Artykuły

Andromacha

Dzieje Andromachy były bardzo pogmatwane, podob­nie zresztą, jak dzieje licz­nych innych postaci z grec­kiej mitologii. Peleusa, ojca Achillesa, powinno było nie być już w Jolkos, bo przebywał na zesłaniu. Nieobecnego na scenie Neoptolemosa, syna Achillesa, zabił w rzeczywi­stości nie Orestes, ścigany w tym czasie przez furie za za­bicie matki, Klitajmestry, uczyniła to bowiem gawiedź, podjudzona przez obrażoną Pytię. Dzieje mityczne są więc zagmatwane, a Eurypi­des, autor "Andromachy", opowiada nam tylko jedną wersję fragmentu, własną mianowicie, w której Peleus, Hermiona i Andromacha wy­stępują obok siebie - w to­warzystwie tylko jednego sy­na Andromachy, gdy w isto­cie miała ich ona z Neoptolemosem dwóch... (itd.)

Przyznaję: nie znałem tej pogmatwanej, niejasnej i ułomnej "Andromachy" (zważcie: tytułowa bohaterka tra­gedii znika w połowie akcji!), ukrytej jakby w cieniu obu "Ifigenii", w cieniu "Heleny" i "Trojanek", obok "Hekaby", składających się na cykl tro­jański wielkiego Eurypidesa. Ale dobrze się stało, że tele­wizja poświęciła "Andromasze" czas i siły swoje - dokonując odkrycia, na które zwykle tak łase są teatry dramatyczne. Owo odkrycie, w dużej mierze spowodowane inicjatywą tłumacza, Stanisława Hebanowskiego (to już drugi jego, po "Antygonie", nowy przekład z greki), umożliwia nam poznanie innego i raczej nowego oblicza Eury­pidesa. Znaliśmy go już jako pisarza, który wybierał kobiety na bohaterki swych dramatów, znaliśmy go jako świetnego psychologa - po­znaliśmy teraz jako subtelnego ironistę (przypomnę pełen zjadliwości i sarkazmu dialog Andromachy i Hermiony), poznaliśmy jako pozbawionego pokory wolnomyśliciela, traktującego bogów i ich wyroki z dystansem i przekorą. Świetnie wypadł w TV przed­stawieniu "Andromachy" obrazoburczy monolog Posłańca, mądrze, sugestywnie i z wiel­ką pasją wypowiedziany przez Jerzego Kamasa.

Reżyserował "Andromachę" Jan Maciejowski - jeden z mych ulubionych reżyserów, który wprawdzie nie jest doktorem filozofii angelologicznej (jak inni, "etatowi" inscenizatorzy dramatu antycznego), lecz wie za to sporo o człowieku i o powodujących nim namiętnościach. Dzięki niemu stary tekst zaczął pul­sować nowym życiem. Scenę Orestesa (młody, zdolny aktor Andrzej Seweryn) z Hermioną (Anna Ciepielewska) zapamiętam na długo. Zapa­miętam chóry. Zapamiętam wreszcie niespodziewanie szlachetnie brzmiącą skargę starego Peleusa, która stała się wielką rolą Władysława Krasnowieckiego. O wyobraź­ni i pomysłowości Maciejowskiego (i Zofii Wierchowicz, autorki scenografii), świad­czył również sposób, w jaki między żywych ludzi z reali­stycznego planu dramatu wprowadzono monologujące "deus ex machina" w osobie bogini Tetydy (Halina Mikołajska).

Piękny to był spektakl; wypada nam cieszyć się, że w dużej mierze złożył się na jego sukces współcześnie brzmiący przekład Stanisława Hebanowskiego, wybitne­go tłumacza, a na co dzień kierownika literackiego Tea­tru "Wybrzeże". Również Maciejowski zjeżdża w tych dniach do Gdańska, reżysero­wać na scenie kameralnej w Sopocie "Wilki w nocy" Rittnera.

PS. Lawina listów "sienkiewi­czowskich" nie słabnie. Pisze do mnie W. Arciszewski zasłużony hodowca, prywatnie także autor popularnej powieści; piszą żołnie­rze: nade wszystko zaś piszą masowo - i to jest żałosne - różni "Kowalscy", bohaterowie anoni­mowej pisaniny, pod którą uginają się listonosze. Na szczęście - w sukurs przychodzą także ludzie rozsądni, jak Jerzy Surdykowski w ostatnich swych "Zapiskach technologicznych" na łamach nie­zielnego "Głosu". Kochani ano­nimowi pisarze: rzućcie się teraz na Surdykowskiego, który miaż­dży "Pana Michała", a mnie daj­cie chwilę odpocząć. Surdykowski trochę młodszy, łatwiej to zniesie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji