Artykuły

Mocna historia w chicagowskim stylu mówi o masakrze Żydów

Spektakl w reżyserii Nicka Sandysa jest niebywałą zespołową pracą (najlepszy spektakl tego reżysera, jaki widziałem), która przypomni wieloletnim fanom off-Loop Theater "Ghetto" - pamiętną produkcję z podobnie rozrywającymi serce tematami - wystawioną przez nieistniejący już Famous Door Theater Company - po premierze "Naszej klasy" pisze Chris Jones w Chicago Tribune.

Łatwo jest dziennikarzowi w pośpiechu opisać nazistowski obóz koncentracyjny przy pomocy miejsca jego lokalizacji. Często zdarza się przeczytać "Polski obóz koncentracyjny". To doprowadza do wściekłości ludzi, którzy pochodzą z tych stron. Domagają się oni na przykład, by Treblinkę określać jako "obóz wybudowany przez Nazistów w okupowanej Polsce w czasie II Wojny Światowej" (tak właśnie czytamy w Wikipedii). Wszystko tylko nie sformułowanie "Polski obóz Treblinka", które kojarzy się z winą i odbija echem przez dekady.

Kiedy więc Jan Tomasz Gross, urodzony w Polsce amerykański historyk, opublikował w 2001 roku książkę "Sąsiedzi", w Polsce rozpętała się burza protestów. Gross pisał, ze prawie wszyscy Żydzi z Jedwabnego zostali wymordowani nie przez niemieckich żołnierzy, jak poprzednio uważano, ale przez ich polskich sąsiadów - kolegów z klasy, którzy kiedyś brali udział we wspólnych zabawach na szkolnym podwórku. To nie była garstka ludzi. Gross pisał o 1600 zabitych - ponad połowie mieszkańców tego małego miasta w północnowschodniej Polsce. Recenzja książki opisuje miejscowych jako gorliwych katów Hitlera.

Określenie "kolega z klasy" pobrzmiewa przez całą "Naszą klasę", wstrząsający spektakl z repertuaru Remy Bumppo Theatre Company. Największe ryzyko zespół ten podjął inscenizując jako pierwszy w Chicago sztukę napisaną przez polskiego dramatopisarza Tadeusza Słobodzianka. Dramat oparty jest właśnie na książce Grossa i opowiada swoją historię tego, co się stało w Jedwabnem.

Właściwie sztuka opowiada bardzo szczegółowo większa historię, rozpoczynając od szkoły powszechnej, gdy ofiary i kaci byli przyjaciółmi, pokazując zdarzenia (jak przybycie armii sowieckiej) które doprowadziły do samej masakry i jej strasznych następstw, gdy prawda zaczyna wychodzić na jaw, a ci, którzy przetrwali próbują nadać sens swojemu życiu.

Sztuka Słobodzianka - w Polsce przez wielu przyjęta entuzjastycznie, zdobywając prestiżową nagrodę literacką - została przetłumaczona na angielski przez Ryana Craiga. Dziesięcioro aktorów gra tu postaci od ich dzieciństwa do śmierci. Sztuka była wystawiana w Teatrze Narodowym w Londynie, w Toronto i Filadelfii (premiera w Stanach Zjednoczonych). Dotychczas nie była jednak wystawiana w Chicago. I nie można jej przegapić.

Do pewnego stopnia sztuka Słobodzianka podejmuje tę niewyobrażalną historię w podobny sposób jak "The Laramie Project" patrzy na morderstwo młodego homoseksualisty Matthew Sheparda lub Anna Deavere Smith przedstawia "Fires in the Mirror". W stadium zbiorowej brutalności słychać echa "The Lottery". W "Naszej klasie" mamy połączenie narracji i akcji dramatycznej, prezentację wielu punktów widzenia. Spektakl w reżyserii Nicka Sandysa jest niebywałą zespołową pracą (najlepszy spektakl tego reżysera, jaki widziałem), która przypomni wieloletnim fanom off-Loop theater "Ghetto" - pamiętną produkcję z podobnie rozrywającymi serce tematami - wystawioną przez nieistniejący już Famous Door Theater Company.

Pośród wielu bardzo dobrych ról, nie da się zapomnieć napędzanego poczuciem winy Davida Darlowa, grającego Abrama, który uciekł do Ameryki zanim zginęli jego koledzy z klasy. Niełatwo będzie również wymazać z pamięci Matthew Holzfeinda, który odgrywa najbardziej przerażającego łotra oraz Rebekę Sohn, która gra młodą Żydówkę, zmuszoną do przejścia na katolicyzm, by ratować swoje życie. Rachelka zmieniła imię na Marianna, poślubiła katolika Władka (Matthew Fahey), budzącego zarazem wstręt i podziw.

Najistotniejszy w sztuce jest, oczywiście, horror niebywałej brutalności. Dramat uświadamia, że współudział to sprawa skomplikowana, pokazując w jaki sposób ludzie dochodzą do tego punktu - nie próbuje jednak nawet w najmniejszym stopniu usprawiedliwić ich postępowania. Potem, w spokojniejszej, ale równie intensywnej drugiej części, skupia się na prawdzie, która mnie, w niedzielne popołudnie, uderzyła niesamowicie mocno.

Tyle lat minęło zanim prawda o masakrze ujrzała światło dzienne. Dla tych, którzy wciąż żyli, było jednak za późno, by cokolwiek znaczyła. Jest wiele sztuk o morderstwach Żydów w latach 30-tych i 40-tych, niewiele z nich jednak unosi wagę tych czynów i analizuje je z taką głębią. Tu nie ma niewinnych - Amerykanie, jak mówi sztuka, zdecydowali się dowiedzieć mało i zrobić jeszcze mniej.

To jest show w stylu chicagowskim w najlepszym znaczeniu tego terminu: szalona energia, mały teatr, mnóstwo cierpienia, przemiana jednostek w zespół. Możecie także zobaczyć Lindę Gillum, Dennisa Williamsa Grimesa, Arama Mosinoffa, Briana Plocharczyka, Rachel Shapiro and Stephena Spencera. Remy Bumppo często w przeszłosci dokonywał bezpiecznych teatralnych wyborów. Nie tym razem. Strona wizualna spektaklu z projekcjami przygotowanymi przez Johna Boesche jest ujmująco piękna - choć to nie jest przymiotnik, którego się spodziewaliście.

Są tacy, którzy twierdzą, że spektakl nie jest wystarczająco dokładny lub sprawiedliwy. Samo przedstawienie jest długie i trudne do oglądania, jest tu jakiś dziwny spadek, dziwny moment, który nie brzmi prawdziwie. Jednak spektakl zrobił na mnie wrażenie jako jeden z istotnych przedstawień , które chicagowskie teatry pozwalają nam oglądać od czasu do czasu.

Zastanawiasz się, jak ci, którzy przeszli przez to wszystko (lub inne wersje tych wydarzeń) znajdują siłę na kolejny oddech. Oczywiście - gdyby jej nie znaleźli, nie poznalibyśmy ich historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji