Artykuły

O poezją pisanych uczuciach, wyborach i ich konsekwencjach

"Oniegin" w reż. Ireny Jun w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

27 kwietnia, w warszawskim Teatrze Studio, odbyła się kolejna premiera teatralna. Tym razem Irena Jun zaprosiła teatromanów na spektakl "Oniegin" według poematu Puszkina, we własnej adaptacji i reżyserii. Zainteresował ją temat, umiejętne połączenie epiki z liryzmem oraz romantyczne rozterki opisane przez autora poematu, które mimo upływu dwóch wieków, wciąż mogą współczesnych widzów zainteresować. I - co wydaje się nieprawdopodobne - nadal pozostają aktualne, dotykają nas tu i teraz. Poemat wydawać się może lekką, błahą historią pewnej tragicznej miłości. Ale tylko pozornie. W rzeczywistości to opowieść o wyborach, bardzo poważnych, których konsekwencje trzeba ponieść. Jakże często nie chcemy o tym pamiętać! Podobnie jak bohaterowie poematu. Zwłaszcza Oniegin, nieco zblazowany, znudzony życiem młodzieniec, wciąż czegoś szukający. Ale czego? Sam nie wie . A przy tym bardzo samotny. Nieobce to dzisiejszym młodym ludziom. Właśnie te motywy uwypuklono w spektaklu, bardzo subtelnym, momentami przekornym, z nutą humoru, z ironią, z nieodmiennie zachwycającym pięknem poetyckiego języka Puszkina, Juliana Tuwima i Adama Ważyka.

Tytułowy bohater to bywalec światowych stolic i zaścianków, nieustannie rozczarowany kolejnymi miejscami, które odwiedza. Nigdzie nie może znaleźć ani szczęścia, ani miłości. Wciąż, poszukując celu i sensu w życiu, wraca na wieś. Co postanowi? Nic, znowu czeka go pustka. Odtrąca szczerą miłość Tatiany, bowiem on - uwodziciel widzi w niej jedynie kobietę prowincjonalną. Z powodu głupiej pychy uwodzi jej siostrę, ukochaną przyjaciela, poety Leńskiego. Dochodzi do pojedynku. Oniegin zabija Leńskiego. Wyjeżdża, dużo podróżuje, ale w jego sercu wciąż tkwi poczucie beznadziejności i nicość. Po latach ponownie spotyka Tatianę, obecnie zamożną panią, żonę generała, wielką damę. Emocje, ból, głód uczucia dają znać o sobie z wielką siłą. Skrucha przychodzi za późno. A może wcale? Nasz bohater zakochuje się bez pamięci. Ale to już nie ten czas, nie to miejsce. Teraz Tatiana odrzuca jego uczucie. W końcowej scenie przypomina mu, że "szczęście było tak blisko", tylko wówczas Oniegin to uczucie zignorował , odrzucił, gardząc miłością szczerej i wrażliwej dziewczyny, zadając cierpienie bliskim osobom.

Eugeniusz Oniegin (Mateusz Damięcki) to bez wątpienia egoista, cynik, niedojrzały emocjonalnie młodzieniec. Tak, właśnie taki jest główny bohater, ale nie tylko. Splot okoliczności, młodzieńcza lekkomyślność bez złych zamiarów, decydują o jego losie. Młody aktor, wcielając się w tytułową postać, ukazuje człowieka nieszczęśliwego, choć wśród otoczenia uchodzącego za uosobienie dobrej zabawy; poszukującego prawdziwej przyjaźni. Poczucie niespełnienia, brak zakorzenienia, ciągły niepokój, to jego codzienność. Jak się od tego uwolnić? Gotowej odpowiedzi nie ma . Wiadomo tylko, że nie można uciec od odpowiedzialności za własne wybory, za podjęte decyzje. Na tym polega dorosłość. Rolę narratora Irena Jun powierzyła Krzysztofowi Stelmaszykowi. To ważna postać. Komentuje wydarzenia, wyjaśnia elementy biografii, a nawet ocenia bohaterów. Informuje o czasie i miejscu akcji. Jego liczne dygresje wprowadzają widza w klimat epoki, nadają specyficzny charakter przedstawieniu, także dzięki ironicznemu, dojrzałemu dystansowi wobec Eugeniusza.

Spektakl cechuje melancholia, choć bez rzewności. Zachwyca kunszt słowa, idealnie dopracowana dykcja aktorów, którzy smakują każde słowo, cieszą się nim, i tym samym, ową poetycką wrażliwością pragną zarazić widza. I czynią to z bardzo dobrym skutkiem. Łącznikiem między epoką, w której żył i tworzył autor, są kostiumy naznaczone rysem współczesności. A w tle muzyka piękna jak poezja Puszkina - wiolonczela (gra na niej Adam Misiak) oraz przestrzeń dźwięków wyłaniają się zza kolumn.

Jak narodził się spektakl "Oniegin"? Odpowiedzią będzie postać pani reżyser, Ireny Jun, od wielu lat związanej z Teatrem Studio. Swego czasu słynęła z beckettowskich aktorskich kreacji, ze znakomitego wyczucia teatru absurdu. Wciąż pozostaje zakochana w poezji, wciąż oddana jej propagowaniu i znakomita w interpretacji wiersza. Niestrudzenie poszukuje nowych sposobów na oddanie ludzkiej wrażliwości, która od zawsze szuka ujścia w poetyckich utworach. "Poezja, to kraina, w której dobrze się czuję, jestem prawie poetką, nie piszę, ale kiedy mówię poezję, czuję się, jakbym znała ten język" - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji