Teatralny Poznań imponuje przedsiębiorczością
"Jeżyce Story. Posłuchaj miasta! - Gracze" w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
"Gracze" to rzadki obecnie u nas spektakl, w którym współcześni bohaterowie pokonują swoje problemy.
Jeśli założyć, że teatr jest odbiciem narodowego charakteru - Polacy są najbardziej sfrustrowanym społeczeństwem na świecie. Padają ofiarą historycznych okoliczności albo własnych słabości. Na tym tle "Gracze" Romana Pawłowskiego w reżyserii Marcina Wierzchowskiego z poznańskiego Teatru Nowego są ewenementem.
Jeden z odcinków cyklu spektakli poświęconego mieszkańcom dzielnicy Jeżyce znanej z sagi Małgorzaty Musierowicz pokazuje, że Poznań wciąż jest wzorem skuteczności. Sześć monologów przeplatanych jest przypowieścią o szczurach, które jako najinteligentniejsze po człowieku istoty szukają miejsca w niełatwym środowisku. Zgodnie z zasadą "Yes, you can".
Opowieść o losach poznaniaków z Jeżyc ma swoją uwerturę - cmentarną. Ale i wtedy pastor sprawujący posługę na pogrzebie Polaka o bamberskich korzeniach przypomina o dziedzictwie przybyszy z pogranicza Frankonii i Bawarii. Nie tylko zajęli w Poznaniu miejsce ofiar jednej z epidemii, ale i dawali przykład solidnej roboty.
Wstrząsająca jest historia ofiary wypadku samochodowego. Paraliż nóg, walka o sprawność ruchową rąk i rozstanie z dziewczyną, którego przyczyną były męskie kompleksy - załamałoby wielu.
Tymczasem bohater (Sebastian Grek) "Graczy" wiruje na wózku we wspaniałych piruetach, z promieniującą od uśmiechu twarzą. Mówi, że żadnego losu nie da się odmienić. To wiemy i często nie przynosi nam żadnego pocieszenia. On przekonuje jednak, że dzięki wypadkowi z przeciętniaka stał się gwiazdą narodowej reprezentacji rugby. Spotkał kobietę życia, która nie ma problemu z jego inwalidztwem, a nawet widzi w nim polisę na wspólne życie.
Słuchamy spowiedzi hazardzisty (Dorota Abbe gra mężczyznę). Przez lata wydawał wszystkie pieniądze, jakie zarabiał w warsztacie ojca czy jako szef firmy, którą w końcu okradł. Odrodził się, mając w perspektywie rozpad rodziny. Mówi, że aby zdefiniować siebie na nowo, trzeba sięgnąć dna i odbić się od niego. Dziś jest szczęśliwym człowiekiem.
"Gracze" pokazują rzutkich poznańskich przedsiębiorców. Pierwszy (Paweł Binkowski) zaczynał u boku Jana Kulczyka i uratował karierę Jacka Kaczmarskiego. Renegocjując jego umowę, doprowadził do wydania boksu z całym płytowym dorobkiem barda. Drugi (Andrzej Lajborek) jest pasjonatem kina, który w dobie transformacji postawił na ambitne filmy.
Jego opowieść o tym, jak zarabiał na "Titanicu", dysponując tylko jedną kopią i przewożąc jej półgodzinne części od kina do kina zgodnie z perfekcyjnie przygotowanym rozkładem jazdy, wywołuje salwy śmiechu i podziw. Nie załamał go nawet upadek branży. Znalazł kolejną pasję - lodowisko - i udowadnia, że zawsze można zarobić. Trzeba tylko chcieć. "Yes, you can".