Artykuły

Satysfakcja Rogera Watersa

Piątkowe przedstawienie "Ca Ira" nie pozostawiło nikogo obojętnym - świadczyły o tym zażarte dyskusje widzów wycho­dzących z terenów targowych.

Po zejściu ze sceny Roger Waters unikał spotkań z widza­mi. Okazało się, że chciał jak najwięcej czasu poświęcić arty­stom, którzy wcielili w życie am­bitny zamysł stworzenia wiel­kiego widowiska na podstawie jego opery. Pół godziny po pre­mierze udało nam się namówić go na wypowiedź, gdy w hali pod "iglicą" rozdawał autografy chórzystom z London Community Gospel Choir.

Byli znakomici

- Tak, mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem i usłysza­łem - odpowiedział na pytanie o pierwsze wrażenia - Wszy­scy wykonali nadzwyczajną, wielką pracę nad tym przedsta­wieniem. Wielkie wrażenie zro­bili na mnie między innymi soli­ści, ale nie chciałbym wyróż­niać ich z nazwisk, bo wszyscy byli znakomici - mówił Roger Waters, który zaskoczył pu­bliczność - nikt nie przypusz­czał, że podziękowania dla Marka Szpendowskiego i Janu­sza Józefowicza a także dedy­kację dla ludzi działających na rzecz wolności, usłyszymy... po polsku.

Ricka Wentwortha, dyrygen­ta odpowiedzialnego za stronę muzyczną, spotkaliśmy na tar­gach. W rękach miał butelkę francuskiego szampana - pre­zent od producenta spektaklu Marka Szpendowskiego. - Mie­liśmy trochę problemów ze zgraniem partii orkiestry z efektami dźwiękowymi.

Nawet pogoda sprzyjała

- Jeszcze nie ochłonąłem - wyznał nam w niedzielę Ja­nusz Józefowicz, reżyser spek­taklu. - Oczywiście nie wszyst­ko się udało i ja wiem, gdzie po­pełnione były błędy, ale jestem zadowolony. Najbardziej za­drżałem oczywiście wtedy, gdy na posypanej ziemią scenie wy­wrócił się aktor idący na szczu­dłach, z pochodnią w ręce. Nic się jednak złego nie stało. Na­wet pogoda nam sprzyjała, choć prognozy nie dawały nam nadziei - powiedział nam Józe­fowicz, który pochlebną recen­zję usłyszał od samego Rogera Watersa - Być może coś z tego wyniknie w przyszłości. Roger ma pewne plany, ale nie opo­wiem o nich, by nie zapeszyć.

O tych planach najwięcej mógłby powiedzieć Marek Szpendowski, producent spek­taklu.

Na jego zaproszenie do Po­znania przybyła grupa promo­torów. Ich reakcje były general­nie pozytywne, choć na przy­kład menedżera z Anglii wido­wisko zaszokowało zbytnim, jak na operę, przepychem. Krańco­wo odmienne zdanie mieli jego koledzy z USA i Litwy. Na razie jednak nie wiadomo, jaki będzie wymierny efekt ich wizyty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji