Artykuły

Oto dramat

"Tu, u Wiszniewskiego forma rozbijająca kanony sceniczne jest umotywowana treścią. Trwa tu emocjonalno-treściowy zwią­zek między masą na scenie i masą na widowni. To jest teatr rewolucyjny".

(FRITZ ERPENBECK)

TEATR Domu Wojska Pol­skiego w swej pięknej sie­dzibie w Pałacu Kultury i Nauki w Warszaw e wystawił "Tragedię optymistyczną" Wsiewołoda Wiszniewskiego. Wiele radosnej i doniosłej treści mieści się w tym zdaniu. To przedsta­wienie niesie bowiem ze sobą du­żo powodów do optymizmu, ma wielorakie i wybitne znaczenie zarówno dla widzów, którzy je obejrzą i przeżyją, jak i dla rozwoju polskiego teatru. Warszawa ma nareszcie okazję w pełni odczuć siłę i piękno rewolucyjnego teatru radzieckiego. Odczuć na przykładzie jednego z najznakomitszych utworów składających się na znany cykl heroicznej, re­wolucyjnej klasyki dramatycznej, związanej tematycznie z Wielkim Październikiem.

Pozostanie zasługą Lidii Zamkow, że pierwsza sięgnęła po "Optymistyczną", umiała przeła­mać opory, jakie w związku z dziełem Wiszniewskiego istniały, umiała o nią walczyć i wystawić ją jako polską prapremierę w czerwcu ubiegłego roku w Tea­trze Wybrzeża w Gdańsku.

"Tragedia optymistyczna" na­pisana w latach 1932 - 1933 jest poetycką i syntetyzującą opowie­ścią sceniczną o marynarzach Floty Bałtyckiej, o uformowaniu z gromady zdemoralizowanych i zdezorientowanych, przeżartych anarchizmem ludzi, bohaterskie­go Pierwszego Morskiego Pułku Czerwonej Armii. Jest to opo­wieść o kobiecie - Komisarzu, ginącej tragicznie po wypełnieniu zadania -sformowania pułku, o walce z interwentami i anarchi­stami i jeszcze trudniejszej wal­ce o ludzkie umysły i serca, któ­re muszą uchwycić sens i treść rewolucji, aby były dla niej zdo­byte. Właśnie - ta ostatnia sprawa jest może w "Tragedii opty­mistycznej" najistotniejsza.

Ktoś trafnie zauważył, że jest w tym dramacie jakaś "filozo­ficzna atmosfera". W pierwszych scenach marynarze Wiszniew­skiego, którzy dokonywali prze­cież rewolucji (rzecz dzieje się już w okresie wojny domowej), mają jakby wypalone serca, szu­kają odpowiedzi na swe wątpli­wości, wahania, rozterki i pyta­nia, szukają treści życia, sensu tego, co zostało dokonane. To szu­kanie odpowiedzi i znajdy­wanie ich w dalszym dzia­łaniu, w walce o inny, lepszy świat, do której ich natchnie i po­prowadzi kobieta - Komisarz, jest najgłębszą, najbardziej ludzką, tą "filozoficzną" właśnie treścią "Optymistycznej". W owym zna­lezieniu odpowiedzi zawiera się chyba optymizm dramatu, jego optymistyczna filozofia, jego mo­ralna wielkość i rozległość pers­pektyw.

Nie ułatwia sobie Wiszniewski zadania. Nie znosi upiększeń i li­terackiego kłamstwa, nie daje entuzjastycznego i rozkrzyczane­go malowidła z dni rewolucji. Nie boi się pokazać momentów okrut­nych i wstrząsających. Takim momentem jest scena wyrzu­cenia za burtę z inspiracji anar­chistów młodego marynarza sym­patyzującego z komunistami i staruszki, która posłużyła Prowo­dyrowi za bezwolne narzędzie pozbycia się chłopaka lgnącego do bolszewików skupionych wo­kół Komisarza. Takim momen­tem jest przede wszystkim sce­na stracenia dwóch powracają­cych z niewoli oficerów, którzy mogli i chcieli całą duszą stanąć po stronie rewolucji. Ci ludzie nie wiedzieli, że prowadzą ich na śmierć anarchiści, zginęli ze straszliwą świadomością tra­gicznego rozczarowania do rewo­lucji, rozczarowania, którego nie chcą do siebie dopuścić w przed­śmiertnej minucie. Okrucieństwa te i przerażające krzywdy ludzkie są dziełem ludzi. A jed­nak ludzie, ci którzy reprezentu­ją sprawy najpiękniejsze i naj­lepsze - zwyciężają. Zwycięża człowiek, zwycięża kobieta-Komisarz, mimo swej śmierci w fi­nale tragedii. Nie roztkliwia się autor "Optymistycznej" nad uka­zywanymi krzywdami, nie prze­raża się nimi. Pokazuje je suro­wo, po prostu, po męsku. Po stra­ceniu młodego marynarza i sta­ruszki rozlega się przeszywający okrzyk jednego z marynarzy: "Bracia! Cośmy zrobili!" - i cichnie w żywym dźwięku har­monii i w dzikim śpiewie nad­chodzącej grupy Aleksego, która żąda zabawy przed wymarszem z okrętu na front. Życie toczy się dalej i walka się toczy. "I to jest właśnie wspaniałe" - mówi Wiszniewski ustami marynarza-narratora.

Porywającą, surową głęboko ludzką prawdą, nie cofającą się przed niczym, urzeka nas ten dramat. Urzeka także prawdą psychologiczną. Przypomnijmy sobie, jak dziewczyna-Komisarz potrafiła potrącić o strunę ambi­cji, indywidualizmu i zaczepnej dumy Aleksego, a także o deli­katną strunę budzącego się mię­dzy nimi uczucia, aby go skłonić do przełomowego wystąpienia przeciwko Prowodyrowi. "Chce­cie widzieć komisarza jako tea­tralnego "bohatera" - pisał Wisz­niewski - mój zamysł jest in­ny". Kobieta-Komisarz jest w przedstawieniu Lidii Zamkow młodą, jasnowłosą dziewczyną, bardzo kobiecą, chwilami subtel­ną, jest bogatym wewnętrznie człowiekiem. Myślę, że polski re­żyser znakomicie rozwija tutaj zamysł autora. Na Wybrzeżu kre­owała tę rolę młodziutka aktor­ka Anna Gołębiewska. W War­szawie gra ją z wielkim napię­ciem nerwów i natężeniem przeżyć Ryszarda Hanin. Aleksy w Gdańsku (Leszek Herdegen) i Aleksy w Warszawie (Bogusz Bilewski) to dwie doskonałe, nieco zresztą odmienne postacie. Herdegen byt na Wybrzeżu bardziej zdecydowany, bardziej dojrzały. Wykonawca warszawski ujmuje impulsywną, rozwichrzoną mło­dzieńczością.

A forma dramatu? Nowator­ska, śmiała, ekspresyjna - jest ona jednym z głównych czynni­ków wspaniałej, współczesnej wymowy "Tragedii optymistycz­nej", jest czymś niesłychanie ważnym i dlatego jako motto ni­niejszych uwag położyłem słowa do niej się odnoszące, sztuka jest opowieścią zwróconą wprost do publiczności wypełnia­jącej teatr.

Autor zwraca się do nas poprzez postacie dwóch marynarzy - "prowadzących". Stanowią one łącznik pomiędzy sceną i widow­nią, ich dziełem jest ów "emocjonalno-treściowy związek między masą na scenie i masą na wido­wni". Są jak chór w antycznej tragedii.

Na pustą scenę wchodzą, wyła­niając się powoli z mroku, jak­by zza horyzontu, sylwetki obu prowadzących. Za nimi schodzi ku widowni oddział marynarzy, staje twarzą w twarz z publicz­nością. "Odłóżcie wasze wieczor­ne sprawy. Morski pułk, prze­szedłszy drogę swoją do końca, do was się zwraca - potomni" - mó­wi Pierwszy prowadzący. A cel tego spotkania z dzisiejszym po­koleniem? - "Proponuję w mil­czeniu zastanowić się, ogarnąć myślą, czym jest dla nas w isto­cie swej walka i śmierć". Tak wygląda początek warszawskiego przedstawienia. I zaczyna się opowieść, czyli właściwa akcja sceniczna, przerywana raz po raz komentarzami i zwrotami prowa­dzących. Zresztą i oni włączają się chwilami do rozgrywających się wypadków. Na przykład po zdradzie Chrypy (pomocnika Pro­wodyra anarchistów) Pierwszy prowadzący wybiega na środek i daje sygnał alarmu. Jest to już sprawa współtwórczej inwencji reżysera, Lidii Zamkow, która będąc wierna Wiszniew­skiemu opracowała utwór w spo­sób bardzo twórczy. Włączyła na przykład wiele tekstu z objaśnień autorskich (pisanych pełnym eks­presji poetyckim językiem i sta­nowiących żywą część dramatu) do słów wypowiadanych przez narratorów.

Przypomnijmy sobie jeden ze zwrotów, jakie ku nam ze sceny padają: "Przypominajcie, przy­pominajcie najlepsze dni, które już przeszły... Ażeby niczego nie zapomnieć, o wszystkim pamiętać i wszystkiego, co trzeba, nauczyć się... Przypominajcie wrogów, kontrrewolucję!..." - Jest w tej sztuce najbardziej bezpośrednia, agitacyjna polityczność, a jednak utwór ani na chwilę nie przesta­je być dziełem sztuki! Takie są konsekwencje wprowadzenia przez Wiszniewskiego tej niezwy­kłej, poetyckiej formy. Nie poka­zuje nam historycznego obrazka, zwraca się do nas jako pisarz współczesny, który pragnie nie tylko emocjonalnie zbliżyć nas do tamtych czasów, kiedy z ludz­kich zmagań i ludzkiego cierpie­nia rodziły się podstawy tych treści, które wypełniają nasze dni, ale także dniom najnowszym powiedzieć, przy pomocy tamte­go przykładu, rzeczy ważne.

Możliwość porównania z przed­stawieniem na Wybrzeżu daje powód do wnikliwszego patrze­nia na dzieło Lidii Zamkow i do pewnych uwag. Otóż wydaje mi się, że młody zespół z Gdańska dał widowisko o pół tonu żywiołowsze i gorętsze. Nieco inaczej, konsekwentniej były tam ujęte role obu prowadzących (łączy się to zresztą z pewnymi niekoniecz­nie korzystnymi zmianami reży­serskimi i tekstowymi w Warsza­wie), bliższa tekstowi była postać "małego Fina", komunisty Wajnenena. Oba przedstawienia jed­noczy jednak zwartość zespołu, siła, żarliwość i ideowa tempera­tura. Teatr Domu Wojska Pol­skiego ma poza tym mocny atut w postaci Jana Świderskiego w roli Prowodyra. Jedną z najmoc­niejszych stron inscenizacji Lidii Zamkow jest wyczucie stylu, for­my i atmosfery "Tragedii opty­mistycznej", a uwłaszcza reży­serowanie scen grupowych, ru­chu na scenie i komponowanie sytuacji. W Warszawie pojawiły się tu trafne ulepszenia w sto­sunku do przedstawienia na Wy­brzeżu (chodzi głównie o począt­kową i końcową kompozycję). Nieodłączną i świetną część spek­taklu stanowi muzyka Lucjana Marii Kaszyckiego, będąca jakby małym poematem symfonicznym zestrojonym z "Optymistyczną".

Na śmierci kobiety-Komisarza, optymistycznej śmierci, kończy się przejmująca i ściskająca za gar­dło opowieść o marynarzach Flo­ty Bałtyckiej w roku 1918, o tym, co czuli i myśleli wywracając stary świat na nice. Morski pułk przechodzi wolno w grupę sta­jącą na wprost widowni - na przodzie Aleksy z harmonią i dwaj prowadzący opowieść. Wra­camy do współczesności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji