Artykuły

Morderstwo i satysfakcja Stonesów

Przedstawienie Jana Klaty jest odważne i misternie zrealizowane. Zarazem jednak nazbyt dosłowne i przesycone pomysłami.

Akcję "Lochów Watykanu", opowieści o Francji z początku XX wieku, reżyser przeniósł w rzeczywistość o sto lat późniejszą. Historię spisku "potężnych, tajemniczych sił", które uwięziły Ojca Świętego, zaludniają postaci, które mają cechy współczesnych.

W migawkowych odsłonach poznajemy Antymona (barwny Bogusław Kierc), zażartego masona, naukowca szydzącego z Boga - na samo słowo "Rzym" dostaje napadu kaszlu - nawróconego po cudownym uzdrowieniu. Juliusa, (świetny Krzysztof Miński), zmanierowanego pisarza w pozie autorytetu moralnego, a w istocie konformistę i cynika. Główną postacią dramatu jest Lafcadio Wluiki (doskonały Marcin Czarnik), nieślubny syn Justusa, inteligentny i wrażliwy hedonista i psychodegenerat. Jego odbiciem jest Amedeusz (Jerzy Senator), szwagier Juliusa. Ten producent dewocjonaliów, zahukany przez żonę, w poczuciu misji rusza do Rzymu uwolnić papieża więzionego przez "tajemnicze siły". Tam ginie z ręki Lafcadia, któremu nie spodobał się podczas wspólnej podróży pociągiem.

Przedstawienie jest wyraźnie pęknięte. Pierwsza część jest bardzo dynamiczna. Sceny zbudowane na wielkich wózkach - pomysłowa i doskonale zrealizowana scenografia Justyny Łagowskiej - migają przy klubowych rytmach i kultowych utworach z lat 60. Podwójna jakość prezentowanego w sztuce świata jest czytelna - natchniony Julius marzy o fotelu Akademii, rozmodlona Weronika, żona Antyma, skarży się na wielką niezaradność męża opuszczonego przez braci-masonów.

Część druga jest bardziej nachalna, nasycona kpiną. Zdominowała ją podróż Amedeusza do Rzymu, niemal cała prowadzona w kabaretowym rytmie - od pożegnania z płaczącą żoną, przez miłosną przygodę w rzymskim hoteliku, po spotkanie z fałszywym kardynałem, z wesoło wyśpiewaną "Satisfaction" Stonesów. Niewytłumaczalne śmierć Amadeusza zaskakuje ale nie robi wrażenia. Zastanowienie przychodzi dopiero w momencie samobójczego zamachu Lafcadia, który nie znajduje w sobie wiary ani w Boga, ani w miłość.

Jan Klata zrobił przedstawienie potrzebne. W Polsce rzadko mówi się o papierowych autorytetach, destrukcji młodych, powierzchownym traktowaniu wiary. Spektakl obudowany jest jednak nadmierną ilością znaków, przeszkadza dosadność, która spycha istotę sztuki na dalszy plan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji