Artykuły

Maraton z Dostojewskim

PISARZEM, który utrwalił swoją obecność na scenach polskich i światowych, a o­statnio ją jeszcze uintensywnił, jest na pewno Fiodor Dostojew­ski. Wspomnieć należy choćby krakowskie adaptacje i insceni­zacje Andrzeja Wajdy w Teatrze Starym ("Nastazja Filipowna" według "Idioty", "Zbrodnia i ka­ra", a przede wszystkim "Biesy" Dostojewskiego - Camusa). O­statnio obejrzeliśmy w ramach Warszawskich Spotkań Teatral­nych przedstawienie "Braci Ka­ramazow" w adaptacji, reży­serii i scenografii Krystiana Lupy również na scenie Teatru Stare­go zrealizowane. Spektakl ten i podobnie jak "Marzyciele'' i Musila w tej reżyserii wymaga od widza ogromnej koncentracji uwagi, a także wytrzymałości. Przedstawienie trwa osiem go­dzin choć pokazano je także w wersji dwuczęściowej.

Wydaje się jednak, że obaj wybit­ni reżyserzy, choć tak odmiennie traktują materię powieści Dostojew­skiego, spotykają się w punkcie za­sadniczym, wynikającym z wyraźnej obecności elementów dramatycznych w tej prozie nasyconej dialogiem, nieustannymi konfliktami, ściera­niem się, uzupełnianiem i cofaniem racji i poglądów bohaterów, z. któ­rych wyłaniają się ich wybory, de­cyzje, postępowanie. Polifoniczna konstrukcja toku powieściowego po­maga niejako unaocznieniu, ożywie­niu spiętrzonych racji i reakcji. Po­dobnie jak wyrazistość sytuacji, kon­kretność opisów miejsca i akcji, ważność szczegółu sprzyja bogactwu rozwiązań scenicznych, pobudza wyo­braźnię reżysera, aktorów i widzów.

Od ukazania się "Braci Kara­mazow" minęło niedawno 110 lat. A przecież powieść ta wzbogaco­na o doświadczenie wojenne, re­wolucyjne kilku pokoleń, powsta­wania i wyrodnienia kilku deo­logii, nie zatraciła świeżości, a przeciwnie wzbogacona została jeszcze przez nowe zagrożenia i lęki - już o wymiarze global­nym.

W przedstawieniu krakowskim dominuje motyw upartego, dra­matycznego poszukiwania racjo­nalnych uzasadnień dla chaosu świata przesyconego cierpieniem, niesprawiedliwością, zakażonego nonsensem. Uwikłany w poszu­kiwanie racjonalnego wytłuma­czenia tego, co uważa za kos­miczny absurd, szukający ratun­ku w racjonalistycznym wytłu­maczeniu świata, gmatwając się w relatywizmie etycznym Iwan Karamazow doprowadza do klęski własnej i staje się moral­nym sprawcą zbrodni. Jan Fry­cz w tej roli idzie jakby na skró­ty, stara się przedrzeć przez gąszcz sprzeczności nie kompli­kując rysunku tej postaci. Tak klęski własnej i staje się moral­nym sprawcą zbrodni. Iwan konstruuje pozornie logiczny wywód poparty do­świadczeniem własnym, obserwa­cją społeczeństwa i interpretacją historii. W istocie nie wychodzi poza krąg rodzinnego piekła i dzięki temu staje się postacią bardzo konkretną i wyrazistą. Oszczędnie i powiedziałbym o­strożnie, potraktowana została postać Aloszy. Alosza - Pawła Miśkiewicza jest pozornie mało skomplikowany. Ujawnia się je­go bezbronność wobec życia, w którego brudną głębię został rzucony. Mimo wszystko zło nie przylega do niego, za co płaci cierpieniem. Centralną postacią pierwszej części spektaklu stał się Zosima, duchowy przewodnik Aloszy, mający swoje prototypy w postaciach świętych starców chrześcijańskiego Wschodu. An­drzej Hudziak potraktował tę rolę bardzo powściągliwie. I słu­sznie.

Dialogowy, spowolniony tok akcji dynamizują postacie Ojca (Jan Pe­szek - wspaniały epizod w klaszto­rze) i Dymitra (Zbigniew Ruciński). Rola Dymitra - najtragiczniejszego bohatera "Braci Karamazow", biorą­cego na siebie winę, jest może nie do końca wykorzystaną szansą tej in­scenizacji, ale zachowane epizody Dymitra wykorzystał artysta świet­nie.

W rolach Smierdiakowa i Dia­bla osadził reżyser Piotra Skibę. To na pewno jedna z najciekawiej po­traktowanych kreacji tego spektaklu. Morderca i Szatan. Człowiek chory z nienawiści i Duch Drwiny wstrzą­sający światopoglądem Aloszy silniej niż osobiste doświadczenie material­nego zła i tragiczna inteligencja Iwana. Dostojewski znał potęgę sza­tana i wiedział, że jego działanie w myślach i czynach ludzkich materializujące się, może tylko przezwyciężyć nadludzka moc miłości.

Przedstawienie "Braci Kara­mazow" wymaga oczywiście szczegółowszego opisu, analizy środków, jakimi posługuje się re­żyser, muzyki towarzyszącej nie tylko działaniom aktorskim, lecz też intensyfikującej wywoływa­ne przez dialog treści. Podobnie zwraca uwagę scenografia - dyskretna, pozornie uboga, a przecież dobrze służąca reżyserii opartej na pielęgnacji szczegółu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji