Artykuły

Michał Zadara reżyseruje "Zbójców"

- To sztuka o ludziach, którzy są rozczarowani ofertą, jaką daje im świat. Dziś nie ma ważniejszego pytania niż to, dlaczego duża część współczesnego społeczeństwa odczuwa wielki gniew - mówi reżyser Michał Zadara przed premierą "Zbójców" w Teatrze Narodowym.

W rolach głównych wystąpią m.in. Mariusz Bonaszewski i Wiktoria Gorodeckaja. Premiera dziś na Sali Bogusławskiego.

"Zbójcy" to pierwsze młodzieńcze dzieło wielkiego niemieckiego dramaturga Friedricha Schillera. Sztuka wyrosła z nastrojów "okresu burzy i naporu", z nastrojów buntu przeciw "pospolitemu, pełzającemu, nikczemnemu duchowi kramarstwa", którym przesiąkło społeczeństwo niemieckie XVIII w. Była ona wyrazem walki o temat aktualny, związany z życiem i stanem narodu, o prawo krytyki systemu ucisku. Prapremiera tego utworu odbyła się w 1782 r., a jak zabrzmią "Zbójcy" dzisiaj?

Rozmowa z Michałem Zadarą, reżyserem

Jakub Panek: To pana trzeci spektakl w Teatrze Narodowym. Po "Chłopcach z Placu Broni" Molnara i "Aktorze" Norwida sięga pan po "Zbójców" Schillera. To był pański pomysł czy tekst podsunął dyrektor Jan Englert?

Michał Zadara: Pracuję tylko nad tekstami, które sam proponuję. "Zbójcy" Schillera to nieco zapomniany, fundamentalny tekst w kulturze europejskiej. W Polsce ten utwór jest ważny też z tego względu, że ten dramat był podstawowym punktem odniesienia dla Mickiewicza, kiedy pisał IV część "Dziadów". Przepisuje tam twórczo wiele motywów ze "Zbójców", a jedna piosenka jest nawet przepisana wprost.

Przedstawienie zapowiada klip stylistyką przypominający serial "Ekstradycja".

- "Zbójcy" to sztuka o ludziach, którzy są rozczarowani ofertą, jaką daje im dzisiejszy świat. I zamiast coś zmienić, to przeciwko niemu się opowiadają i niszczą go na różne sposoby. W związku z tym, że ma to wiele odniesień do współczesności, nie mam problemu z osadzeniem akcji w danej przestrzeni. Ten gang, który się tworzy w dramacie, nie ma ideologii - on walczy nie za czymś, ale przeciwko czemuś. Tym samym jest podobny do gangowych subkultur miejskich, w których młodzi ludzie, którzy nie mają perspektyw na realizację siebie w legalny sposób, szukają nielegalnych środków, żeby życie przeżyć w interesujący sposób.

"Zbójcy" to tytuł dwuznaczny, bo zbójcami są zarówno ci, którzy się nimi stali, jak i ci, którzy innych nimi zrobili. To, co jest wyjątkowe w tej sztuce, to brak pozytywnego bohatera i brak dobrego rozwiązania.

W swojej inscenizacji nie odnoszę się do konkretnego kraju, ale do wielkiego miasta, które może być w Europie czy w Ameryce. Takiego, gdzie są wielkie niezagospodarowane, zniszczone przestrzenie, gdzie mogą funkcjonować gangi.

Przekładowi, z którego pan korzysta, filologowie zarzucają wiele błędów.

- Jest to tłumaczenie XIX-wieczne Michała Budzyńskiego, ale będziemy nawet bliżsi autorowi "Zbójców" niż twórca przekładu. Tam, gdzie mieliśmy wątpliwości, wracaliśmy do oryginału i tłumaczyliśmy na nowo. To jest chyba najczęściej grany przekład. Oczywiście zawiera błędy, takie proste, jakby tłumacz czasami nie rozumiał, co tam jest napisane, za to on jest najbarwniejszy z tłumaczeń i najbliższy tonowi Schillera. Gdy czytałem sztukę po niemiecku i później inne tłumaczenia, to mi się wydawało, że to nie jest Schiller, z kolei gdy sięgnąłem po Budzyńskiego, miałem wrażenie, że to jednak jest Schiller. On rozumie mieszankę tonów wysokiego i niskiego oraz połączenie tragedii i farsy. W tym tekście, podobnie jak np. w "Królu Learze", powaga jest tak daleko posunięta, że staje się czasami farsą. Tłumaczenia często nie wyczuwają ironii -Budzyński chyba jednak to czuje.

Jak rozumieć dziś tekst Schillera?

- Klasyka z jednej strony jest awangardowa i stawia wyzwania, a z drugiej strony zawsze do nas mówi wprost. Schiller pokazuje nam ludzi, którzy znaleźli się w konkretnej beznadziejnej sytuacji, i zadaje pytanie o perspektywy tego świata. I może dziś nie ma ważniejszego pytania niż to, dlaczego duża część współczesnego społeczeństwa odczuwa wielki gniew. To jest pytanie naszych czasów. Dlaczego są takie wielkie różnice, coraz większe rozwarstwienie społeczne, dlaczego osoby bogate są jeszcze bogatsze, a biedne biedniejsze. Świat często nie daje perspektyw. Ostatnio jechałem rowerem i widziałem po godz. 8 rano mężczyznę, który żebrał ze swoim synkiem. Różnica między perspektywami tego dziecka a np. mojego syna jest przepastna. Jakbyśmy należeli do innego gatunku - to jest rzecz nie do zniesienia i o tym w pewnym sensie jest ten dramat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji