O, roku ów!...
KAŻDY z nas obchodzi w tym lub przyszłym roku swoje dziesięciolecie w Polsce Ludowej. I każdy z nas nosi w sobie wspomnienie tamtych lat - 1944 dla Polski po prawej stronie Wisły, 1945 dla reszty kraju - kiedy z wojennego chaosu i zniszczenia zaczęła się kształtować i budować nowa rzeczywistość. Cóż to były za czasy! Pierwsze upojenie wolnością łączyło się w nich z bezmiarem świeżych i nieprzewidywanych trudności. Jeszcze front krwawił i płonął niedaleko a tu trzeba było organizować życie wojenne i pokojowe - prawie z niczego. Reforma rolna, przejmowanie na własność ludu wielkiego przemysłu, nowy ustrój społeczny i państwowy...
Świadomość celów nie chroniła od doraźnego improwizowania na każdym kroku i stanowisku. Powstawały z tego sytuacje czasem komiczne, czasem tragiczne. Zaciekła, nieprawdopodobna ofiarność ludzi uczciwych i plugawa żarłoczność różnego rodzju hien zdemoralizowanych przez okupację. Okres pionierstwa i okres szabru. Ideowe rozproszenie społeczeństwa zwiedzionego mgłami dwudziestolecia i mitami czasów okupacji. Stopniowe, niełatwe dorastanie do nowych idei różnymi drogami, z różnych pozycji - i zdradzieckie kule kierowane zza węgła przez Polaków do Polaków. Szczęście i groza, śmiech i łzy, wzniosłość i małość, zapał i niedołęstwo, patriotyzm i egoistyczne zaślepienie, osiągnięcia i pomyłki - to wszystko mieszało się razem, nadawało barwę tamtym czasom.
Dziś z dziesięcioletniej perspektywy wydają się one romantyczne.
Zresztą rzeczywiście były romantyczne. "O roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju..." Szkoda, że prawdy o tych czasach żaden z naszych twórców dotychczas nie zdołał zamknąć w powieści, epopei czy dramacie.
Coś z prawdy tej przekazuje nam "Rok 1944" Józefa Kuśmierka. To stanowi też o wartości tej ambitnej sztuki. To decyduje, że publiczność przyjmuje ją z żywym zainteresowaniem a chwilami i wzruszeniem, że odnajduje w niej sprawy bliskie i przeżyte.
Kuśmierek miał się na czym wzorować - na wielkich klasykach radzieckich, którzy w swych epicko dramatycznych utworach dali tak znakomite obrazy trudnych i wspaniałych lat Rewolucji Październikowej. Można by w "Roku 1944" znaleźć pewne podobieństwa formalne z tamtymi sztukami: wieloodsłonowość i pewna epicka opisowość; nikłość akcji "prywatnej" występujących postaci, rozłożenie jej na wiele osób, których losy mają wyrażać dramatyczność epoki. Są i podobieństwa tematyczne: zakończenie sztuki śmiercią sekretarza Partii, który ginie od kuli wroga, zakończenie tragiczne, ale równocześnie umacniające wiarę w ostateczne zwycięstwo dobrej sprawy.
Jednak Kuśmierek - autor bystrych i odważnych opowiadań i reportaży - posłużył się wzorami radzieckimi nie w sposób mechaniczny. Zdołał pokazać odmienność naszej rewolucji, która dokonywała się w innych warunkach i innymi drogami. "Rok 1944" nie jest jednak jakimś cukierkowym i mdłym obrazem pierwszych rewolucyjnych miesięcy w Polsce obrazem, w którym partia, rząd, władza ludowa idą po drodze usłanej kwiatami wśród jednomyślnego entuzjazmu całego społeczeństwa.
Nie - tutaj rozszerzanie się idei rewolucyjnej, zdobywanie coraz większego kręgu ludzi i przekonywanie ich do socjalizmu odbywa się wśród trudnych konfliktów. Nie tylko działa wróg, który morduje na froncie i poza frontem. Wiele kłopotu jest z ludźmi, którzy dopiero przystali do socjalizmu, ale jeszcze nie zdołali uczynić go sprawą swoich serc i umysłów. Trudności są nawet z tymi, którzy są jego gorącymi i namiętnymi bojownikami, ale którzy jeszcze nie we wszystkim do socjalizmu dorośli.
Takim jest w "Roku 1944" komendant milicji Bogdan, młody chłopak, ideowy, zapalczywy rewolucjonista. Kocha ludzi, pragnie im pomóc, umie doskonle poradzić sobie w niejednej sytuacji, ale jest nadto niecierpiwy w swej rewolucyjności dlatego wykracza czasem przeciw praworządności, daje się ponieść pierwszym porywczym impulsom. Jest lewakiem, lewactwo jego jednak płynie nie z doktrynerstwa, ale ze zbytniej gorącości uczuć. Tę dobrze nakreśloną postać, gra z ujmującą szczerością i prostotą BOGDAN NlEWINOWSKI.
Dzięki temu, że autor ujrzał rożnego rodzaju konflikty owych czasów, sztuka jego ma nerw dramatyczny, mówi nam coś o ludziach i ich życiu. Jeśli nie całą prawdę to w każdym razie pokaźną jej część. Kuśmierek potrafi przy tym dać kilka scen o dużym ładunku uczuciowym, umie utrzymać napięcie dramatyczne i zainteresować widza żywym tokiem wypadków, ba, nawet pewną ich sensacyjnością.
Poszukiwanie tej sensacyjności skrzywiło też trochę proporcje "Roku 1944". Na pierwszy plan wysunęła się akcja niedobitków podziemia działających przeciw władzy ludowej i mordujących jej przedstawicieli. Zresztą akcja ta w szczegółach nie pozbawiona jest pewnej naiwności i nieprawdopodobieństwa: po starostwie i komendzie milicji tego miasteczka - nawet jak na pierwsze tygodnie chaotycznego urzędowania - wszyscy szwendają się zbyt bezceremonialnie. Zbrodnicza działalność band była wtedy problemem ważnym, trudnym i bolesnym, ale nie jedynym i chyba nie głównym w ówczesnym życiu. A "Rok 1944" ma ambicje przedstawić to życie w całej jego złożoności.
Autor nie ustrzegł się też miejscami sztuczności i mentorstwa. I jednego i drugiego jest sporo w wypowiedziach Oli, wojewódzkiego sekretarza Partii, nieskazitelnej i trochę posągowej komunistki. Podobnie rzecz się ma z żoną Bogdana, Zosią.
Olę gra RYSZARDA HANIN; swą grą pełną skupienia i dyskrecji dodaje życia tej niedokrwistej postaci, dodaje jej serdecznego ciepła, wewnętrznej treści i naturalności. Nie można tego samego powiedzieć o ZOFII SKRZESZEWSKIEJ w roli Zosi. W ogóle zaś kobiety w tej sztuce wydają się najmądrzejsze i najdzielniejsze, mężczyźni przy nich wyglądają trochę jak dobre, ale nieco niesforne dzieciaki.
I niektóre inne postacie nie udały się autorowi. Najsłabiej chyba wypadł kapitan radziecki (gra go WIKTOR NANOWSKI); blado rysuje się starosta, stary komunista i dawny więzień Berezy (JANUSZ PALUSZKIEWICZ). Ale wiele osób nawet na krótko ukazujących się na scenie ma fizjonomię prawdziwą. Autor potrafił dać im cechy życia i prawdy a teatr wydobył je właściwie. Dobrze podpatrzona jest postać wykolejonego, ale wartościowego chłopca Waldka, którego z łobuzerskim wdziękiem zagrał WITOLD FILLER. STEFAN WRONCKI w dwóch małych scenkach prawdziwie ukazał starego lekarza, któremu patriotyzm i sumienie każą stanąć po stronie budującego się nowego życia. Parę wiecznych woźnych, którzy służyli w starostwie za sanacji, za okupacji i za demokracji, tworzą KATARZYNA ŻBIKOWSKA i KAZIMIERZ CHRZANOWSKI. W rolach zdradzieckich oficerów AK wystąpili z powodzeniem JERZY PICHELSKI, JÓZEF SZCZUBLEWSKI I JÓZEF NIEWĘGŁOWSKI. Spośród gromady "Akowców" wyróżnili się zwłaszcza BOHDAN EJMONT jako zbuntowany przeciw dalszemu życiu w podziemiu Chmura, ANTONI JURASZ jako zahukany chłop, w którym budzi się poczucie krzywdy klasowej i który staje w szeregach wojska ludowego. Także pozostałe role - a jest ich wiele - znalazły dobrych odtwórców w przedstawieniu sprawnie wyreżyserowanym przez WŁADYSŁAWA KRASNOWIECKIEGO. Nadał on mu właściwe tempo, dobrze wypunktował momenty dramatyczne i starał się stuszować słabsze strony sztuki.