Artykuły

Bojkotować czy nie bojkotować? Nie zrywajmy więzów z rosyjską kulturą

W razie eskalacji konfliktu z Ukrainą kultura może być ostatnią nitką łączącą Rosję z Zachodem - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Zbrojna interwencja Rosji na Krymie zmusiła do zajęcia stanowiska nie tylko polityków, ale także ludzi kultury w całej Europie. Twórcy i kuratorzy współpracujący z rosyjskimi instytucjami zadają sobie pytanie, czy powinni realizować dalej swoje projekty, czy też wziąć udział w bojkocie Rosji.

Niektórzy dokonali już wyboru: wybitni reżyserzy teatralni Alvis Hermanis i Krystian Lupa zawiesili współpracę z rosyjskimi scenami. Na zaplanowane występy do Rosji nie pojadą łotewskie teatry Nowy i Narodowy z Rygi, kanadyjskie i czeskie festiwale filmowe wycofały się ze współpracy z festiwalem dokumentalnego kina rosyjskojęzycznego ArtDokFest. Do bojkotu innej ważnej imprezy - międzynarodowego biennale sztuki Manifesta 10, które ma się odbyć latem tego roku w Petersburgu - nawołują artyści wizualni z Zachodu.

Inter arme silent Musae

Zwolennicy bojkotu argumentują, że trudno zajmować się sztuką w sytuacji, kiedy świat stoi na krawędzi globalnego konfliktu. "Podczas wojny muzy milczą" - napisała w liście do rosyjskich widzów Guna Zarina, łotewska aktorka, która w proteście przeciw agresji na Ukrainę zawiesiła swój udział w spektaklu "Medea" na scenie moskiewskiego Gogol Center. Podobnego argumentu użył Krystian Lupa, który miał reżyserować w teatrach w Moskwie i Petersburgu. W wywiadzie dla "Newsweeka" reżyser powiedział, że wgłębianie się w artystyczne dylematy byłoby dla niego "ignorowaniem horroru dziejącego się na ulicy i w gabinetach polityków".

Część artystów się obawia, że ich udział w finansowanych przez rosyjskie państwo przedsięwzięciach kulturalnych może zostać wykorzystany propagandowo przez Kreml do neutralizowania negatywnych skutków interwencji na Ukrainie i budowania pozytywnego wizerunku Rosji. Wskazują na doświadczenie z olimpiadą w Soczi. Kiedy na kijowskim Majdanie siły specjalne popieranego przez Rosję prezydenta Janukowycza strzelały do manifestantów, na olimpijskich trasach sportowcy rywalizowali jak gdyby nigdy nic.

Rozumiem racje uczestników bojkotu, ale się z nimi całkowicie nie zgadzam. Bojkot kulturalny uderzy nie w tych, w których jest wymierzony: w polityków Jednej Rosji, urzędników Putina i popierających ich oligarchów. Dotknie przede wszystkim środowiska artystyczne i publiczność kulturalną w Moskwie i Petersburgu, czyli tę część społeczeństwa rosyjskiego, która myśli niezależnie i jest krytycznie nastawiona do Putina i jego agresywnej, neoimperialnej polityki. Kremlowscy aparatczycy nie odczują braku spektakli Lupy czy Hermanisa, nie będzie im brakowało aktorstwa zjawiskowej Zariny ani kanadyjskich filmów dokumentalnych. Przeciwnie, ucieszą się nawet z zachodniego bojkotu, bo dostaną w końcu do ręki argument, aby zepsutą i wypaczoną kulturę Zachodu zastąpić rodzimymi dziełami. Na przykład prawomyślnych twórców, którzy podpisali list popierający rosyjską interwencję na Krymie.

Kulturalna izolacja Rosji jest na rękę Putinowi, osłabia bowiem jego naturalnych przeciwników - prozachodnią inteligencję i kręgi artystyczne. Bojkot może w tej sytuacji osiągnąć cel odwrotny do zamierzonego i stać się pretekstem do ograniczenia oficjalnej wymiany kulturalnej z zagranicą (już dzisiaj urzędnicy kremlowscy pytają, dlaczego mają finansować twórczość artystów krytykujących Putina i rosyjskie państwo), zniszczy relacje kulturalne budowane z takim trudem w ostatnich kilkunastu latach i w konsekwencji uderzy w nowoczesne rosyjskie instytucje kultury, które opierają swój program na współpracy z Europą.

Chora fantazja polityków

Te zagrożenia doskonale rozumie Kiriłł Sieriebriennikow, wybitny reżyser filmowy i teatralny, od niedawna szef moskiewskiego Teatru im. Gogola, który pod jego kierownictwem zmienił się w tętniący życiem Gogol Center. To właśnie ten teatr najbardziej ucierpi na bojkocie: oprócz "Medei" z Zariną odwołano zaplanowane na kwiecień występy Teatru Narodowego z Rygi z "Woyzeckiem" Büchnera i "Staruchą" Charmsa.

W emocjonalnym tekście napisanym w odpowiedzi na bojkot łotewskich artystów Sieriebriennikow stwierdził, że gościnne występy artystów z Łotwy przyczyniłyby się do złagodzenia napięcia i w żadnym razie nie byłyby wyrazem poparcia dla wojny czy interwencji na Krymie. "My, tak jak i oni, nienawidzimy wojny, i tak samo chcemy, aby ten koszmar jak najszybciej się zakończył. (...) Jesteśmy równie przerażeni tym, co się dzieje w Rosji i na świecie. Kontynuowanie mimo wszystko współpracy, zamiast zrywania stosunków i niszczenia przyjacielskich relacji, oznaczałoby, że my, ludzie teatru, nie wierzymy politykom, że nie chcemy podporządkować się ich wypaczonej logice. Niestety, teraz wszystko zostało zniszczone. Teraz oni nie przyjadą do nas, a my do nich. I jaki jest efekt? Wojnę na naszym terytorium rozpętaliśmy my sami. Sami opuściliśmy żelazną kurtynę. Politycy triumfują, świat ulega ich chorej fantazji..." - napisał Sieriebriennikow.

Na szczęście nie wszyscy przyłączają się do bojkotu. Organizatorzy biennale Manifesta poinformowali w tym tygodniu, że finansowana z pieniędzy europejskich impreza odbędzie się w zaplanowanym terminie. "Biennale jest katalizatorem lokalnego i międzynarodowego życia artystycznego i aktywizuje te kręgi, które chcą brać udział w międzynarodowej wymianie kulturalnej. Jesteśmy przekonani, że odwołanie projektu przyczyni się do eskalacji retoryki zimnej wojny i nie przyniesie odpowiedzi na skomplikowaną sytuację geopolityczną, która ją wywołała" - głosi oświadczenie fundacji Manifesta. Wystawa ma się odbyć w historycznych wnętrzach Pałacu Zimowego, weźmie w niej udział ponad 40 artystów z całej Europy. Biennale ma towarzyszyć realizowany w mieście program społeczny, który przygotuje polska kuratorka Joanna Warsza.

- Mamy świadomość, że Manifesta może zostać wykorzystana przez polityków jako platforma dla ich własnej obłudnej promocji. Jednak jest i powinno być naszym celem, aby wystawa inspirowała dyskusję, zadawała pytania i aby oddziaływała nawet po zamknięciu zaplanowanym na jesień 2014 - podkreślił główny kurator wystawy Kasper König.

Przekonanie, cynizm, ochrona

Zwolennicy izolacji kulturalnej Rosji wskazują na polityczne zaangażowanie rosyjskich ludzi kultury po stronie władzy. Już ponad 400 artystów, dyrektorów teatrów i muzeów podpisało list popierający politykę Kremla. Wśród nich filmowiec Paweł Lungin, aktorzy Siergiej Biezrukow i Aleksiej Batałow czy reżyser teatralny Walerij Fokin. Trudno jednak z zachodniej perspektywy ocenić, czy za decyzją o podpisie stoi rzeczywiste poparcie dla agresji, cynizm polityczny czy może chęć ratowania instytucji i projektów finansowanych przez państwo.

Państwowe instytucje kultury są w Rosji przestrzenią względnej wolności w porównaniu z podporządkowanymi propagandzie państwowymi mediami. Twórcy, jak w czasach ZSRR, lawirują między władzą a społeczeństwem.

Jeden z sygnatariuszy listu, aktor Oleg Tabakow, od lat popiera Putina, był w jego komitecie wyborczym. W kierowanym przez niego teatrze MChAT spektakle wystawia jednak Konstantin Bogomołow i otwarcie krytykuje władze Rosji. Jak choćby w "Idealnym mężu" według Oscara Wilde'a (transmisja podczas ubiegłorocznego festiwalu Da! Da! Da! w Warszawie), w którym odsłaniał mafijne powiązania na szczytach. Czy dlatego, że Tabakow poparł Putina, mamy bojkotować spektakle jego zespołu?

2015: polska kultura w Rosji

Piszę to wszystko w kontekście planowanej na przyszły rok prezentacji polskiej kultury w Rosji. Właśnie ogłoszono wyniki naboru do specjalnego programu ministra kultury (4,5 mln zł). Na liście jest blisko 90 projektów polskich teatrów, galerii, muzeów, fundacji i stowarzyszeń, które planują współpracę z rosyjskimi partnerami. Wystawa Katarzyny Kozyry w Moskwie, projekt poświęcony związkom Jerzego Giedroycia z Rosją, występy Capelli Cracoviensis, koprodukcja Teatru Nowego z Poznania i Centrum Meyerholda z Moskwy, prezentacje polskiego designu i animacji - to tylko część zakrojonego na cały rok programu, który ma realizować Instytut Adama Mickiewicza.

Byłoby ogromną stratą - nie tylko dla kultury, ale dla relacji między Polakami i Rosjanami - gdyby polski rząd uległ nawoływaniom do bojkotu i wycofał się z tego ambitnego programu. W razie eskalacji konfliktu z Ukrainą kultura może być ostatnią nitką łączącą Rosję z zachodnim światem. Nie zrywajmy jej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji