Artykuły

Królowa polskiej sceny

NINA ANDRYCZ była jedną z najwybitniejszych polskich aktorek teatralnych. Nie zaistniała w filmie, bo wyżej ceniła scenę. Wielu zarzucało jej, że dla kariery wykorzystywała fakt, iż była żoną premiera Józefa Cyrankiewicza - pisze Sławomir Koper w Do Rzeczy.

Zmarła w piątek w Warszawie. Miała 101 lat.

Z datami u pani Niny zawsze były problemy, przez całe życie podawała, że urodziła się w 1915 r. w Brześciu Litewskim. Dopiero niedawno przyznała się, że odjęła sobie trzy lata, możliwe zresztą, że w rzeczywistości była jeszcze starsza.

Podobnie było z jej opowieściami o młodych latach. Spędziła je z matką w sowieckim Kijowie, drogę do domu odciął jej bowiem wybuch rewolucji bolszewickiej. Nad Dnieprem pozostała aż do 1927 r. W maju 1920 r. Kijów zajęła jednak armia gen. Rydza-Śmigłego i nie wiadomo, dlaczego matka Niny nie zdecydowała się na powrót wraz z polskimi oddziałami. To niejedyna tajemnica w życiu pani Niny.

Po przyjeździe do Polski panna Andrycz rozpoczęła studia. Dostała się do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie, ale wobec sprzeciwu matki równolegle uczyła się na uniwersytecie. Po dwóch latach skoncentrowała się jednak wyłącznie na aktorstwie.

Występowała w wileńskim Teatrze na Pohulance, ale prawdziwy sukces przyniosły jej dopiero Warszawa i Teatr Polski. Pod okiem Arnolda Szyfmana stworzyła wspaniałe kreacje, a w pamięci widzów pozostała jako Solange z "Lata w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza. Premiera utworu uczyniła z niej gwiazdę.

Z POWROTEM NA SCENIE

Okres studencki wywarł wpływ na całe życie Niny Andrycz. Poznała wówczas Aleksandra Węgierkę, znacznie starszego od niej aktora, reżysera i wykładowcę. Węgierko był żonaty, nie należał jednak do mężczyzn dochowujących wierności. Na swój sposób był jednak przywiązany do żony - Zofia Węgierko pracowała w teatrze jako plastyk i scenograf.

Podobno o romansie Niny i Węgierki wiedzieli praktycznie wszyscy, Nina jednak obiecała żonie reżysera, że nie rozbije ich małżeństwa. Nie przeszkadzało jej to przez całe życie, nawet w trakcie związku z Cyrankiewiczem, trzymać portretu ukochanego w mieszkaniu. Wtedy jednak wisiał w jej gabinecie, co premier kwitował słowami, że "nekrofilia kwitnie w domu". Zawsze zresztą uważała, że Węgierko był jedyną miłością jej życia, a pozostałe związki były wyłącznie epizodami niemającymi nic wspólnego z uczuciem.

Węgierko zginął zamordowany przez Niemców (był żydowskiego pochodzenia), wojnę natomiast przeżyła jego żona. Podjęła pracę w Teatrze Polskim i wówczas zetknęła się z Andrycz.

"Spojrzałyśmy sobie w oczy nie bez wzruszenia - opisywała Nina. - Ona nadal była jeszcze ładną, zadbaną kobietą po pięćdziesiątce. Dźwigała ciężar swojego wdowieństwa, aczkolwiek żałoby nie nosiła. Emanował z niej jakiś dziwny spokój, może tylko gdzieś na dnie przyciemniony okupacyjną udręką ukrywania się".

Nina przetrwała wojnę w stolicy. Nie pracowała jednak na żadnej ze scen koncesjonowanych przez okupanta i zarabiała na życie jako kelnerka.

"W teatrze - wspominała po latach

- jest przekleństwo Bodajbyś z tacą chodził, nie wolno brać tacy do ręki, bo to wróży nieszczęście. A ja jako kelnerka

z tą tacą chodziłam. I nic złego się nie stało. W dodatku do kawiarni jako pierwszy klient wszedł Niemiec. Cofnęłam się razem z tacą, ale miałam tak rycerskich kolegów, że powiedzieli: Idź do toalety, my mu podamy".

Pomimo tragedii powstania warszawskiego nigdy źle się na ten temat nie wypowiadała.

"Jak sobie pomyślę o chłopakach z AK, to tylko klękać i całować ślady nóg na podłodze. Cieszę się, że się im podobałam, że byłam ich muzą. Mówili: Dopóki Andryczka się maluje, nos pudruje, to my nie możemy przegrać. Niestety przegrali".

Po wojnie powróciła na scenę Teatru Polskiego, występowała w "Papudze" w reżyserii Osterwy, a wielki sukces odniosła w "Szkole obmowy". Kilka dni po premierze otrzymała bukiet pięknych róż z biletem, na którym widniały inicjały - J.C.

PIERWSZA DAMA PRL

Nadawcą kwiatów był Józef Cyrankiewicz. Aktorka spodobała mu się i zabrał się do sprawy jak polityk Na początku polecił zatem sporządzić sobie dossier wybranki.

Sprawa szybko stała się publiczną tajemnicą, a Arnold Szyfman, dyrektor Teatru Polskiego, przy okazji planował załatwić kilka spraw dla swojej placówki.

"Nina zrobi najlepszą partię w Polsce - emocjonował się w rozmowie z Zofią Węgierkową. - Oko mi dzisiaj zbielało, kiedy ujrzałem, jakie orchidee wnoszono do jej garderoby. Mówię to pani nie bez kozery, pani Zofio. Mam nadzieję, że pani ubierze ją do ślubu".

Nina postawiła pewne warunki, które premier przyjął bez większych oporów. Podstawowym była jej niezależność zawodowa, nie zamierzała porzucać aktorstwa. Zażądała również, aby ich małżeństwo było bezdzietne.

Unikała oficjalnych wizyt u boku męża, podróżowała za granicę wyłącznie, gdy obowiązki zawodowe na to pozwalały. Nie ignorowała jednak zaproszeń z Kremla. Stalin ją polubił i podczas pierwszej wizyty podarował jej futro z norek. Natomiast podczas innego pobytu Andrycz niespodziewanie powróciła do Warszawy, aby wystąpić w teatrze. Wzbudziło to prawdziwą panikę wśród członków polskiej delegacji, tego dnia miała odbyć się uroczysta kolacja na Kremlu i przerażony Jakub Berman zemdlał. Tymczasem Stalin przyjął afront z filozoficznym spokojem i miał powiedzieć, że "ta kobieta musi lubić swoją pracę", co Cyrankiewicz skwapliwie potwierdził. Nie był to zresztą wyjątek.

"Zawsze ratował mnie teatr - mówiła w jednym z wywiadów. - Zresztą, teraz też chroni. Kiedy Szyfman przysłał depeszę do Chin: Proszę wracać, nikt nie chodzi na dublerkę, wyraziłam przy kolacji tak dziką radość, że nasza delegacja osłupiała. Myśleli, że się tak cieszę z prezentów od Mao Tse-tunga. Józef strasznie się śmiał, nie pogniewał się".

Wśród tych prezentów miały być piękne chińskie wazony. Kilka lat później cała Warszawa plotkowała, że podczas jakiejś kłótni domowej Cyrankiewicz cisnął jednym z nich w żonę.

Małżeństwo Niny z premierem wzbudzało plotki w środowisku teatralnym. Aktorce zarzucano, że jej pozycja jest efektem stanowiska męża i że dzięki temu obsadzana była w rolach koronowanych głów, co zaspakajało jej rozbuchane ambicje. Uważano, że zniszczyła karierę Irenie Eichlerównie, o żonie premiera obawiano się również krytycznie pisać. Przekonał się o tym osobiście Janusz Głowacki przygotowujący recenzje dla radia.

"Kiedyś napisałem coś złośliwego o Ninie Andrycz w sztuce 0'Neilla Pożądanie w cieniu wiązów. No, co będę mówił, wyobrażacie sobie, jak pani Nina zagrała prostą amerykańską farmerkę. Pani Nina była wtedy żoną premiera Cyrankiewicza, no i przyszli do radia jacyś dwaj tajniacy z UOP czy coś tam. Ale szefową redakcji była Janina Titkow, matka reżysera Andrzeja Titkowa i żona byłego sekretarza KWI mnie jakoś wybroniła. Warszawka sztukę 0'Neilla w związku z rolą pani Niny przemianowała na Powiązanie w cieniu rządów".

Małżeństwo z premierem oznaczało tryb życia niedostępny dla innych śmiertelników. Nina z mężem zamieszkała w luksusowym apartamencie (170 mkw.) w alei Róż, często przebywała też w rządowych ośrodkach wypoczynkowych. Szczególnie lubiła pobyty w willi w Jelitkowie.

"Piękny pałac otoczony ogrodem - opowiadał Józef Światło - opasany wysokim murem. Od strony morza również ogrodzona i strzeżona plaża do wyłącznego użytku znakomitych gości. Służbę ochronną w pałacu pełniła specjalna jednostka KB W, elegancko wyposażona w mundury z doskonałej gabardyny. [...] W tym to pałacyku przygrywa gościom do posiłków orkiestra Szkoły Specjalistów Morskich z Ustki".

W takim miejscu jadłospis musiał być wykwintny, podobnie jak wystrój sali i toalety gości:

"Wytwornie nakryte stoły, stosy papierosów amerykańskich, pudła najlepszych czekoladek rozłożonych wszędzie. Obowiązuje strój bardzo formalny - to znaczy wieczorowe najczęściej toalety, błyszcząca biżuteria. Wśród rozochoconych i podchmielonych gości kręci się zawsze po sali wielu ugrzecznionych cywilów, którzy nie spuszczają orkiestry z oka. Zjawiają się zawsze jak spod ziemi, ilekroć zachodzi możliwość, że któryś z członków orkiestry będzie się starał nawiązać bliższy kontakt z gośćmi. To agenci UB, którzy równocześnie dbają o to, aby informacje o zbytku panującym w Jelitkowie nie przedostały się na zewnątrz".

BEZ ŻALU

Nina dwukrotnie zachodziła w ciążę, za każdym razem dokonywała jednak aborcji. I to zadało ostateczny cios jej małżeństwu.

"Jak za drugim razem szłam na zabieg - wspominała - moja mama się popłakała. Tłumaczyła mi: Nie rób tego drugi raz. Z pierwszym zabiegiem się pogodził, ale drugiego ci nie daruje, bo pokazujesz, że ci na nim nie zależy".

Rozwód Niny z Józefem odbył się bez większych problemów. Premier zostawił byłej żonie mieszkanie, zastrzegł jednak, że nie życzy sobie, aby kiedykolwiek wypowiadała się na temat ich wspólnego życia. I Andrycz faktycznie przez wiele lat milczała, informując ciekawskich, że były mąż mieszka po sąsiedzku i ma dobry słuch.

Pani Nina zawsze twierdziła, że niczego nie żałuje, była dumna, że poświęciła się Teatrowi Polskiemu. Niewiele natomiast grała w filmach, częściej można było oglądać ją w Teatrze Telewizji. Zadebiutowała również jako poetka, a o jej wierszach pochlebnie wypowiadali się Ewa Lipska i ks. Jan Twardowski. Była również autorką dwóch powieści autobiograficznych, a jej ostatnią rolą był udział w "Policie" Janusza Józefowicza w 2011 r.

Czuła się kobietą spełnioną, a portret Aleksandra Węgierki do końca wisiał w jej mieszkaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji