie się wraz z treścią mało czytelnego libretta (po o wiele za długim wstępie jesteśmy świadkiem sceny w piekle z "Boskiej Komedii" Dantego, co jest zrozumiałe tylko dla doinformowanych widzów). Większość opery zajmują partie chóru wzmacniające efekty brzmieniowe orkiestry. Właściwie dwa momenty z akcji opery warte są zauważenia - rozmowa Franceski da Rimini z mężem Lanciotto Malatestą oraz późniejsza scena spotkania tytułowej bohaterki z bratem Lanciotto, Paolo Malatestą. Oba są ciekawe, żywe, czyste dramaturgicznie i świetnie zaśpiewane.

Wszelkie niedostatki libretta równoważone są pełną namiętności, niespokojną i przerysowaną muzyką Rachmaninowa - mroczną, pełną niepokoju i tajemnicy. Kompozytor opery jednak przedobrzył i długimi momentami mdłe libretto przykrył wręcz zbyt intensywną muzyką, co odwraca uwagę od wydarzeń scenicznych.

Realizatorzy opery "Francesca da Rimini" w Centrum św. Jana w Gdańsku są świadomi tych ograniczeń. Nie ma żadnych uwspółcześnień - spektakl grany jest klasycznie, zgodnie z tekstem libretta. Stąd prościutka scenografia, wprowadzana na scenę przez członków chóru, upozowanego na nieszczęsne dusze cierpiące biedę. Wyróżniają się za to bardzo plastyczne kostiumy i charakteryzacja, przygotowane przez Magnus Film. W tej sytuacji zwraca uwagę choreografia ułożona na cztery tancerki (Kinga Jakubowska, Aleksandra Konicz, Ewelina Pluta oraz Beata Oryl - autorka choreografii) oraz praca autorki choreografii z chórem.

Spektakl nie ma wybitnych solistów, choć każdy z biorących udział w projekcie artystów rzetelnie wywiązał się ze swoich zadań. Wyróżnia się melodyjny tenor Przemysława Baińskiego (Paolo) oraz obdarzony głębokim, przyjemnym barytonem Marcin Miloch (Lanciotto). Ozdobą spektaklu jest wysoki sopran Magdaleny Chmieleckiej (Francesca da Rimini), szczególnie melodyjny i dźwięczny w górnych rejestrach. Chmielewska wobec męża jest suchą, sztywną, ale uległą małżonką, posłuszną jego woli. Gdy zrozpaczony Lanciotto pyta żonę czy go kocha, ta nie jest w stanie zdobyć się nawet na cień litości i odwzajemnienia czułości. Pozostaje nieugięta.

Jej opór jednak błyskawicznie słabnie wobec ukochanego - Paola, młodszego brata Lanciotto. Podczas spotkania początkowo powołuje się na małżeńską uczciwość, szybko jednak godzi się na wiarołomstwo, ulegając zapewnieniom ukochanego, że woli piekło za życia z nią niż widmo wspólnego szczęścia po śmierci. Ponieważ podejrzliwy Lanciotto przyłapuje żoną i brata na gorącym uczynku, oboje ponoszą surową karę.

Z pełną ekspresji, żywiołową muzyką Rachmaninowa świetnie radzi sobie orkiestra Tutta Forza, kierowana przez Rafała Kłoczko. Podkreślić należy dużą pracę choreograficzną Beaty Oryl nad wejściami chóru, często efektownym właśnie dzięki zaplanowanemu ruchowi scenicznemu. Dzięki temu (oraz charakteryzacji) liczący około 30 osób Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego świetnie wkomponował się w spektakl.

Braki opery są aż nadto widoczne, dlatego praca reżyserki Natalii Kozłowskiej nie owocuje efektowną inscenizacją, ale "tak szewc kraje, jak materii staje". Kozłowska i pozostali realizatorzy podołali trudom inscenizacji tak nierównego dzieła. Niestrudzona praca Rafała Kłoczko nad popularyzacją mniej znanych tytułów operowych po raz kolejny się sprawdza. Nawet, jeśli podobnie jak w wypadku "Franceski da Rimini" powstaje spektakl niezły, bo na więcej nie pozwala wątpliwej jakości libretto i niezbyt fortunny pomysł kompozytora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji