Złapani za serce
Choć trema złapała aktorów za gardło i na scenie długo nie mogło zaiskrzyć - to w finale Anna Kurczyna (Julia) i Bartosz Maur (Romeo) złapali widzów za serce. Podbili ich bezpretensjonalnością, wdziękiem młodości i czułością, która niepostrzeżenie "osiadała" na twarzach, dłoniach i w sercach widzów. Łzy, ścierane ukradkiem na przedstawieniu zdradzały, że wszyscy pragniemy miłości. Takiej, co nie przemija i nie umiera. Co najwyżej opuszcza człowieka, gdy ten na nią nie zasługuje.
Historię miłości najsłynniejszych kochanków świata opowiada się na scenie Teatru Osterwy w przejmujących dekoracjach (takich cyprysów nie zobaczycie nigdy i nigdzie) i cudownie wyrzeźbionym przez Pawła Dobrzyckiego świetle.
Kostiumy Aleksandry Semenowicz (także jej scenografia) to małe dzieła sztuki. Przekład Stanisława Barańczaka trafia prosto w serca. No i aktorzy. Tytułowa para jest poza konkurencją. Młodzi, piękni, naturalni, czuli. Kiedy trzeba skupieni, kiedy trzeba zmysłowi - pewnie prowadzą swoje role, ani przez moment nie ocierając się o serialowy kicz. Kapitalny Szymon Sędrowski (Merkucjo), świetny Jacek Król (Tybalt) i Bartłomiej Chowaniec (Benvolio - debiut), precyzyjny Paweł Sanakiewicz (ojciec Laurenty) - no i dwie bardzo dobre role żeńskie. Bezkonkurencyjna Magdalena Sztejman-Lipowska (Marta, piastunka Julii) oraz spragniona miłości i pełna urody Grażyna Jakubecka (Pani Capuletti). Ale brawa należą się wszystkim aktorom.
Za to, że najprościej jak umieli, opowiedzieli nam cudowną historię o pewnej miłości. Opowiadali tak, jakby rzucali nasiona w nasze serca. Te, o których opowiada Anthony de Mello. Pewnej kobiecie przyśniło się, że za ladą jej ulubionego sklepiku stoi Pan Bóg. "A co u ciebie można kupić" - spytała. "Wszystko" - odpowiedział Bóg. "To poproszę dużo pieniędzy, szczęścia, ale przede wszystkim miłości". Pan Bóg przyniósł z zaplecza małą torebeczkę. "Tak mało" - spytała rozczarowana. "To ty nie wiesz, że w moim sklepie sprzedaje się tylko nasiona?"...
