Artykuły

W Rosji idzie nowy socrealizm

Należy odrzucić zachodni multikulturalizm i tolerancję i rozwijać kulturę na podstawie tradycyjnych rosyjskich wartości takich jak duchowość i rodzina. To podstawowe założenia nowej Putinowskiej polityki kulturalnej - pisze Roman Pawłowski z festiwalu teatralnego Złota Maska.

Jestem na Festiwalu Złota Maska w Moskwie, najważniejszej prezentacji rosyjskiego teatru. Kuratorka Krystyna Matwienko przygotowała specjalny program wydarzeń dla zagranicznych krytyków i kuratorów, który ma dać obraz nowej rosyjskiej sceny. Od klasyki w interpretacji Konstantina Bogomołowa i Kamy Ginkasa, przez współczesne sztuki Iwana Wyrypajewa i Michaiła Durnienkowa po eksperymentalne formy dokumentalne z Teatru.doc i Teatru im. Josepha Beuysa.

Ale zamiast dyskutować o teatrze, mimowolnie szukamy na scenie aluzji do napiętej sytuacji wokół Ukrainy i nowej polityki wewnętrznej Putina. Czy opony, które spadają dziesiątkami na scenę w spektaklu "Makbet. Kino" Jurija Butusowa z Petersburga to nawiązanie do tych płonących niedawno na Majdanie? Czy scena gejowskiego seksu w "Karamazowych" Bogomołowa z MChAT podpada pod nowe prawo zakazujące propagandy homoseksualizmu? Czy nazwisko wybitnego reżysera Dmitrija Krymowa należy czytać jako aluzję? Polityka zmienia optykę widzenia. Nawet tam, gdzie odniesień nie ma, staramy się je za wszelką cenę wyławiać.

W kuluarach głównym tematem jest nowa polityka kulturalna Rosji. Jej podstawy opracowało ministerstwo kultury, dokument w ubiegłym tygodniu trafił do administracji prezydenta i wkrótce stanie się obowiązującym prawem. Główna myśl: Rosja to nie Europa. Należy odrzucić zachodni multikulturalizm i tolerancję i rozwijać własną kulturę na podstawie tradycyjnych rosyjskich wartości takich jak duchowość i rodzina. Artyści, których prace są sprzeczne z tradycyjnymi wartościami, nie będą mogli liczyć na wsparcie finansowe państwa.

Sztuka szkodliwa dla zdrowia

Autorzy projektu ostrzegają, że przejmowanie cudzych wartości kulturowych prowadzi do "zaburzeń psychicznych, które objawiają się wzrostem przestępczości, alkoholizmu, narkomanii, zachorowalności i śmiertelności, zmniejszeniem długości życia, większą liczbą samobójstw i rozbitych rodzin". Pismo "Kultura" wyrażające poglądy kremlowskiego betonu (jego redaktorka naczelna jest członkiem prezydium rady kultury przy Putinie) podsumowało nową ideologię nagłówkiem, nawiązującym do napisów na opakowaniach papierosów: "Współczesna sztuka może być szkodliwa dla Twojego zdrowia".

Rosyjscy twórcy i krytycy są przerażeni.

- To próba ograniczenia debaty publicznej i sformułowania narodowej ideologii na wzór Chin. Tam również zduszono wolną kulturę i zastąpiono ją obowiązującą ideologią - mówi Aliona Solncewa, publicystka i teatrolożka. - Idzie nowe średniowiecze - dodaje Paweł Rudniew, szef międzynarodowych projektów z teatru MChAT.

Dokument jest o tyle zaskakujący, że w ostatnich latach władza przychylnie patrzyła na sztukę współczesną. Teatr Bolszoj zaczął po raz pierwszy od lat zamawiać współczesne opery, w dużych, państwowych teatrach zaczęli pracować zaangażowani politycznie reżyserzy, tacy jak Bogomołow, w repertuarze pojawiły się współczesne dramaty. Kilka scen przekazano w ręce innowacyjnych twórców: szefem moskiewskiego Teatru im. Gogola został reżyser teatralny i filmowy Kiriłł Serebrennikow, który zmienił ten zapomniany teatr w interdyscyplinarne Gogol Center. Z kolei w Petersburgu dyrektorem BDT, drugiego co do wielkości teatru w mieście, został inny eksperymentator Andriej Moguczij.

Władze liczyły, że wspierając współczesną sztukę, osłabią opozycyjne tendencje i bardziej zwiążą niepokornych artystów z systemem. Ta polityka, której architektem był ideolog Kremla Władysław Surkow, do niedawna zastępca szefa administracji prezydenckiej, w ostatnich miesiącach runęła w gruzach. Fala hurrapatriotyzmu i zacieśniania jedności narodowo-państwowej wywołana anszlusem Krymu wyrzuciła na margines wszystkich, którzy nie pasują do tego wzorca. Artyści trafili do jednego worka z organizacjami pozarządowymi, przeciwnikami aneksji Krymu i innymi "wrogami narodu".

Chociaż oficjalnie nowa ideologia jeszcze nie weszła w życie, jej realizacja już się zaczęła. Ministerstwo kultury zmieniło skład rad eksperckich, które opiniowały granty w konkursach na nowe projekty kulturalne. Np. z rady do spraw finansowania nowej dramaturgii odeszli m.in. wybitny dramatopisarz Iwan Wyrypajew, szefowa niezależnego Teatru.doc Elena Gremina oraz krytyk i dramaturg Teatru Narodów Roman Dołżański. Na ich miejsce nominowano artystów i krytyków o zachowawczych poglądach.

Teatr to miejsce, w którym się nie wątpi

Poligonem wojny kulturowej stał się nieoczekiwanie moskiewski Teatr na Tagance. Legendarna scena, znana w czasach sowieckich z odważnych spektakli Jurija Lubimowa takich jak słynny "Hamlet" z Włodzimierzem Wysockim, obchodzi w tym roku 50-lecie. Moskiewski departament kultury zaprosił z tej okazji grupę młodych twórców, reżyserów, krytyków i scenografów ze Szkoły Teatralnych Liderów przy Centrum Meyerholda, aby przygotowali wydarzenia jubileuszowego sezonu. Już pierwsza ich akcja - wystawa obejmująca całą przestrzeń teatru - wywołała skandal. Jej autorka Ksenia Peretruchina zdjęła ze ścian wiszące od czasów Lubimowa archiwalne fotografie i afisze i zastąpiła je tekstami, które odnosiły się do pamięci historycznej, związków między epoką sowiecką a współczesnością i roli sztuki w społeczeństwie. To nieortodoksyjne podejście do historii najważniejszego rosyjskiego teatru lat 60. i 70. doprowadziło obrońców tradycji do furii. Część krytyki oskarżyła twórców o brak szacunku do przeszłości. Widzowie niszczyli napisy i dopisywali na ścianach swoje uwagi. Myśli takie jak "nie ma obiektywnej historii", "zwracając się ku przeszłości, trzeba wracać do idei nie do form" albo "teatr to miejsce, w którym się wątpi" okazały się nie do zaakceptowania. W konsekwencji teatr musiał zamknąć wystawę przed planowanym terminem.

Po kolejnej akcji - minifestiwalu przedstawień dokumentalnych opartych na materiałach z archiwum teatru - do ataku włączył się senator Oleg Pantelejew, który na posiedzeniu rady Federacji oskarżył "grupę jubileuszową" o wszystkie możliwe grzechy: propagandę homoseksualizmu, popieranie Majdanu oraz obrażanie weteranów wojny ojczyźnianej. Szybko wyszło na jaw, że oskarżenia oparte były na donosie i nie pokrywały się z prawdą: dokumentalna sztuka o Majdanie prezentowana była nie na Tagance, ale w niezależnym Teatrze.doc kilka dni wcześniej, a widzowie z niebiesko-żółtymi wstążkami wpiętymi w ubrania przyszli z Marszu Pokoju, który odbywał się tego dnia w Moskwie. Tematyka przemocy czy homoseksualizmu w ogóle nie pojawiała się w projektach. Departament kultury zażądał przeprosin od Pantelejewa, ten jednak odmówił, tłumacząc, że tylko nagłośnił list od jednego z pracowników teatru.

Rosyjskie nosorożce

Pikanterii całej sprawie dodaje to, że Taganka funkcjonowała w czasach ZSRR jako enklawa niezależnego myślenia, takie spektakle jak "Mistrz i Małgorzata", "Dom nad rzeką Moskwą" czy "Hamlet" przełamywały cenzuralne ograniczenia i odważnie komentowały sowiecką rzeczywistość. Po odejściu Lubimowa w 2011 r. teatr znalazł się w permanentnym kryzysie i dopiero "grupa jubileuszowa" ponownie zwróciła na niego uwagę. Teraz obrońcy tagankowskiej tradycji sięgają po te same metody pomówień i donosów, jakimi posługiwali się przeciwnicy teatru Lubimowa w latach 60. Reżyser Semion Aleksandrowski, który przygotowuje na maj audioinstalację "Radio Taganka", dźwiękową wycieczkę po teatrze i jego historii, postanowił włączyć współczesny donos na teatr do scenariusza jako sygnał, że stary system powraca.

Jak się bronić przed polityką przykręcania śruby? Uczestnicy dyskusji w Centrum Meyerholda o sytuacji rosyjskiego teatru w nowym kontekście politycznym nie mieli dobrej odpowiedzi. Dominował pesymizm: - Gramy dla garstki widzów, nie umiemy wyjść poza krąg znajomych, przekonujemy przekonanych. Teatr polityczny nie ma u nas przyszłości - twierdziła Aliona Solncewa.

- Najważniejszy wybór, który stoi przed twórcami korzystającymi ze wsparcia państwa, to albo podporządkować się sugestiom z góry, albo nie zwracać uwagi i pracować, jakby nic się nie stało. Osobiście najbardziej boję się autocenzury. Brak wolności we własnych głowach jest bardziej niebezpieczny niż oficjalne zakazy - mówił Konstantin Bogomołow.

Dzisiejszą sytuację rosyjskiej kultury najlepiej opisuje sztuka Ionesco "Nosorożec". To opowieść o zarazie, na skutek której mieszkańcy miasteczka zmieniają się w nosorożce. Nie ulega jej tylko jeden człowiek, niejaki Bérenger, który z uporem broni wiary w człowieka. Pytanie, jak długo rosyjskim Bérengerom wystarczy siły, aby odpierać inwazję nosorożców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji