Artykuły

Praski Charlie

"Jakobi i Leidental" w reż. Marcina Hycnara w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

To nie Hanoch Levin jest najważniejszym bohaterem wieczoru z "Jakobim i Leidentalem" w warszawskim Teatrze Powszechnym, ale świetni aktorzy - Edyta Olszówka, Michał Sitarski, a przede wszystkim Jacek Braciak, bo śmieszy i chwyta za gardło jednocześnie.

Po niedawnej premierze "Dziwki z Ohio" pisałem na tych samych łamach, że Hanoch Levin przyjął się w Polsce nadzwyczajnie, triumfalny pochód przez nasze sceny odbywają coraz to inne jego sztuki. "Jakobiego i Leidentala" pokazywały teatry w Krakowie i Katowicach, Warszawa dotychczas tego akurat dramatu autora "Kruma" nie poznała. Przyznajmy, że tak wiele znowu nie straciła. Nie żeby Levin nie trzymał poziomu - wciąż widać jego nieprawdopodobną zdolność mieszania dobrze znanych składników w idealnych proporcjach. Śmiech, nostalgia za przemijającym, próba odkrycia smaku życia, zakończona wcale nie piękną porażką. Namacalna cielesność i poczucie bezsensu egzystencji. Nie od rzeczy wskazuje się na duchowe pokrewieństwo izraelskiego pisarza z Czechowem i Beckettem. Tyle że na tyle dobrze już poznaliśmy Levina, że "Jakobi i Leidental" nie ma już dla nas powabu świeżości. Po prawdzie też - podobnie zresztą jak wspomniana "Dziwka z Ohio" - nie należy do jego najbardziej znaczących utworów.

Co nie oznacza, że wieczór w warszawskim Teatrze Powszechnym będzie czasem straconym. Przeciwnie, warto skusić się na "Jakobiego i Leidentala" co najmniej z dwóch powodów. Marcina Hycnara znaliśmy do tej pory przede wszystkim z wiodących ról na narodowej scenie. Był między innymi Fuksem w "Kosmosie", Arturem w "Tangu", Gustawem w "Ślubach panieńskich", Plazmonikiem w "Bezimiennym dziele", grał tytułową rolę w "Lorenzacciu". Pracował z najlepszymi reżyserami - Jerzym Jarockim, Janem Englertem, Jacquesem Lassalem. I kiedy wydawało się, że wobec tak ogromnego sukcesu niczego więcej nie potrzebuje, rozpoczął w warszawskiej Akademii Teatralnej studia reżyserskie. W ostatnich miesiącach rozpoczął nową artystyczną drogę. W krakowskim Teatrze Słowackiego inscenizował "W mrocznym mrocznym domu" LaBute'a, w swej macierzystej uczelni aktorski dyplom "Tonacja blue" Hare'a, w Powszechnym "Kolorową, czyli biało-czerwona" Przybyły.

Duże tempo, ale zadania w sam raz na miarę młodego artysty. Hycnar nie rzuca się z motyką na słońce, ale próbuje cały czas swej reżyserii. Bierze na warsztat rzeczy kameralne, w intymności spotkania bohaterów odkrywając ich charakter. Już po tych kilku pracach jawi się jako inscenizator - kaligraf i stylista. Czasem odrobinę to spektaklom przeszkadza ("Tonacja blue"), czasami ani trochę. Widać już jednak, że Hycnar niedługo stanie się w pełni świadomym siebie reżyserem. Znajomość aktorskiego fachu już dziś ogromnie pomaga mu po drugiej stronie rampy. Najlepszym na to dowodem przedstawienie - Levin z Powszechnego.

Opowieść jest prosta. Jakobi (Michał Sitarski) i Leidental (Jacek Braciak) byli przez lata najlepszymi przyjaciółmi, ale ten pierwszy postanowił żyć wreszcie pełnią życia, dopiec okrutnie drugiemu i pójść własną drogą. Spróbował małżeństwa z Rut (Edyta Olszówka), ale szybko okazało się, że nie przeskoczy siebie. Przypowieść Levina nie grzeszy oryginalnością, ale w Powszechnym ratują ją aktorzy. Michał Sitarski jest ujmujący, gdy wodzi wzrokiem za Edytą Olszówką, w niezborności ruchów i spojrzeniach zakochanego spaniela. Olszówka dumnie obnosi po scenie nienaturalnie powiększony tyłek, bo przecież nie od rzeczy jej bohaterka nazwała go "Big Touches". Ma także moment przejmujący, gdy błaga kochanka, by z nią został, bo boi się samotności.

Najwięcej jednak zależy od Jacka Braciaka w roli odrzuconego Leidentala. Braciak z pomocą Hycnara odkrywa, że kolejnym duchowym bratem Levina był Charlie Chaplin, tworząc kreację na jego miarę. Malutki człowieczek Leidental w jego ujęciu ma w sobie smutek upokorzonego klauna. Braciak w tym przedstawieniu to nasz własny Charlie, Charlie z warszawskiej Pragi, z Powszechnego. Choćby dla niego trzeba skusić się na "Jakobiego i Leidentala".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji