Artykuły

Gdy tragedia jest komedią...

NOWA sztuka znakomitego szwajcarskiego autora, a raczej, jak to sam Duerrenmatt wyznaje, zmieniona jego sztuka, napisana w roku 1946 "Anabaptyści", osnuta jest na wątkach historycznych z wieku XVI. Sekta nowochrzczeńców, których wierzenia oparte są na nieziszczalnej utopii, opanowawszy miasto niemieckie Muenster, uczyni­ła z niego Nową Jerozolimę i zmu­szona jest do walki zarówno z papistami, jak z wyznawcami nauki Lut­ra. Walczy o swój ideał życia, wy­rażający się w mistycznej wierze, w miłości bliźniego, w wyrzeczeniu się dóbr tego świata, we wspólnocie majątkowej, a nade wszystko w po­korze wobec praw boskich.

Tematyka historyczna jest tu jed­nak, jak zawsze w sztukach Duerren­matta, jedynie pretekstem do ukaza­nia prawd aktualnych, nękających ludzi dzisiejszych. Duerrenmatt dał swej sztuce podtytuł "komedia", mi­mo że treść jej wypełniają krwawe wypadki, głowy spadają pod toporem kata, ludzie jęczą na torturach i gnani są obłędnym strachem. Ale za­kwalifikowanie swej sztuki do kate­gorii komedii ma u Duerrenmatta znaczenie szczególne: przypieczęto­wał on tym niejako znaczenie uka­zanego tu odcinka historii w myśl własnego zdania: "najgorszy obrót, jaki może przybrać historia, to zwrot w stronę komedii" (czytamy to zda­nie we fragmencie rozważań Duer­renmatta, przytoczonych w programie teatralnym).

Satyra tej swoistej krwawej ko­medii skupiła się tu przede wszyst­kim na postaci Johanna Bockelsona z Lejdy, kabotyna i grafomana, dla którego osiągnięta przez niego god­ność królewska jest pretekstem do strojenia się we wszystkie efektow­ne akcesoria władzy: nie wystarcza mu to, że został królem, musi tego króla jako nie wyżyty na scenie aktor odegrać. Johann Bockelson jest postacią historyczną i wszystkie fak­ty związane z jego osobą, włączając w to jego szesnaście żon i w związ­ku z tym ogłoszenie przez niego wielożeństwa, znajdują swe pokrycie w historii, ale Duerrenmatt, ukazując tę postać i stosunki panujące w oblę­żonej Nowej Jerozolimie, dążył do satyrycznego ujęcia władzy absolut­nej w ustroju skazanym na zagładę i do ukazania jej bezpłodnego pato­su. Natomiast inny bohater, który działa tu w pełnej żarliwości wierze, anabaptysta Jan Matthison musi zgi­nąć i ginie niemal w oczach publicz­ności, a jego odcięta głowa obnoszo­na po mieście długo jeszcze będzie straszyła, przypominając ofiarę.

"Anabaptyści" to wielkie widowi­sko, które przed widzem roztacza olbrzymie obrazy zbiorowe, pełne zgiełku, gwaru, starć, ale nade wszy­stko scen dramatycznych, widzianych poprzez satyrę. Chwilami nadmiar tych ukazanych wypadków dopro­wadza widza do oszołomienia i znu­żenia, ale zaraz potem chwyta na nowo jakimś zaskakującym efektem. Ludwik Rene potrafił swą reżyserią wysuwać te efekty na plan pierw­szy, umiał operować tłumem, niemal bez przerwy zalegającym scenę. Traf­nie też na ogół dobrał odtwórców poszczególnych ról.

Rola, na której skupia się akcja, Johanna Bockelsona z Lejdy grana była przez Ryszarda Pietruskiego. Znalazł on klucz do rozwiązania sprzeczności ukrytych w tej postaci. Zagrał ją z dużym poczuciem humo­ru, a w najtrudniejszych momentach nadrabiał wdziękiem. Nieszczęsnego proroka anabaptystów Jana Matthisona ukazał Janusz Paluszkiewicz w sposób odpowiednio żarliwy i fana­tyczny. Andrzej Szczepkowski w roli cesarza Karola V był pełen dosto­jeństwa, nawet wówczas, gdy w obec­ności książąt i dostojników z nie­zmąconym spokojem moczył nogi w szafliku. Unieruchomionym w fotelu, niemal stuletnim biskupem katolic­kim był pełen godności Piotr Paw­łowski, a uroczystym Kardynałem Czesław Kalinowski. W rolach ksią­żąt świeckich wystąpili: Feliks Chmurkowski, Stanisław Jaworski i Olgierd Jacewicz. Lechosław Herz grał Pazia.

Wspaniale oddał wszystkie prze­miany Burmistrza Muenster Mieczy­sław Milecki, imponujący zarówno jako ten, co piastuje władzę, jak też jako nędzarz w poniżeniu i łach­manach. Oddzielne słowa należą się Zbigniewowi Zapasiewiczowi, który ukazał Mnicha-matematyka uoso­bienie i ofiarę humanizmu w sposób naprawdę wzruszający.

Kobiety odgrywają w tej sztuce mniejszą rolę. Przyjemną Judytą córką burmistrza była Janina Traczykówna, pełną werwy Zieleniarką Ka­tarzyna Łaniewska, a żony Bockel­sona odznaczały się urodą i swobod­nie poruszały się w zbiorowych sce­nach.

Widowisko, jakim jest przedstawie­nie "Anabaptystów" wymaga pomy­słowych dekoracji i kostiumów. Za­daniu temu sprostali doskonale Jan Kosiński, którego zmieniające się de­koracje ożywiały przedstawienie oraz Ali Bunsch, twórca pełnych urody, zwłaszcza kobiecych kostiumów szesnastowiecznych.

Przekład Zbigniewa Krawczykowskiego, zarówno proza, jak wiersz wiernie i pięknie oddaje oryginał Duerrenmatta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji