Sztuka chodzenie w krynolinie
Pewnej jesieni i zimy roku 178... podczas błyskotliwych rozmów w salonie Markizy de Merteuil powstaje zuchwały pomysł. Jego realizacja wypełnia całą sztukę.
Prapremiera "Niebezpiecznych związków" odbyła się na małej scenie Royal Shakespeare Company w Stratfordzie, we wrześniu 1985 roku. "Niebezpieczne związki" Christophera Hamptona wg powieści Choderlosa de Laclos czterokrotnie wyróżniono jako najlepszą sztukę roku. Trudno osądzić, czyja to zasługa? Autora powieści czy autora dramatu? Choderlos de Laclos (1741-1803) w wieku mniej więcej czterdziestu lat napisał swoją jedyną książkę, będącą nie tylko arcydziełem, lecz także najświetniejszym przykładem gatunku - powieści epistolarnej (napisanej w formie listów). "Więcej nie narzucał się publiczności".
Tą sztuką Zbigniew Zapasiewicz jako dyrektor Teatru Dramatycznego i reżyser rozpoczął sezon 1987/1988.
Miłość, namiętność i pożądanie to tematy, które zawsze budziły zainteresowanie. Tu miłość jawi się w wielu postaciach: jako gra, jako zabawa i namiętność, której nie sposób kontrolować. A wszystko pośród pięknej scenografii imitującej "lustrzany" salon w pałacu Markizy de Merteuil (Ewa Żukowska). Panie ubrane są w krynoliny. Jednak nie wszystkie potrafią w nich chodzić. Do tak atrakcyjnego przedstawienia chciałoby się dodać jeszcze jeden element. Ten najważniejszy: wspaniałe kreacje aktorskie. W "Niebezpiecznych związkach" jest kilka dobrze zagranych ról i jedna wybitna. To prawie epizod, a jednak odtworzony koncertowo. Pani de Rosemonde w wykonaniu Zofii Rysiówny zarysowana dyskretnie, z wdziękiem i przekonywająco, dowiodła klasy tej aktorki.
W głównej roli męskiej, wicehrabiego de Valmont Marek Obertyn. Niestrudzonego uwodziciela pokazuje z dystansem i lekkością, która zwykle nietrwałość uczuć cechuje. Mam wrażenie, że tę rolę Marek Obertyn może zapisać po stronie sukcesów. Olga Sawicka - młoda aktorka grająca w "Niebezpiecznych związkach" 16-letnią Cecylię Volanges, rozwija się w trakcie przedstawienia ze znudzonej panienki w rozkwitającą kobietkę. Krystyna Wachelko-Zalewska ostatnio obsadzona w epizodzie, gra go doskonale: niezły warsztat aktorski połączony z poczuciem humoru pozwala jej być atrakcyjną na scenie.
W programie przedstawienia pojawiły się, modne ostatnio, poszerzone noty o współautorach. Zarówno Wiesława Olko - autora scenografii, jak i Irenę Biegańską - kostiumologa uważam za bardzo uzdolnionych artystów. Od kilku lat śledzę dokonania Ireny Biegańskiej, która debiutowała w "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego i "Operetce" Gombrowicza właśnie w
Teatrze Dramatycznym. Wcześniej projektowała ubiory dla "Mody Polskiej". Na mnie wrażenie zrobiły jej "prowincjonalne" kostiumy w "Manekinach" Rudzińskiego wg Schulza (Teatr Wielki). Biegańska była także autorem kostiumów do "Skrzypka na dachu" Bocka/Steina w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Współpracowała tam właśnie z Wiesławem Olko - scenografem, który zaprojektował także m.in. dekoracje do "Makbetha" i "Traviaty" Verdiego w Teatrze Wielkim w Warszawie. W 1986 roku przyznano mu Wawrzyn "Radaru" za oryginalne propozycje scenograficzne.
Teatr Dramatyczny i pracujący tam ludzie są na "nowej drodze" artystycznej. Oby im się udało!