Wyklęta książka
Na scenę Wrocławskiego Teatru Współczesnego po dłuższej przerwie wracają "Lochy Watykanu" według wyklętej przez Kościół powieści Andre Gide'a pod tym samym tytułem w reżyserii Jana Klaty, który być może za parę dni odbierze Paszport Polityki w dziedzinie teatru.
Po zamieszaniu, które narobił Klata swoimi prowokacyjnymi inscenizacjami jest prawie stuprocentowym kandydatem do paru prestiżowych nagród, które będą rozdawać różne zacne gremia. W tym oczywiście do Paszportów Polityki.
Od razu bez bicia przyznaję się, że "Lochy Watykanu" mnie nie zachwyciły, choć jurorzy bydgoskiego Festiwalu Prapremier dali Klacie nagrodę za reżyserię, podkreślając zasługi w budowaniu własnego języka teatralnego. Z takim werdyktem trudno się nie zgodzić. Moim zdaniem "Lochy..." mają parę rys, bo autor adaptacji i reżyser nie poradził sobie z wielowątkowością powieści Gide'a.
Na czym polega fenomen młodego reżysera? Klata czyta wszystko przez dzisiejszy dzień. Pokazuje swoją ocenę sytuacji ubraną w jakiś literacki kostium, który pozwala mu ostro przerysować rzeczywistość. Nie zgadza się na miałkość, cynizm, fałsz i mity. Swoją agresję i bunt wyładowuje w teatrze. Jest bezkompromisowy. Teatralni wyjadacze uśmiechają się półgębkiem: Przejdzie mu.
Bez wątpienia ten trzydziestolatek buszujący po dolnośląskich teatrach, po "Rewizorze" rozliczającym pokolenie rodziców, "Lochach Watykanu" powątpiewających w siłę wiary katolickiej rodaków, "H" wg "Hamleta" Szekspira, do którego przymierzył "Solidarnościowe" mity i wreszcie po ,,... córce Fizdejki" ironicznie i zuchwale zderzającej nas po europejskim zjednoczeniu z więźniami poubieranymi w obozowe pasiaki, jest bohaterem wszystkich teatralnych rozmów. Klata tempa nie zwalnia i zaraz się pojawi we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, gdzie będzie pewnie równie przewrotnie przerabiał "Mechaniczną pomarańczę" Burgessa na teatralne widowisko. Może o swoim pokoleniu? Póki co zachęcam Państwa do obejrzenia wracających na scenę "Lochów Watykanu" (będą grane do 9 stycznia) w reżyserii twórcy, o którym jest głośno. Niezaprzeczalną zaletą przedstawienia jest znakomite aktorstwo. Proszę zwrócić uwagę na pana Hulot (Jerzy Senator) handlującego dewocjonaliami. Pogubionego zupełnie intelektualistę Juliusa (Krzysztof Kuliński), przerażającego w swoich obsesjach Antyma (Bogusław Kierc) czy histerycznego i nieobliczalnego bandziora Protosa (Eryk Lubos). Sam się może wybiorę, żeby zobaczyć, jak ten spektakl dalej żyje.