Artykuły

Kontusz i ogórki

ZASADNICZA linia naszego repertuaru teatralnego jest bez wątpienia słuszna. Chodzi o wydo­bycie z dziejów naszej literatury te­go wszystkiego co kształci umysł i serce widza, co pomaga mu widzieć historię i jej ludzi bez idealizacji. Jakie sprzeczności klasowe nurto­wały społeczeństwo na danym eta­pie i jak wyglądał układ sił klaso­wych - oto pytanie, na które powi­nien odpowiedzieć widzowi każdy teatr, jeżeli wkracza na terytoria historyczne. Bezsprzecznie, wiele u nas zrobiono w dziedzinie popula­ryzacji klasyki literackiej - swojej i obcej.

Zdawaćby się mogło, że wysta­wiając Kraszewskiego - ulubieńca szerokich mas czytelniczych, teatr pragnie na nowo odczytać i pokazać to, co w jego twórczości odkrywcze i postępowe.

Jest rzeczą bezsporną, że nurt po­stępowy w twórczości Kraszewskie­go zajmuje pokaźne miejsce. Autor "Rachunków" występował przeciw­ko arystokracji i szlachcie, pragną­cej ugody z Habsburgami. Jego po­wieści, jak np. "Stara baśń" w czasach zaboru - podtrzymują ducha patriotyzmu w narodzie.

Nie można jednak przy udostęp­nianiu naszej klasyki, pokazywać widzowi dzieła trzecio- a nawet czwartorzędne o bardzo przeciętnej zawartości problemowej i wycho­wawczej. Żeby nie być gołosłownym, przypomnijmy pokrótce komedię "Panie Kochanku'' wystawioną przez Teatr Domu Wojska Polskiego. Książę Radziwiłł (Panie Kochanku) "uprawia" zaloty wobec narzeczonej swego śmiertelnego wroga Teofila Sysucia, który pod przybranym nazwiskiem dostaje się na dwór w Nieświeżu, by porwać swą bogdankę. Udaje mu się ją wykraść, lecz w czasie ucieczki wpadają w ręce pogoni. Radziwiłł rozpoznaje w zalotniku swego dawnego wroga i zamierza pozbawić go życia. Ratuje go Leosia Puciatówna, której książę obiecał niegdyś wszelką pomoc, jeżeli tylko zwróci się do niego z prośbą i okaże darowany przez niego pierścień.

Kraszewski uczynił z Radziwiłła wesołego kłamczucha, miłośnika polowań, o pogodnym charakterze z nadmierną słabością do młodych, a ubogich szlachcianek. Przyzwy­czailiśmy się już do oglądania na scenach naszych teatrów życia klas posiadających w aspekcie demaska­torskim. Zasadniczą cechą tego demaskatorstwa jest wyolbrzymianie ujemnych cech postaci, przeciwko którym wymierzone jest oskarżenie autora. "Wassa Żeleznowa" stanowi uogólnienie klasy upadającej, ponieważ Gorki, wyolbrzymiając złe ce­chy tej postaci, uczy przez to wi­dzów gorącej nienawiści do burżuazji i jej życia. Tak powstaje wielki realizm, który uczy nas kochać to wszystko co postępowe i ludzkie, a który zarazem uzbraja nas do walki z tym, co jest pozostałością znie­nawidzonych ustrojów - feudalizmu i kapitalizmu. Bywa rów­nież demaskatorstwo małego ka­libru, które nie przynosi nic więcej z wiadomości o życiu np. magnaterii ponad to, co już wiemy o niej z pra­sy i publikacji. Gorzej jeszcze, gdy pokazywanie obrazu życia magnaterii, jak to ma miejsce w omawianej sztuce Kraszewskiego, odbywa się na bazie sytuacji zaprawionych łagodnym, a głupawym humorem, który widza pobudza do śmiechu, a nie do myślenia. Tak więc, na de­maskatorstwo tego gatunku nie po­winno być u nas miejsca nawet wówczas, gdy istnienie swoje zawdzięcza ono klasykom.

Istnieją w tej anegdocie sytuacje, w których teatr mógł pokazać prawdziwe oblicze magnaterii polskiej. Są to sceny zalotów Radziwiłła do Leosi Puciatówny. Tu było miejsce na pokazanie brutalności magnata, który z racji swojej pozycji klasowej nie potrzebuje się uciekać do perswazji i próśb.

Wartość i ostrze antyfeudalne tej sztuki możemy dostrzec tylko wtedy, gdy przyjrzymy się jej przez teleskop albo lupę zagarmistrzowską, w przeciwnym razie nie dostrzeże­my wiele, bowiem akcja tej anegdo­ty rozgrywa się w atmosferze wza­jemnego "kochajmy się". Do tego przyczynia się jeszcze kreacja aktor­ska Janusza Paluszkiewicza. Cóż z tego, że jest wspaniały w tej roli i wzbudza huragany śmiechu na wi­downi. Błędem jest, że czyni postać tę zbyt sympatyczną i nie budzi przez to u widza uczucia pogardy i ironii wobec "króla magnatów", a tym samym pogłębia niedostatki ideowe tego utworu.

W latach międzywojennych na okres letni przypadał sezon ogórko­wy, podczas którego wystawiano byle "sztuczydła", ponieważ widow­nia świeciła z reguły pustkami. Wy­daje mi się, że i tę niechlubną tra­dycję z której w zasadzie zrezygno­wały już teatry, możemy z korzyścią odrzucić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji