Artykuły

Kmicic już nie krzepi

Reanimacja trupa nie jest zajęciem przynoszącym spektakularne efekty, dlatego dziwi mnie zdziwienie tych wszystkich, którzy piszą, że Janowi Klacie nie udało się uwspółcześnić Sienkiewicza. Owszem, jest Klata człowiekiem zdolnym, ale takich zdolności nikt nie posiada (z jedynym znanym z Nowego Testamentu wyjątkiem). Realizując sceniczną wersję "Trylogii" na scenie krakowskiego Starego Teatru, reżyser podjął się zadania nie tyle karkołomnego, co beznadziejnego. Zrobić to się da, jak widać, tyle że nie ma to sensu. W opiniach na temat spektaklu z jednej strony krytycy podkreślają maestrię inscenizacyjną, z drugiej ze zdumieniem zauważają, że nie wynika z tego przedstawienia to, co wynikać powinno. A mianowicie głęboka diagnoza naszego narodowego charakteru, wizja polskiej historii i współczesności. Podszyte jest to przekonaniem, że, jak powiedział Zygmunt Krasiński o Mickiewiczu, "my z niego wszyscy". Bo i też tak było. Od kiedy pojawiła się "Trylogia", wszyscy byliśmy z Sienkiewicza. Gdzieś na przełomie XIX i XX wieku w narodowym imaginarium Skrzetuski i pan Wołodyjowski bezpowrotnie na długie dziesięciolecia zastąpili Konrada Wallenroda i pana Tadeusza. I niektórym chyba wciąż się wydaje, że Sienkiewiczowscy bohaterowie są bohaterami naszej wyobraźni, że Kmicicowie i Zagłobowie to ekstrakt z polskości. Od dawna nie jest to prawda. Widać to było już dziesięć lat temu przy okazji ekranizacji "Ogniem i mieczem", zrealizowanej w końcu przez tego samego Jerzego Hoffmana, który sfilmował i "Pana Wołodyjowskiego", i "Potop". Dlaczego tamte filmy z lat 70. XX wieku budziły i wciąż budzą emocje, a ten pochodzący z lat 90. już nie? Czy to wina reżysera? Bynajmniej, to my się zmieniliśmy. Czy dziś jest do wyobrażenia ogólnonarodowa debata pod hasłem "kto ma prawo zagrać Kmicica" (na początku lat 70. wielu uważało, że Olbrychski takiego prawa nie ma)? Oczywiście, że nie. Zresztą porównajmy kreacje Michała Żebrowskiego w "Ogniem i mieczem" oraz wspomnianego Olbrychskiego w "Potopie". Wszystko, co robi Kmicic w "Potopie" - jego wielkość i małość, jego wzloty i upadki - jest na serio. Olbrychski uosabiał wtedy ważne dla Polaków dylematy i grał, wiedząc o tym. Tymczasem Żebrowski wystąpił po prostu w kostiumowej ramocie a la "Trzej muszkieterowie" tyle że opowiadającej o historii naszego kraju. Dlatego "Trylogia" Klaty była skazana na porażkę. Kolejne próby reanimacji Sienkiewicza również nie mają szans. Chciałbym napisać, że to wszystko przez Gombrowicza i innych prześmiewców, którzy dokonali dekonstrukcji pisania "ku pokrzepieniu serc". Niestety nie byłaby to prawda. Kolejny raz używam słowa "niestety", pisząc o powolnym odchodzeniu Sienkiewiczowskiego idiomu w przeszłość. To dlatego, że mając go za sobą, mogliśmy z grubsza określić naszą tożsamość, wie-dzieliśmy, jacy jesteśmy. Dziś, po dwóch dekadach bezprecedensowej w naszej historii prosperity, poddani naciskowi globalizacji, już tego nie wiemy. I dlatego Sienkiewicz nie ma nam już wiele do powiedzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji