Artykuły

Iluzja bez iluzji

Prawie cztery godziny wędruje widz po salach i galeriach, pędzi schodami w górę, schodami w dół po Teatrze Studio. I poznaje zaledwie fragment, niekiedy jedynie strzępy sztuki Johna Krisanca i Richarda Rose "Tamara" (w znakomitym tłumaczeniu Małgorzaty Semil). W istocie bowiem mamy do czynienia nie z jedną ale kilkoma sztukami, które się wzajemnie przenikają.

Rzecz rozgrywa się w 1927 w willi Gabriela d`Annunzio (M. Walczewski), pisarza i osławio­nego zdobywcy Fiume. D`Annunzio, odsunięty przez Mussoliniego, godzi się na luksuso­wy areszt domowy w willi Il Vittoriale nad jeziorem Garda. Tu właśnie przyjeżdża Tamara Łempicka (D. Kamińska), pol­ska malarka, by namalować portret poety. Poza nimi w willi przebywa jeszcze osiem osób. Ich losy plączą się w tru­dny do rozwikłania węzeł. Mi­łość, zazdrość i nienawiść, poli­tyczne gry i ambicje, atmosfera gęsta, nasycona erotyzmem - świat niczym ze "Zmierzchu bogów" Viscontiego, świat de­kadencji i faszystowskiego re­żimu.

Podczas jednego przedstawienia widz nie może ogarnąć ca­łości intrygi. Nie dlatego, że jest ona nader skomplikowana, ale dlatego, że styka się z no­wym gatunkiem dramatu - pierwszą ponoć w świecie "sztuką symultaniczną''. Ozna­cza to tyle, że akcja rozgrywa się jednocześnie w kilku po­mieszczeniach (teatr przygoto­wał ich ponad 10).

W tym samym momencie, gdy dwaj aktorzy rozmawiają w salonie, inni są w sypialni, jeszcze inni na schodach. W Teatrze Studio aktor, który zapowiada, że pójdzie do kuch­ni usmażyć omlet, nie schodzi - jak to zwykle bywa w tea­trze - za kulisy, lecz naprawdę idzie do prawdzi­wej kuchni i smaży prawdziwy omlet.

Widz zaś wybiera: może pójść do tejże kuchni lub zajrzeć do innego pokoju. Od tej decyzji zależy jego wiedza o zdarze­niach rozgrywających się w Il Vittoriale. By poznać przynaj­mniej jedną z opowiadanych tu historii powinien wybrać sobie bohatera, za którym będzie konsekwentnie podążał. Musi go ścigać, śledzić, podglądać, wkładając w to cały swój re­fleks, energię i zmysł orienta­cji.

Udała się zatem sztuka o której bezskutecznie marzyło tylu teatralnych eksperymenta­torów: widz aktywnie uczestni­czy w spektaklu. Tyle że jest to zwycięstwo dość przewrotne. Przestrzeń, w której rozgrywa się akcja teatralna, jest tożsa­ma z przestrzenią, w której toczy się fikcyjna fabuła. Wszystko dzieje się tu i teraz, na naszych oczach, niejako "na­prawdę". A przecież uczestni­czymy w doprowadzonej do perfekcji teatralnej iluzji. Za­tem - deiluzja przy iluzji doskonałej.

Mamy do czynienia z teatrem całą gębą, w którym niebaga­telną rolę grają opracowane do najdrobniejszego szczegółu kos­tiumy i dekoracje. Izabela Chełkowska-Wolczyńska stworzyła fascynujący świat - luksuso­we, ekstrawaganckie, przerafinowane i jednocześnie nieco kiczowate wnętrza.

Najważniejsi w tym sztucz­nym świecie są aktorzy. Znaj­dując się ciągle wśród widzów, muszą po prostu być praw­dziwi.

Maciej Wojtyszko, reżyserując ten prawdziwy spektakl, nie ograniczył się do synchroniza­cji aktorskich działań. Wraz z aktorami tak rozłożył akcenty i półtony, by całe to kłębowis­ko ludzkich namiętności było naprawdę wiarygodne. Choć twórcy spektaklu nie zawsze traktują swych bohaterów ze śmiertelną powagą. Przesycony zmysłowością, manieryczny świat d'Annunzia rysują z lekką iro­nią, delikatną choć wyraźną kreską pastiszu.

Zresztą przy tej - co tu du­żo mówić - snobistycznej pre­mierze o autoironii warto pa­miętać. Wykwintna kolacja, wielki świat, ekskluzywne stro­je. Tyle że komponując swój strój wieczorowy trzeba pomy­śleć o wygodnych butach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji