Artykuły

Jerzy Felczyński. Pożegnanie (4.07.1927 - 11.03.2014)

Jurek Felczyński pochodził ze słynnej rodziny ludwisarzy. Jego przodkowie w roku 1808 w Kałuszu założyli odlewnię dzwonów i zaczęli je produkować jako firma Braci Felczyńskich. Stali się sławni, przetrwali lata. Do dziś dzwony Felczyńskich cieszą się wielkim uznaniem. Nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. W roku 2008 firma obchodziła 200-lecie istnienia. Jerzy poza aktorstwem, już w wolnej Polsce, zajmował się także ludwisarstwem i kultywował tradycje rodzinne.

Poznaliśmy się w roku 1955, kiedy dyr. Janusz Warmiński zaprosił mnie do Teatru Ateneum na gościnne występy i zaproponował rolę Zawady w ciekawej sztuce Zdzisława Skowrońskiego "Maturzyści". Jurek Felczyński był już w tym zespole od roku 1952, zaangażowany do tego teatru zaraz po studiach aktorskich w warszawskiej PWST. W Ateneum zagrał kilka znaczących ról, które zauważono w prasie. Zebrał dobre recenzje. Należał razem z Mirką Dubrawską, Fredą Sarnawską, Mankiem Kulką i Ryśkiem Pikulskim do najbardziej utalentowanych młodych aktorów tego teatru. Cała ta piątka znalazła się w obsadzie "Maturzystów". Szybko przypadliśmy sobie do gustu. Zaprzyjaźniliśmy się. Uchodziliśmy za zgraną paczkę i spędzaliśmy razem wolny czas.

W tym okresie panowała moda na Stanisławskiego. Zwłaszcza Jurek Felczyński był tą metodą zainteresowany. Sztukę reżyserował Zdzisław Tobiasz. Na próbach co chwila zaglądał do dzieła Stanisławskiego i pobudzał kolegów do dyskusji. Byłem starszy od nich i patrzyłem na nich ze zdziwieniem, jak się podniecają. Któregoś dnia powiedziałem Jurkowi, aby przestał zajmować się Stanisławskim. Zaczął myśleć o roli i o tym, co robi, a nie o tym, co jest napisane w książce. Posłuchał mnie i tak się zaczęła nasza przyjaźń, która przetrwała lata. Potem jeszcze przez kilkanaście lat pracowaliśmy razem i graliśmy w licznych sztukach w Teatrze Nowej Warszawy, Klasycznym (dziś Studio) i w Rozmaitości. Od dzieciństwa marzył o teatrze. Mógł o nim mówić godzinami. Piękne warunki zewnętrzne i zdolności aktorskie sprawiły, że grał mnóstwo ról. Od kostiumowych aż do współczesnych. Interesował się poezją i recytacją. Szalenie muzykalny. Grywał na gitarze. Występował w radiu i w telewizji. Pojawiał się często w filmach, ale były to role drugoplanowe. Zawsze jednak zauważalne. Poza wymienionymi wyżej teatrami grał w teatrach Powszechnym i Ludowym w Warszawie oraz w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu i w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. W pracy solidny i pracowity. Pełen inwencji.

Spotkał się z wybitnymi reżyserami Januszem Warmińskim, Emilem Chaberskim, Henrykiem Szletyńskim, Zbigniewem Sawanem, Adamem Hanuszkiewiczem, Ireną Babel, Jerzym Kaliszewskim, Romanem Zawistowskim, Stanisławem Milskim, Kazimierzem Braunem i innymi. A także z ówczesnymi mistrzami sceny polskiej. Grał Wiktora w "Panu Jowialskim" Aleksandra Fredry u boku ulubienicy Warszawy Mieczysławy Ćwiklińskiej, nazywanej przez wszystkich Wielką Panią Miecią, Olszewskiego w sztuce Włodzimierza Perzyńskiego "Lekkomyślna siostra", Dolskiego w "Wielkim człowieku do małych interesów" Aleksandra Fredry, Kasja w "Otellu" Szekspira, Krogstada w "Norze" Ibsena, Erazma w "Aktorze" Norwida, Kreona w "Medei" Jana Parandowskiego i tytułowego Robin Hooda w sztuce Wandy Żółkiewskiej.

W roku 1981 wyjechał razem z rodziną do siostry w Australii. Spędził tam 15 lat. Mieszkał w Adelajdzie. Zaczął działać na polu kultury. Odnosił sukcesy. Wyreżyserował dla Polonii "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Stworzył Teatr Jednego Aktora. Miał w repertuarze Mickiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego, Norwida, a także Herberta, Różewicza, Wierzyńskiego, Leśmiana i Baczyńskiego. Wędrował z tym teatrem po całej Australii. Dotarł do Nowej Zelandii, Nowego Jorku, Londynu i Paryża. Wszędzie gorąco przyjmowany przez Polonię. Sprowadzał do Australii polskie przedstawienia. Między innymi "Męża i żonę" Aleksandra Fredry z Anną Dymną, Anną Seniuk, Andrzejem Kopiczyńskim i Markiem Kondratem. Robił piękną robotę. Ceniono go tam i szanowano.

Po 15 latach wrócił do kraju w roku 1996. Jeździł z koncertami po Polsce. W roku 2000 w siedzibie Związku Artystów Scen Polskich świętowano uroczyście jego 50-lecie pracy artystycznej. Zmarł w Warszawie 11 marca 2014 roku.

Żegnaj, Jurku. Wykonałeś kawał pięknej roboty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji