Artykuły

"Dziady" różne - od Wyspiańskiego do Wodzińskiego

W kontekście wszystkich dotychczasowych realizacji pomysł Michała Zadary, żeby wystawić na scenie wrocławskiego Polskiego "Dziady" w całości, bez skrótów, a zamiast interpretacji zaoferować publiczności udział w uważnej lekturze, wydaje się rewolucyjny - Magda Piekarska przypomina w Gazecie Wyborczej - Wrocław najgłośniejsze realizacje dramatu Adama Mickiewicza.

Za życia Mickiewicza nigdy nie były wystawiane. A zadebiutowały na muzycznej scenie w 1865 r. Dziesięć lat po śmierci autora Stanisław Moniuszko wykonał kantatę "Widma" na podstawie drugiej części dramatu.

Przełomem był rok 1901 i przedstawienie przygotowane przez Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze Miejskim w Krakowie - wszystkie części utworu pojawiły się na scenie, towarzyszyły im jednak nieuniknione i znaczące skróty w tekście. Gustawa-Konrada grał Andrzej Mielewski, który w cz. IV pojawił się upozowany na Mickiewicza.

Wyspiański: Gdzieniegdzie skróty

Pierwsze przedstawienia pokazano 31 października i 1 listopada, a zamiast cerkiewnej kaplicy pojawiły się dekoracje nawiązujące do krakowskich kościołów. Z cytowanych w prasie wypowiedzi Wyspiańskiego wynika swobodny stosunek do tekstu: "Z Dziadami" to tylko zrobiłem, co się robi z każdym dramatem wobec perspektywy scenicznej: gdzieniegdzie je poskracałem" - mówił artysta. I tłumaczył dalej, że "scena na przykład nie znosi opowiadań, nie znosi rzeczy, które się dzieją za kulisami, na które widz nie może patrzeć. Wszystkie więc ustępy czysto epickie ( ) były zbyteczne. Musiały przeto odpaść wszystkie, choćby najwspanialsze opowiadania z III części, nawet - z tego niesłychanego opowiadania Sobolewskiego wystarczyło dać kilka urywków - nastrój był już wytworzony, później akcja już zrozumiała...".

Schiller: w jeden wieczór

Specjalistą od "Dziadów" stał się Leon Schiller, który wystawił cztery przedstawienia - we Lwowie (1932), Wilnie (1933), Warszawie (1934) i w Sofii (1937). "Nowe jest nie tylko uwydatnienie przeciw Wyspiańskiemu charakteru misteriowego, monumentalnego Dziadów " - mówił Schiller w rozmowie z Tymonem Terleckim. "Nowy jest też stosunek do tekstu. Choć uważam, że Polskę stać było na widowisko Dziadów , zamykające się w dwu wieczorach, w tym przedstawieniu jednowieczornym usiłuję zawrzeć całość poematu".

Scenografię zaprojektował Andrzej Pronaszko - centralnym punktem było wzgórze z trzema krzyżami, nawiązujące do wileńskiej Góry Trzykrzyskiej i wskazujące na odwołanie do polskiej Golgoty. Duchy były niewidzialne. Nie tylko plastyczny kształt spektakli i mistyczny nastrój sprawiły, że przeszły one do historii teatru - stało się tak także dzięki rolom Józefa Węgrzyna, Edmunda Wiercińskiego czy Stanisławy Wysockiej.

Grotowski: do źródeł obrzędu

Po II wojnie światowej pierwszym znaczącym spektaklem "Dziadów" była interpretacja Jerzego Grotowskiego z 1961 r., który na scenę opolskiego Teatru 13 Rzędów przeniósł "Dziady" wileńsko-kowieńskie, z drezdeńskich zachowując jedynie Wielką Improwizację. I bardziej od narodowego charakteru dramatu interesowała go podróż do źródeł obrzędowości i próba wskrzeszenia w teatrze wspólnotowego przeżycia. Zlikwidował podział na scenę i widownię, a sam spektakl stał się wypowiedzią o młodym, współczesnym pokoleniu, które korzeni swoich postaw może doszukiwać się u polskich romantyków.

Dejmek: "Dziady" rewolucyjne

Najgłośniejszą premierę "Dziadów" przygotował w 1967 r. w Teatrze Narodowym Kazimierz Dejmek - spektakl stał się zapalnikiem wywołującym polityczną burzę. Dejmek zaakcentował muzyczny charakter utworu - większość obrzędów była na scenie śpiewana, Bal u Senatora oparto na motywach menueta, wykorzystano też m.in. starocerkiewne melodie.

Konrada grał Gustaw Holoubek - Wielką Improwizację mówił bez skrótów. I to jak! "Mówi (...) ogromny tekst, a mówi tak, że się go bez przerwy słucha. Niekoniecznie zachowuje postać, natomiast bardzo ciekawie interpretuje tekst" - notował w 1967 r. Zbigniew Raszewski. Jednak to społeczna wymowa spektaklu sprawiła, że publiczność zobaczyła w nim własną rzeczywistość, a w Gustawie-Konradzie - ucieleśnienie polskiego inteligenta, z jego rozterkami i poczuciem zniewolenia. Władze potraktowały "Dziady" jako przedstawienie wymierzone w ZSRR i partię komunistyczną. Zdjęto je z afisza, a Dejmek musiał pożegnać się z Narodowym.

Swinarski: myślenie widzów

Dla odmiany Konrad Swinarski w 1973 r. w krakowskim Starym Teatrze sprowadził "Dziady" na ziemię. "Liczę na myślenie widzów przy mojej inscenizacji" - mówił. I przekonywał, że dramat Mickiewicza to utwór zrodzony z nienawiści przeciwko niewoli, która nie musi wcale być tożsama z systemem politycznym - równie dobrze może oznaczać zniewolenie przez samego siebie, Boga czy ideę. Romantycznej wzniosłości przeciwstawił konkret, silny, naturalistyczny rys, który był widoczny choćby w scenie, w której uczestnicy obrzędu śpią lub jedzą, kompletnie obojętni na Wielką Improwizację. Konrad w interpretacji Jerzego Treli zyskał też wyraźne, ludzkie rysy. Jeśli chodzi o inscenizację, Swinarski czerpał z doświadczeń teatru kontrkulturowego poprzedniej dekady - przedstawienie obejmowało nie tylko scenę i widownię, ale też teatralne foyer i teren przed budynkiem.

Grzegorzewski: demaskacja

Ważny dialog z Mickiewiczem i z "Dziadami", w tym z teatralną tradycją, przeprowadził Jerzy Grzegorzewski, wystawiając "Dziady - Improwizacje" w 1987 r. w warszawskim Teatrze Studio i "Dziady - Dwanaście Improwizacji" w 1995 w krakowskim Starym. Zwłaszcza drugie przedstawienie było z jednej strony eksploracją wątków i obrazów zakorzenionych w powszechnej świadomości, z drugiej - poszukiwaniem elementów pomijanych i nieobecnych w dotychczas zrealizowanych spektaklach. Grzegorzewski demaskował narodowe mity - monologi Konrada w interpretacji Jerzego Radziwiłowicza zostały wyjęte z narodowo-patriotycznego kontekstu.

Wodziński: bunt i wściekłość

Najważniejszą w ostatnim okresie adaptację dramatu Mickiewicza zrealizował dwa lata temu w bydgoskim Teatrze Polskim Paweł Wodziński. Jego "Mickiewicz. Dziady. Performance" to manifest artystycznej i politycznej anarchii. Reżyser wydobywa z tekstu Mickiewicza bunt, wściekłość i wolę rewolucyjnej zmiany. "Dziady" osadza w obozie dla uchodźców, w noclegowniach dla bezdomnych i pod Pałacem Prezydenckim.

W kontekście wszystkich dotychczasowych realizacji pomysł Michała Zadary, żeby wystawić na scenie wrocławskiego Polskiego "Dziady" w całości, bez skrótów, a zamiast interpretacji zaoferować publiczności udział w uważnej lekturze, wydaje się rewolucyjny.

Nie jest to jednak ostatnie słowo w sprawie "Dziadów" - kolejna adaptacja czeka nas w marcu w poznańskim Teatrze Nowym. Radosław Rychcik za pomocą tekstu Mickiewicza chce poruszyć tematy ksenofobii i rasizmu. Jeszcze przed rozpoczęciem prób teatr ogłosił casting dla czarnoskórych mieszkańców Poznania, których także zobaczymy na scenie.

Na zdjęciu: "Mickiewicz. Dziady. Performance", Teatr Polski, Bydgoszcz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji