Co widać i czego nie widać w Teatrze Nowym
Nowym dyrektorem Teatru Nowego w Poznaniu został Janusz Wiśniewski, którego witam jako wielbiciel jego spektakli w tym teatrze z lat 80. W kontekście propozycji zatrudnienia jego poprzednika - Eugeniusza Korina jako stałego reżysera, pozwolę sobie na pewne przypomnienie. Gdy w dziesiątą rocznicę objęcia przez Korina kierownictwa realizowałem dla TVP3 w Poznaniu film "Nowy Teatr? Teatr Nowy!" jeden z jego uczestników, Erwin Axer - wielki artysta polskiej sceny - powiedział, że jest w kraju może pięć teatrów najwyższej klasy i w tej piątce mieści się poznański Teatr Nowy. A jest to zasługą tradycji, jaką stworzyła Iza Cywińska, jak i twórczej, oryginalnej kontynuacji owego dziedzictwa przez wybitnie utalentowanego reżysera i menadżera w jednej osobie: Eugeniusza Korina.
Słowa te są aktualne i dzisiaj, a potwierdzeniem zdolności organizatorskich już byłego, niestety, dyrektora niechaj będzie znakomicie (i obrany zespół aktorski Nowego oraz gruntownie odnowiony, po przeprowadzonej z rozmachem przebudowie - budynek teatru). Dorobek Korina to też powstałe na tej scenie wybitne spektakle jak np. "Piękna Lucynda", "Ghetto", "Czerwone nosy", "Królowa piękności z Leenane", "Oświadczyny uwielbienia na Jubileusz Krystyny Feldman" wg jednoaktówek Czechowa, a także od lat niesłabnąca frekwencja.
Gdyby ludzie teatrowi niechętni bez uprzedzeń zobaczyli najnowszy spektakl w Nowym: wyreżyserowaną przez byłego dyrektora farsę Michaela Frayana "Czego nie widać", zobaczyliby obecność Korina w Poznaniu we właściwych proporcjach.
Powiem wprost: rzecz jest pierwszorzędna i opowiada o "teatrze w teatrze". Znakomicie wyreżyserowana i świetnie zagrana elektryzuje i trzyma w napięciu rozładowywanym salwami śmiechu (często przez łzy) od wejścia na scenę Grażyny Korin - aż do ukłonów. Byłem na tym pysznym spektaklu dwa razy i nie czułem, że trwa on trzy godziny; no, może za pierwszym razem mniej precyzyjnie grany był akt III, jednak gdy wróciłem na widownię po dwóch dniach - aktorzy grali wręcz finezyjnie. Brawa! Równie mocne dla całego zespołu i dla każdego aktora z osobna. Nie będę ukrywał, że czuję się z Teatrem Nowym mocno związany, gdyż pracowałem w nim przez pięć lat (1982 -1987) po ukończeniu, nieco abstrakcyjnej, poznańskiej polonistyki i po rewolucji "Solidarności" (1980 - 1981). Odbyłem w nim w tym czasie pierwszorzędne studia teatralne praktykując za kulisami, na scenie i proscenium; na widowni, w teatralnym barze i gabinecie "literatów"; prowadząc nieustanne rozmowy o sztuce, polityce i życiu min. z I. Cywińską, S. Kwaśniewską, J. Michałowskim, W. Komasą, M. Kwiatkowskim czy R. Chojnackim. W ten sposób wyrobiłem w sobie - słuch teatralny. To on pozwalał mi "prorokować" po pierwszej generalnej "Końca Europy", że z tą sztuką Wiśniewski podbije Europę, a po premierze "Trzech sióstr" Czechowa życzyć Nyczakowi, ich reżyserowi, nagrody Swinarskiego, którą później dostał. Tenże "słuch teatralny" każe mi zachwycać się najnowszym spektaklem Korina i stawać po stronie prawdziwych talentów, których jest tak mało.