Artykuły

Dwie matki, dwie wiedźmy

- Ta bajka nie zrodziła się z wiedzy, tylko z bezradności wobec tego, jak żyć. Zastanawiamy się, czy można uchronić nasze dzieci przed tym totalnie konsumpcyjnym trybem życia, a jeżeli tak - to gdzie są ewentualne drogi ewakuacyjne - mówi AGNIESZKA GLIŃSKA, reżyserka spektaklu "Jak zostałam wiedźmą" według książki Doroty Masłowskiej wystawianej w Teatrze Studio w Warszawie.

Agnieszka Glińska próbuje ponownie podbić serca młodych widzów, co zrobiła już chociażby "Pippi Pończoszanką", ale też zainteresować przesłaniem dorosłych - dziś w Teatrze Studio premiera jej spektaklu "Jak zostałam wiedźmą" według książki Doroty Masłowskiej. Czy powtórzy sukces przebojowej adaptacji "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku"?

Z Agnieszką Glińską

rozmawia Piotr Guszkowski

Podobno nie byłoby książki Doroty Masłowskiej, gdyby nie Agnieszka Glińska - to prawda?

- Mam w tym jakiś swój udział. Zaproponowałam Dorocie, żeby napisała coś dla nas, dla teatru, ale żeby to było również dla dzieci. Nie musiałam jej zresztą długo namawiać. Nasze myśli po prostu spotkały się pewnego dnia na placu zabaw niedaleko szkoły muzycznej naszych córek.

Dla dzieci ten spektakl będzie bajką, a dla dorosłych... Czym? Ostrzeżeniem?

- Na pewno materiałem do przemyśleń na temat tego, jak sposób, w jaki żyjemy, wpływa na nasze relacje z dziećmi. To jedno z pytań, które sama codziennie sobie stawiam.

"Jak zostałam wiedźmą" będzie kolejną, po zeszłorocznej "Łaumie", dość nieoczywistą propozycją Teatru Studio na Dzień Dziecka - to bajka ze sporą dawką grozy, kierowana zarówno do małych, jak i dużych odbiorców.

- Widzę dużą wartość w spektaklach podwójnie kodowanych. Zależy mi, żeby stanowiły motywację dla rodziców do zabrania dzieci do teatru. Nie jest jednak tak, że my tu grozimy paluszkiem czy wytykamy komukolwiek błędy. Ta bajka nie zrodziła się z wiedzy, tylko z bezradności wobec tego, jak żyć. Zastanawiamy się, czy można uchronić nasze dzieci przed tym totalnie konsumpcyjnym trybem życia, a jeżeli tak - to gdzie są ewentualne drogi ewakuacyjne. I co mamy im do zaoferowania zamiast kupowania? Tych rzeczy naokoło jest coraz więcej, więcej i więcej, jak w nazwie firmy, w której pracują rodzice bohatera "Jak zostałam wiedźmą". Dzieci żyją bodźcami nowych zabawek, kolejnych przedmiotów, którymi obrastamy. Pamiętam, że jakiś czas temu w Teatrze Telewizji robiłam wzruszającą opowieść o chłopczyku, któremu urosły skrzydełka. Rodzice zorientowali się, że jeśli wyrwać mu piórka, zamieniają się w pieniądze. No i obskubali go zupełnie. Więc to nie jest żadna świeża obserwacja. Świeża jest forma, jaką Dorota nadała tej historii. Połączyła dość archaiczny sposób opowiadania z bardzo współczesnymi problemami. Był już w latach 90. film o rodzicach wciągniętych w głąb ekranu, którzy pozostawali głusi i ślepi na rzeczywiste problemy.

W zwiastunie spektaklu to dzieci przypominają zombi zaślepione przekazem z telewizora. A gdzie są w tym czasie rodzice?

- Proces wsysania dzieci od małego w mechanizm rynkowy jest zatrważający. Celowo przez lata nie miałam w domu telewizora, jednak mimo szczerych chęci nie da się uchronić dziecka zupełnie. Dlatego wiem, jak reaguje na reklamy: rozdziawia gębę, patrząc na kolorowe obrazki, zaczyna nucić wpadająca w ucho melodyjkę, w sklepie znajduje produkt i pakuje go do koszyka. Tak to, niestety, wygląda. Ale "Jak zostałam wiedźmą" to także rzecz o tym, że czasem po prostu nie wyrabiamy. Że wcale nie jest łatwo być rodzicem. Dziecko potrzebuje uwagi absolutnej, a my jesteśmy zmęczeni po pracy, mamy swoje problemy i nie poświęcamy mu wystarczająco dużo czasu. Sami wpychamy wtedy dziecku do ręki smartfona czy iPada, żeby mieć chwilę spokoju. Nie mówię tego z pozycji kogoś, kto zjadł wszystkie rozumy. Dobrze wiem, jaką udręką może być ślęczenie z dzieckiem dzień za dniem na placu zabaw, gdy kuszą prostsze rozwiązania. I ja, i Dorota, i większość naszej obsady aktorskiej zmagała się lub zmaga z tymi wyzwaniami. Szczerze opowiadamy o tym, że nie zawsze dajemy sobie radę, ale dostrzegamy problem i próbujemy go rozwiązać.

W kolejnym sezonie będzie w Studio jeszcze więcej Masłowskiej? I Czechowa?

- Wszystko wskazuje na to, że zaczniemy od planowanego od dawna "Rewizora" w reżyserii Nikołaja Kolady. Próbujemy połączyć premierę spektaklu z przeglądem jego teatru i czytaniami tekstów młodych dramaturgów. A potem? Niestety, jest taka paskudna fraza "Jak finanse pozwolą". Ale planów mam bardzo dużo i mam nadzieję, że przynajmniej część z nich uda się zrealizować. W tej chwili rozmawiam z Jarkiem Tumidajskim o wystawieniu bardzo ciekawej, współczesnej rumuńskiej sztuki "BucharestCalling", a sama przymierzam się do "Trąbki do słuchania" Leonory Carrington.

Co z zapowiadaną jakiś czas temu adaptacją filmu Nikity Michałkowa?

- Na razie wycofałam się z tego projektu. Ale dobry moment jeszcze przyjdzie. "Spaleni słońcem" czekają na swój czas. Są takim współczesnym "półkownikiem".

A Masłowska? Dopytuję, bo "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" wypadło świetnie. Przyznam, że połączenie Masłowska-Glińska...

-...działa?

Działa, działa. Choć niech to nie zabrzmi jak podlizywanie się!

- (śmiech) Dziękuję. Bardzo bym chciała kontynuować pracę z Dorotą. Nie zamierzam jej do niczego zmuszać, bo dobrze wiem, że zmuszony artysta nie do końca działa tak, jak świat i on sam by sobie tego życzył. Jednak na pewno będę namawiała Dorotę na współpracę, bo kocham jej literaturę.

Tandem idealny

Agnieszka Glińska po sukcesie "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" znów bierze się za Masłowską. "Jak zostałam wiedźmą" to fascynująca bajka, a zarazem oniryczna opowieść o pustce współczesnych czasów i więzi pomiędzy matką a córką. Gdy mała dziewczynka nie może zasnąć, w jej pokoju pojawia się głodna wiedźma, która latami wędruje po świecie i szuka niegrzecznych dzieci, by ugotować z nich pożywną zupę. Co prawda upatrzonej dziewczynce wiele zarzucić się nie da, jednak wiedźma nie daje za wygraną. Wyprawia ją na poszukiwania chłopca, który najbardziej kocha iPhone'a i czip-sy. Rozpoczynają się wspólne tarapaty, czary i magiczne zaklęcia. W głównej roli występuje Kinga Preis. Na scenie towarzyszą jej m.in.: Monika Krzywkowska, Dorota Landowska, Dominika Ostałowska, Marcin Bosak, Łukasz Simlat, Paweł Wawrzecki, Mirosław Zbrojewicz. Muzykę do przedstawienia skomponował Wojciech Waglewski (w niektórych spektaklach będzie wykonywana na żywo).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji