Tragedia optymistyczna w Teatrze DWP
PIÓRO i karabin - to dwa atrybuty dramatopisarza Wsiewołoda Wiszniewskiego. Działalność bowiem literacka autora "Tragedii optymistycznej" oraz całe jego życie związane były nierozerwalnie ze służbą i walką w szeregach Czerwonej Armii. Materiał do prac literackich czerpał Wiszniewski z własnych przeżyć i doświadczeń. A przeżycia miał niezwykle bogate. Doświadczenia zaś życiowe - owiane romantyką lat Rewolucji.
Pisarz wcześnie poznaje trudy życia żołnierskiego. Gdy wybucha pierwsza wojna światowa, czternastoletni Wsiewołod ucieka z domu na front. Jako ochotnik walczy z Niemcami w Prusach Wschodnich. Służąc w carskiej armii szybko poznaje nieudolność dowódców, despotyzm przełożonych i słabość władzy dzierżymordów. W okopach, potyczkach, bitwach i odwrotach przechodzi twardą szkołę życia. Biograf Wiszniewskiego tak pisze o tych doświadczeniach:
"Pierwsza wojna światowa była pierwszą klasą jego życiowej akademii. Ukończył ją z interesującymi wynikami: jedno ranienie, kontuzja, jeden krzyż i dwa gieorgjewskie medale na piersi. Co jednak oprócz ran i nagród dała mu wojna? Bardzo wiele! Poznał duszę rosyjskiego żołnierza."
Ody wybucha Rewolucja, 17-letni młodzik wiąże swe losy z jej losami: wierny jej pozostanie do końca życia. Wiszniewski walczy w składzie flotylli wołżańskiej, jest artylerzystą pociągu pancernego na Ukrainie, żołnierzem I Armii Konnej, służy na okrętach floty bałtyckiej i czarnomorskiej. W późniejszych latach widzimy go na frontach Czerwonej Hiszpanii. W czasie Wielkiej Wojny Narodowej jest korespondentem wojennym "Prawdy". Bierze udział w obronie Tallina i walczy podczas blokady Leningradu. Przemierza potem wraz ze zwyciężającą Czerwoną Armią tysiące kilometrów na zachód. W korespondencji, którą napisał wtedy autor "Pierwszej konnej" i "Tragedii optymistycznej", czytamy:
"Dotarliśmy pod Berlin 11 kwietnia o 6 rano. Nigdy nie zapomnę wibrującego głosu oficera i jego komendy: "Bateria na stolicę Rzeszy, na twierdzę wroga, za naszych zabitych, za wdowy i sieroty, za okaleczonych, za moją rodzinę wymordowaną przez faszystów - ognia!!" Z prawoskrzydłowego działa baterii strzelałem ja..."
Tak skończyła się piąta wojna Wsiewołoda Wiszniewskiego. Z wojen tych wyniósł Wiszniewski przebogaty materiał życiowych obserwacji i doświadczeń. Można śmiało powiedzieć, że wszystko, co przyoblekł autor w kształt dramatu, powieści czy filmowego scenariusza, wpierw przeżył i przecierpiał na własnej skórze. Nie snuł koncepcji wydumanych za biurkiem, lecz rzucał na papier fragmenty swej żołnierskiej biografii. Na cechę tę zwrócił uwagę Marszałek Związku Radzieckiego Budionny, mówiąc o sztuce Wiszniewskiego "Pierwsza Konna":
"Chcę podkreślić, że tylko Wiszniewski, żołnierz Pierwszej Konnej, jeden z potężnego zespołu jej bohaterów, mógł stworzyć tę sztukę - naszą sztukę - naszej Armii. Bez zmyślania, bez upiększeń, bez zakłamanego patosu opowiedział żołnierz o żołnierzach, bohater o bohaterach, kawalerzysta o kawalerzystach".
Niefałszowanym autentyzmem i wiernością historycznej prawdy odznacza się również "Tragedia optymistyczna", sztuka wystawiona ostatnio w Teatrze Domu Wojska Polskiego w Warszawie. Opowiada ona o trudnym epizodzie z czasów Rewolucji, a mianowicie o zmaganiach komunistów dla utworzenia silnej, zdyscyplinowanej armii, o wyrwaniu zrewolucjonizowanych jej oddziałów spod zgubnego wpływu elementów anarchistycznych. W "Krótkim kursie historii WKP(b)" czytamy:
"Co się tyczy anarchistów, to obecnie ostatecznie rozpadli się oni na drobne grupki, z których jedne połączyły się z żywiołami kryminalno-złodziejskimi i prowokatorskimi spośród szumowin społecznych, inne zajęły się "ideowym" wywłaszczaniem, grabiły chłopów i drobny lud wiejski.,. Wszyscy oni byli przeciwnikami wszelkiej władzy, w tej liczbie i zwłaszcza - przeciwnikami władzy rewolucyjnej, robotników i chłopów, gdyż byli pewni, że władza rewolucyjna nie pozwoli im grabić ludu i rozkradać mienia ludowego."
Oddziały opanowane przez anarchistów chodziły samopas, nie wykonywały rozkazów Rewolucyjnej Rady Wojennej, przemieniały się nierzadko w bandy rabusiów i nożowników. Aby ratować sytuację, Partia wysyłała na zagrożone odcinki komisarzy politycznych, którzy mieli zaprowadzić porządek w zanarchizowanych oddziałach.
W "Tragedii optymistycznej" Wiszniewski kreśli wizerunek kobiety-komisarza, opowiada o tym, jak młoda komunistka po trudnej i niebezpiecznej walce przekształca zanarchizowany oddział floty bałtyckiej w regularny pułk Armii Czerwonej. Systematyczna, obfitująca w dramatyczne momenty praca komisarza jest osią całej sztuki. W osobie kobiety-komisarza autor upostaciował niezwyciężoną siłę i żelazną wolę Partii. Wykazał, że zwycięstwo, które osiąga słaba fizycznie kobieta, wypływa z ideowej i moralnej wyższości bolszewizmu nad ideologią jego wrogów. Postać stworzona przez Wiszniewskiego łączy w sobie prostotę i skromność z męstwem i odwagą. W trudnej sztuce kierowania tłumem pomaga komisarzowi głęboka znajomość ludzkiej psychiki, umiejętność znalezienia klucza do duszy poszczególnego człowieka. Praca wydaje wspaniały plon. I choć w końcu sztuki kobieta-komisarz ginie z ręki wroga, to jednak trud jej nie idzie na marne. Uformowany przez nią oddział wyrusza na dalsze boje, do walki aż do ostatecznego zwycięstwa. Zachowaniem swym w ostatnich chwilach życia kobieta-komisarz dokumentuje tezę, iż "śmierć bywa także partyjną robotą".
Autor "Tragedii optymistycznej" nie poprzestał na zilustrowaniu pewnego epizodu rewolucyjnej epopei, lecz z historii przez siebie opisanej każe wysnuć czytelnikowi głębsze wnioski natury filozoficznej. Filozoficzną problematykę "Tragedii optymistycznej" wyraziście ujął radziecki reżyser Tairow, pierwszy inscenizator sztuki Wiszniewskiego. Powiedział on:
"Praca nad dziełem Wiszniewskiego pokazała nam, że tragedia może być rozumiana inaczej, aniżeli widzieliśmy ją dotychczas. Jeżeli do tej pory rozumieliśmy tragedię, rozwiązanie tragiczne, konflikt tragiczny, tragiczną katastrofę, jako uwieńczenie akcji, to dzięki "Tragedii optymistycznej" zaczęliśmy rozumieć katastrofę tragiczną nie jako zakończenie, lecz jako pewną granicę, jako taki punkt kulminacyjny akcji, który powinien być przezwyciężony w imię triumfu nowego życia".
Wyłóżmy to prościej. Nieustraszona śmierć komisarza optymistycznie utwierdza życie, utwierdza wiarę w nieuchronne zwycięstwo Rewolucji. Optymizmu nie przekreśla więc tragiczny los głównego bohatera, optymizm wypływa bowiem z całej ideowo-politycznej koncepcji utworu. W tym właśnie tkwi novum koncepcji Wiszniewskiego. Autor czyni tu wielki krok naprzód w rozumieniu tragiczności. Od czasów poetyki Arystotelesa tragedia kończyła się zawsze nieuchronną klęską bohatera. Walka o przekształcenie świata, o szczęście ogółu lub poszczególnych jednostek - kończyć się musiała niepowodzeniem. Śmierć stanowiła zaprzepaszczanie ideałów, o które walczył bohater. Wiszniewski nadał tragedii inny sens. Śmierć nie przekreśla zwycięstwa idei. Jednostka ginie, lecz walka toczyć się będzie dalej. Widz wychodząc ze spektaklu jest głęboko przekonany o niezwyciężonej sile ludzi radzieckich, lepiej rozumie sens walki i śmierć w imię szczęścia Ojczyzny.
*
Spektakl w Teatrze Domu Wojska Polskiego trafnie wydobył artystyczny zamysł Wiszniewskiego. Przy wielkiej dynamice i wyrazistości scen masowych, przy całej ostrości dramatycznego konfliktu, reżyserka Lidia Zamkow nie zagubiła heroicznego patosu - patosu czystej, szlachetnej próby - stworzyła widowisko agitujące, namiętne, tętniące życiem, trafiające do serc i umysłów widzów.
Inscenizatorka nie ulękła się drastycznej dla niektórych reżyserów prawdy. Stworzyła szeroki obraz Rewolucji, panoramę a nie oleodruk mdły i ugrzeczniony. Na scenie widzieliśmy ludzi przerażająco złych i otępiałych, zdrajców i wyrzutków społecznych wszelkiego autoramentu. Z kłębowiska dzikich, rozwydrzonych bezkarnością indywiduów, Partia potrafiła stworzyć zwarty oddział bojowników. Na scenie zostało to ukazane w sposób absolutnie i bez reszty przekonywający. Ścieranie się gwałtownych namiętności, żar i pasja, zbrodnia i bohaterstwo - zabłysły w całej jaskrawości i świetle. Reżyserka sięgnęła po monumentalne formy tragedii, wykorzystała zapomniany niesłusznie arsenał środków teatralnych. Nie tuszowała konwencji teatru, lecz przeciwnie, eksponowała ją wyraziście. Prowadzący (Józef Nowak i Ludwik Pak) są np. komentatorami akcji, a za chwilę przemieniają się w jej uczestników. Efekty akustyczne w czasie bitwy zastępuje ilustracja muzyczna. Wreszcie - brawurowa gra aktorska (Bogusz Bilewski w roli Aleksego) i wyrazisty rysunek postaci (Konrad Morawski jako Chrypa) - wszystkie te elementy służą do przekazania nastroju, atmosfery Rewolucji.
Do stworzenia atmosfery owych pamiętnych dni przyczyniła się również scenografia Andrzeja Sadowskiego. Proste, surowe dekoracje, wielki horyzont, pomysłowy układ pochyłych płaszczyzn sceny, świetne, odarte z gałęzi drzewo w akcie trzecim - oto atuty scenografa, który stał się w pełni współtwórcą przedstawienia.
Główną rolę w spektaklu kreowała Ryszarda Hanin. Kobieta-komisarz górowała nad tłumem marynarzy precyzją i logiką myślenia. Aktorka ukazała nam kobietę odważną i surową, pełną godności, a zarazem bardzo ludzką i prostą. Jeśli prowodyr (Jan Świderski) trzymał w szachu załogę pewną tajemniczością, ascetyzmem i niezwykłością w sposobie mówienia i poruszania się, to Ryszarda Hanin, jako komisarz, przeciwnie - była najzwyklejszą w świecie kobietą. Siła jej kryła się w głoszonej przez nią idei. I idea ta musiała zwyciężyć.