Publiczność od A do Ź
A) apatyczna, aspołeczna, agresywna; B) bezładnie zbita w mniejsze i większe stada; C) ciekawa, o co właściwie chodzi; D) drapieżnie rzucająca się na jedzenie; E) energicznie przebierająca nogami; F) fizycznie znękana; G) galopująca jak suchoty; H) hałaśliwie tupiąca po schodach; I) indolentna; J) jak z choinki urwana; K) kręcąca się w kółko; L) labilna; Ł) łakoma; M) markotna; N) nieszczęśliwa, niespokojna, nie rozumiejąca, o co chodzi, nachalna, nadczynna, nie na swoim miejscu; O) ogłupiała, oszołomiona, ofiara komercyjnej swawoli; P) pazerna, przemęczona, przepychająca się, przebierająca nogami coraz mniej energicznie; R) rozentuzjazmowana i rozdokazywana na wstępie, rezygnacji pełna pod koniec; S) statystycznie przeciętna, skołowana, speszona, snobizmem napompowana; T) traumą ogarnięta, tumorem mózgowym dotknięta, tace z trunkami pustosząca; U) uwiedziona złudnym mirażem, ugoszczona niewystarczająco, upupiona, uwarunkowana jak pies Pawłowa; W) wątpiąca w sztukę, walcząca o pole widzenia, wykorzystana do eksperymentów w bagnie behawioralnym; Z) zahukana, zdeprymowana, zagoniona, znękana, zdegradowana; Ż) żabim okiem wodząca po teatrze; Ź) źle wychowana.
Taka była publiczność na przedostatnim przedstawieniu "Tamary" w teatrze Studio. W sporządzonej na użytek tego tekstu litanii abecadłowej przeważają, jak widać, epitety niezbyt pochlebne, często ze sobą sprzeczne. Nie publiczność temu winna.
Przedstawienie obliczono na około sto osób. Na ostatnie prezentacje wpuszczano i powyżej dwustu. W małych pomieszczeniach z ciasnymi drzwiami nic nie było widać, w ruch szły więc łokcie, deptano po nogach, urządzano rozpaczliwe, często nieskuteczne, marszobiegi za umykającymi w sobie tylko wiadomym kierunku aktorami. Na szumnie zapowiadanej kolacji zabrakło artystów - dla gości ustawionych w tasiemcowych kolejkach po kąski polędwicy czy indyka zabrakło i wina, i wody.
Cel komercyjny zapewne teatr osiągnął. Obliczenie jest proste: 200 x 250 tysięcy zł = 50 milionów. Ładna sumka. Tylko co z klasą, z poziomem, z obiecywaną elitarnością, wyjątkowością? "Tamara" nie utrzymała fasonu do końca - sprzedała swe więdnące wdzięki zbyt wielu naraz. Dlatego publiczność, akomodując się do zaproponowanych okoliczności, była A, B, C - i tak do końca alfabetu. "Ten spektakl jest inny..." - zapowiadał obiecująco program. Ten spektakl był rzeczywiście inny. Wolałabym jednak znaleźć się w kondycji widza na przedstawieniu nie odbiegającym aż tak rażąco od normy.