Artykuły

Nie polecę uczniom tych "Dziadów"

Poetycki, pełen tajemniczości i cudowności dramat został strywializowany i wystawiony, jakby chodziło o pobicie rekordu Guinnessa na najdłuższe przedstawienie teatralne. W 2016 roku, jak dojdzie "Dziadów część III", nikt już tego rekordu pewnie nie pobije. Ale będzie można wyznaczyć nowy rekord dla widzów: kto dłużej na tym przedstawieniu wytrzyma - o spektaklu Michała Zadary - pisze Grzegorz Dębicz, nauczyciel języka polskiego, do redakcji Gazety Wyborczej- Wrocław.

Po przeczytaniu recenzji "Dziadów" czuję się w obowiązku poinformować, jak odebrał przedstawienie Michała Zadary jeden z wrocławskich nauczycieli języka polskiego.

Otóż poszedłem na nie z ciekawością i pozytywnym nastawieniem, ale do końca wytrwałem tylko dlatego, żeby uzyskać niekwestionowane prawo do wyrażania o nim swojej opinii. I od razu mówię, że nie będę reklamował wśród uczniów tego spektaklu (ale, broń Boże, nie będę ich też zniechęcał). W kilku słowach to uzasadnię.

Przede wszystkim nie wysiedzieliby w teatrze na pięciogodzinnym przedstawieniu. Możliwości percepcyjne współczesnego widza są bowiem ograniczone, nie jest on w stanie skupić się tak długo na jednej sztuce. Przy tym najnowsza premiera Teatru Polskiego pokazuje, że realizowanie całego tekstu dramatu nie gwarantuje przekazania pełnej jego treści, gdyż inaczej dociera do nas tekst podczas cichej lektury, a inaczej wypowiadany przez aktorów. No, ale skoro reżyser postanowił wystawić dzieło wieszcza bez skrótów, to nie ma o czym dyskutować.

Spektakl gubi przesłanie

Nie mogę się również zgodzić z niwelowaniem przez aktorów klauzul i średniówek i tym samym zmienianiem wiersza w prozę. Gdy słowa w "Dziadach" nie są wypowiadane rytmicznie i z właściwą intonacją, ginie ich magia. Przecież Mickiewicz jest dlatego największym naszym poetą, gdyż wierszem do nas przemawia, a nie prozą.

Następna sprawa: spektakl gubi najważniejsze przesłanie poety sformułowane w motcie: "Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani się śniło waszym filozofom". Nie wywołuje w nas niepokoju metafizycznego, nie każe się nam zastanowić, czy oprócz świata materialnego istnieje i nadprzyrodzony, który ma na ten pierwszy wpływ.

Uwspółcześniająca dramat inscenizacja (to ona ma - jak rozumiem - przyciągnąć na "Dziady" młodego widza) wypacza w istocie jego sens. Nie mam nic przeciw aktualizowaniu starych tekstów poprzez odpowiedni kostium, scenografię czy efekty specjalne, ale pod warunkiem, że nie zostanie wskutek tego zubożona i zmieniona ich treść. Tymczasem ani zaśmiecony las, ani szkielet niedokończonego parkingu nie mogą być scenerią do ukazywania się duchów. To nie są warunki pozwalające uwierzyć w możliwość kontaktowania się z nimi.

Pomysł z kabaretu

Tak samo błędna jest projekcja mentalności ludu przedstawionego w Mickiewiczowskich "Dziadach" na sposób myślenia współczesnego prostego człowieka. Lud u Mickiewicza autentycznie wierzy w upiory i siły nadprzyrodzone, czego nie da się powiedzieć o towarzystwie jadącym do lasu na balangę albo spotykającym się w nocy na niedokończonym, niszczejącym parkingu. I właśnie dlatego, że wątpię w duchowość tych ludzi, wywoływanie przez nich duchów jest dla mnie tak niewiarygodne i dziwaczne. W tej sytuacji ukazanie się i nieznikanie Widma wygląda groteskowo, a recytowanie przez policjantki "Upiora" to już pomysł z kabaretu. Oczywiście uczniom to się może podobać jako trawestowanie obowiązkowej lektury po lekcjach z wymagającym panem profesorem. Pod jednym wszakże warunkiem, że czytali utwór. Jeśli nie - płytkie ich będzie jego rozumienie.

Bez symboliki

Na dodatek inscenizacja Zadary jest bardzo werystyczna, brak w niej symboliki, umowności. W części II, gdy Guślarz mówi, że jest ciemno, to robi się ciemno na 100 proc. Tylko dzięki noktowizorom widzimy na ekranach, co się dzieje na parkingu. A gdyby tak wpuścić trochę światła? Przecież można by to uzasadnić tym, że teraz widzimy oczami duszy. Ostatecznie teatr to sztuka polegająca na konwencji: skoro Guślarz mówi, że jest ciemno - przyjmujemy, że jest ciemno. Po co zaraz ekrany i noktowizory! W "Dziadów części IV" dziewczynki myją naczynia i czyszczą zęby przy prawdziwym zlewozmywaku z lejącą się wodą, Gustaw z księdzem siedzą na przyzbie i piją piwo. Gdy się widzi tak realistycznie pokazany dom, tak zwyczajnie przedstawione życie i tak naturalnie mówiących ludzi, to się nawet nie pomyśli, że Gustaw mógłby być upiorem. Po prostu przyszedł do wdowca przebywającego z dziećmi w leśnej daczy stuknięty punk i zadręcza go swoimi zwierzeniami. Można się tylko dziwić, że gospodarz go od razu nie wyrzucił.

Reasumując, poetycki, pełen tajemniczości i cudowności dramat został strywializowany i wystawiony, jakby chodziło o pobicie rekordu Guinnessa na najdłuższe przedstawienie teatralne. W 2016 roku, jak dojdzie "Dziadów część III", nikt już tego rekordu pewnie nie pobije. Ale będzie można wyznaczyć nowy rekord dla widzów: kto dłużej na tym przedstawieniu wytrzyma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji