Artykuły

Góral ze stolicy

Choć zagrał w życiu wiele świetnych ról, za najważniejszą uważa rolę ojca. To właśnie z myślą o dzieciach MICHAŁ ŻEBROWSKI inwestuje w podhalańskie gospodarstwo i... przygotowuje nowy spektakl! "Bromba w sieci" to pierwszy spektakl dla dzieci i młodzieży, jaki przygotowuje Teatr 6.piętro.

Uchodzi za człowieka skrytego, który niechętnie opowiada dziennikarzom o swoim życiu.

Nic dziwnego, że na temat Michała Żebrowskiego (41) co jakiś czas pojawiają się w gazetach niesprawdzone "rewelacje". Ostatnio przeczytałam, że dyrektor Teatru 6.piętro zamierza sprzedać swój dom na Podhalu. Budował go przez kilka lat! Trudno mi było w to uwierzyć. Wiem, że w okolicy wszyscy go znają i szanują, bo od 30 lat spędzam każde wakacje w sąsiedniej wsi. Można powiedzieć, że Żebrowski wychował się w górach. Zaczął tam przyjeżdżać jako mały chłopiec. A Podhale to do dziś jego azyl. Naprawdę sprzedaje Pan swój dom w Tatrach? Przecież jeszcze kilka miesięcy temu mówiono, że właśnie kupił Pan traktor...

- Do gospodarstwa na Podhalu dojrzewałem od lat. Jest to miejsce mojego dzieciństwa. Chcę o nie dbać, bo jest to zajęcie zdrowe i pożyteczne. Chce Pan zostać rolnikiem? - Wychowałem się zarówno w Warszawie, jak i na Podhalu. Dla mnie to było bardzo pouczające doświadczenie. Żałuję tylko, że dziewicze tereny w górach się kurczą. Warto o nie dbać. To może zacznie Pan na Podhalu działać, udzielać się tam społecznie? - Bracia "zbójnicy" robią to za mnie lepiej. W górach cenię szczere międzyludzkie relacje, które na pewno chcę pielęgnować.

Wiem, że jeździ Pan tam z synami. 4-letni Franek wie już na pewno, na czym polega Pana praca. Ogląda filmy z udziałem taty?

- Nie mamy telewizora, więc w serialu mnie jeszcze nie widział. Ostatnio oglądaliśmy fragment " Wiedźmina". Kiedy rozwaliłem mieczem kilka potworów, tłumaczyłem synowi: "Wiesz, to jest tylko taka zabawa. Bajka dla dorosłych. Więc, żeby ci się to nie śniło". A on na to: "Aleja chcę, żeby mi się to śniło!".

Kiedy opowiada Pan o synku, od razu zmienia się Panu wyraz twarzy. Zaczyna się Pan uśmiechać. Bycie tatą jest dla Pana ważne?

- Jestem późnym ojcem. Mam 41 lat i dwóch małych chłopców. Ale ojcostwo to rola, która mnie odmładza.

Co chce Pan synom w życiu dać? - Po prostu swoją obecność. A jeżeli nie będą mieli nic przeciwko temu, żeby na przykład pograć ze mną w piłkę, to w ogóle będzie super. A miłość do sztuki? 8 marca w Teatrze 6.piętro premiera spektaklu "Bromba w sieci", pierwszego przedstawienia dla dzieci. Franek będzie na widowni? - Taki jest plan. To będzie pierwsza sztuka, którą obejrzy w teatrze. Bardzo jestem ciekawy, jak na to wszystko zareaguje.

Opowie Pan coś więcej o samej sztuce?

- "Bromba w sieci" to pierwszy spektakl dla dzieci i młodzieży, jaki przygotowuje Teatr 6.piętro. Dlaczego dopiero teraz? - Musieliśmy do tego dorosnąć, ponieważ naszym zdaniem przedstawienie dla dzieci robi się tak samo, jak dla dorosłych, tylko lepiej. Po czterech latach uznaliśmy, że jesteśmy na to gotowi. Zaprosiliśmy do ponownej współpracy Macieja Wojtyszkę, legendarnego reżysera, dramaturga i autora arcyciekawych książek o rezolutnej Brombie, której przygody od kilku już dekad rozwijają wyobraźnię młodych czytelników. Bo Bromba to postać niezwykła, wielce oryginalna i inteligentna. Kto ją poznał, polubił od razu. W roku 2003 głosami czytelników "Gazety Wyborczej" książki o Brombie wpisane zostały nawet do kanonu literatury dziecięcej. Na scenie Teatru 6.piętro pokażemy nowe przygody tej bohaterki i to w świecie wirtualnym. Będzie także śpiewająco, bo to spektakl muzyczny, w którym występować będą świetni, wokalnie uzdolnieni młodzi aktorzy. Teatr 6.piętro zaczyna być teatrem z misją? Staramy się być teatrem Widzów, bo bez nich teatr traci rację bytu. Hołdujemy trzem zasadom: bawimy, nie błaznując; wzruszamy, nie popadając w ckliwość i prowokujemy do myślenia, nie nudząc. Sięgamy po Czechowa, Moliera, Fredrę czy Yasminę Rezę. Oceny pozostawiamy innym.

Widzę, że jest Pan tym nowym projektem bardzo podekscytowany?

- Mam wokół siebie ludzi, którzy posiadają jeszcze więcej entuzjazmu i cierpliwości niż ja i którzy rozumieją, że mamy prawo uważać się za szczęśliwców. Ja czuję się wielkim szczęściarzem, gdy na naszej scenie widzę artystów, których podziwiałem już jako dziecko, potem jako miody aktor, a teraz jako dyrektor siedzący wśród tzw. wejściówkowiczów, na poduszce, bo na widowni nie ma wolnych foteli.

Gdy zakładał Pan teatr, był Pan przygotowany na to wszystko, co się po drodze wydarzyło?

- Byłem, a raczej byliśmy. To zasługa Eugeniusza Korina - wspólzałożyciela i dyrektora artystycznego Teatru 6.piętro. Łączy nasmęska i artystyczna refleksja nad tym, co się dzieje wokół.

Czy Pana koledzy, aktorzy, pytają Pana o pracę w teatrze?

- Najczęściej to Teatr 6.piętro jest w sytuacji ubiegania się o możliwość pracy z naszymi wybitnymi kolegami.

Podobno wybieracie się na festiwal Woodstock? Co tam pokażecie?

- Oczywiście Czechowa, a dokładniej spektakl "Czechów żartuje! ". Myślę, że występ na tym festiwalu jest obowiązkową przygodą dla każdego teatru, który nie boi się wyzwań, który nie boi się prawdziwej konfrontacji z żywą publicznością. Bo pojechanie na Woodstock w krynolinach, z rewolwerem z XIX wieku, ze sztucznymi wąsami, nosami wymaga odwagi. Zarówno dyrekcji, jak i artystów. Zresztą to niejedyny festiwal, na którym będziemy obecni tego lata. Chyba lubi Pan wyzwania. Zaskoczył Pan wszystkich przyjmując rolę w "Na dobre i na złe"? A wcześniej odmawiał Pan gry w serialach...

- Falkowicz to świetnie napisana rola. Dodatkowo w serialu, który od wielu lat co tydzień ogląda ponad 6 milionów widzów. Obok mnie w garderobie siedzą aktorzy, którzy zdobyli w tym roku dwie Telekamery. Nieco dalej ci, którzy chcą je zdobyć w przyszłym roku. Ekipa profesjonalna i sympatyczna.. Ale ten Falkowicz jest straszny! Serialowi lekarze go nie cierpią. Nie bał się Pan zagrać czarnego charakteru? Przeciwnie, uważałem, że w serialu powinienem zagrać sku... na. Gdybym grał tam to, co do tej pory, to prawdopodobnie po pół roku zastąpiłby mnie inny aktor, trochę mniej łysy i mniej siwy. A teraz, miłe starsze panie zaczepiają mnie na ulicy i mówią: "Błagam pana, niech się tylko Falkowicz nie zmienia". Lubi Pan pracę w tym serialu?

Lubię i idę do niej z uśmiechem. Na planie najpierw wyciągają mnie z formaliny, zaklejają oczy, wkładają wosk w uszy, szczotkują, malują i po godzinie jestem gotowy do zdjęć. To dobrze funkcjonująca produkcja. Obserwuję aktorów, który wstają o 4 rano, by z innego miasta przyjechać na zdjęcia do jednej czy dwóch scen tego serialu. Cenię pracowitość, bo wiem, że to droga do sukcesu. Dla Pana sukces to teatr. Myśli Pan, że to marzenie każdego aktora? Wypowiadam się wyłącznie za siebie. Trudno byłoby mi jednak uprawiać mój zawód bez kontaktu z teatrem. Ze sceną teatralną. Artyści żyją dzięki miłości widowni. Zmienił się Pan. Rozmawialiśmy 10 lat temu, przy okazji premiery filmu "Pręgi", i miał Pan całkiem inny pogląd na temat popularności. Może po prostu przybyło mi pręg.

Rozmawiała: ANNA HERNIK-SOLARSKA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji