Artykuły

Skromność jest bogactwem

Robert Wilson, legenda współczesnej sztuki, przygotował w warszawskim Teatrze Dramatycznym premierę wydarzenie. Sztukę "Kobieta z morza", inspirowaną dramatem Henryka Ibsena, napisała dla niego Susan Sontag.

Amerykański twórca pierwszy raz reżyserował w polskim teatrze. Jego przedstawienie, jak zwykle w przypadku Wilsona, było pokazem kunsztu formy. Inscenizator jawi się w nim jako esteta mistrzowsko żonglujący nastrojami, gdy na przykład dzięki perfekcyjnie opracowanym zmianom świateł nadaje zupełnie inne barwy kilku stałym elementom scenograficznym i sylwetkom bohaterów. Wyczarowuje tym samym znienacka zaskakująco odmienne nastroje, które wnoszą nową jakość do fabularnego przebiegu scenicznej opowieści.

Szczególnie traktuje też aktorów, którzy stwarzają nie tyle pełnokrwiste role, ile plakatowo umowne znaki postaci. Sporo w ich grze przerysowanych, nieomal mechanicznych ruchów czy gestów, powtarzających się w zwielokrotnieniach. Zautomatyzowany sposób poruszania się, modulowany głos sprawiają wrażenie zapożyczeń z japońskiego teatru no i opery, z domieszką grand guignolu. Wystudiowane, dopracowane w najdrobniejszym szczególe widowisko robi jednocześnie wrażenie nieco egzotycznego, laboratoryjnie czystego, do przesady sztucznego. I dziwnie fascynującego swoim konsekwentnie zimnym, zdystansowanym, a i nieco odpychającym pięknem.

Wilson jest zbyt świadomym twórcą, by wszystkie te zabiegi formalne pozostawić samym sobie. Zdaje sobie sprawę, że bez artystycznego uzasadnienia byłyby jedynie efektownym ozdobnikiem, dlatego umiejętnie wprzęga je w zastanawiającą opowieść o ludzkim losie.

Ellida (Danuta Stenka) [na zdjęciu] jako pozbawiona środków do życia sierota została za młodu poślubiona przez starzejącego się wdowca Hartwiga (Władysław Kowalski). Jego dwie dorastające córki Bolette (Dominika Ostałowska) i Hilde (Dominika Kluźniak) odnosiły się do niej wrogo, bo nigdy nie zaakceptowały obecności u boku ojca innej kobiety niż matka. Osamotniona dziewczyna gorzkniała w niedobranym związku, uciekając w fantazje i rojenia, które trzeźwo stąpający po ziemi mąż, z zawodu lekarz, brał za symptomy pojawiającego się obłędu. Życie jej matki skróciła w końcu choroba psychiczna.

Kiedy pojawi się Nieznajomy (Krzysztof Dracz), a Ellida rozpozna w nim swoją wytęsknioną miłość, dojdzie do decydującego starcia dwóch osobowości i intelektów. W grze Ellidy z mężem stawką będzie wolność osobista. Hartwig odda ją żonie, by mogła z tego daru swobodnie korzystać. Jego wspaniałomyślność zostanie doceniona - Ellida odprawi Nieznajomego, by pozostać przy małżonku. Tym razem już z własnej woli, a nie jako jeden ze sprzętów domowych, nabytych ongiś przez majętnego lekarza.

Polskie widowisko Roberta Wilsona to znakomita przygoda intelektualna dla widzów. I przykład dla ludzi teatru, że forma powinna służyć treści wyrażonej przez autora, a nie rozbuchanemu ego reżysera. Wielkość tego dzieła scenicznego polega również na skromności twórcy, w pełni panującego nad środkami, które ma do dyspozycji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji