Artykuły

Mądre rżenie

Pamiętacie opowiadanie Sławomi­ra Mrożka IMIENINY o wizycie autora u mecenasostwa. W czasie wspaniałej kolacji, do której zasie­dli gospodarze, ksiądz, aptekarz, aptekarzowa, prezes spółdzielni pracy i znajome doktorostwo, z koj­ca rozległo się naprzód tęskne "Woł­ga, Wołga...", a potem skoczne "My Zetempe...". Mecenasostwo trzyma­ło w kojcu miejscowego postępowca. Dzieci wyprowadzały go na spa­cer. Na noc zakrywano go pluszo­wą kapą.

Można by całe studium poświęcić temu powiadaniu. Ma w sobie coś z E. T. Hofmanna, z Kafki i z nad­realistów. Opisana sytuacja jest po­zornie bezsensowna, irracjonalna, fantastyczna. Bardzo się przecież rzadko zdarza, żeby mecenas na pro­wincji trzymał w kojcu żywego po­stępowca. A przecież opowiadanie to trafia nieomylnie we współczes­ną dulszczyznę. Porównajcie tylko Mrożka z felietonikami obyczajo­wymi Stefanii Grodzieńskiej. Pró­buje opisać to samo zjawisko, jest bezradna, wymyka się jej spod rąk. Jest płaska, staroświecka.

Nie jest najgorszy ostatni pro­gram teatrzyku Buffo i na swój przedwojenny sposób dosyć zabaw­na jest "Syrena", ale prawdziwy, ostry, gwałtowny śmiech wyzwala dopiero teatrzyk "Koń". Pięciu mło­dych chłopaków i dziewczyna przy fortepianie, konferansjerka, pusta scena i żadnych rekwizytów. Nie trzeba więcej. Wystarczy sama pan­tomima.

Gdyby w ubiegłych latach Mar­sjanin odwiedził nasz glob, nie­jedna z wielkich akademii wyda­łaby się mu ogromnym baletem. Gdyby Marsjaninowi wytłumaczono o co chodzi, naprzód by się nadął moralnie i zaczął wygłaszać kazania, a potem rżał ze śmiechu. Nasza literatura zachowała się podobnie jak Marsjanin. Osobiście postawą bardziej racjonalną, albo - jak chcą Adam Ważyk i Paweł Beylin - bardziej empiryczną wydaje mi się gromki śmiech. Nie jest wi­ną młodzieży, że ten śmiech przypomina rżenie. Jest to rżenie mą­drych koni. Tak jak w czwartej podróży Gulliwera.

I dlatego chwalę KONIA. Kiedy gesty narosły w ponure misterium, trzeba misterium zamienić w gro­teskę. KOŃ zrozumiał, że panto­mima jest współczesną formą poli­tycznej satyry. Pantomima jest jednocześnie konkretna i abstrakcyjna, jest z istoty swojej metaforą i skró­tem. Ten typ nowoczesnego dowci­pu scenicznego narodził się w STSie warszawskim, i w gdańskim Bim-Bomie. Łączył nadrealistyczną tre­surę wyobraźni z bardzo rzetelną obserwacją. Tylko dowcip abstrakcyjny pokazuje mechanizm dzia­łania. Jeśli rzeczywistość jest groteskowa, groteska musi być nadrealistyczna. Inaczej nikt nie zauważy, że to jest groteska. Tak powstała polska droga do nadrea­listycznej satyry politycznej. KOŃ jest jej najwyższym osiągnięciem. KOŃ idzie tą samą drogą. Konty­nuuje tradycję przed-październikowych teatrzyków studenckich, ale różni się od nich doskonałością wy­konania, i świetnością techniki ak­torskiej. Pantomima jest bardzo ry­gorystycznym gatunkiem sztuki. I być może, że ten rygoryzm warszta­tu uchronił KONIA, od pseudonimowania aluzyjności i przefilozofowania, które tak zaciążyły nad dalszym rozwojem STS-u i Bim- Bomu. Śmiech KONIA jest bardzo zdrowy i inteligentny. I dlatego wszyscy inteligentni czytelnicy, idźcie zoba­czyć KONIA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji