Artykuły

"Lunatycy" zdążają do Jeruzalem

W trzy lata po premierze "Lunatyków", spektaklu opartego przede wszystkim na środkowej części powieści Brocha ("Esch, czyli anarchia"), Krystian Lupa przeniósł na scenę jej końcowy tom ("Huguenau, czyli rzeczowość"), rozgrywający się w Niem­czech w 1918 roku, pod koniec Wielkiej Wojny. Ogromny i wielowątkowy mate­riał literacki, zakomponowany polifonicz­nie, z partiami eseistycznymi i poetyckimi, posłużył Lupie do stworzenia przedsta­wienia rozciągniętego na dwa wieczory, w sumie siedmiogodzinnego, złożonego z sześciu aktów i dwudziestu siedmiu scen. Bynajmniej nie skupia się ono na dziejach tytułowej postaci Huguenaua, wcielonego do armii handlowca, który w realiach wojny zostaje dezerterem, oszustem, spe­kulantem i mordercą. W spektaklu scho­dzi Huguenau na drugi plan, uwagę Lupy bowiem przyciągnął proces duchowy ukazany i analizowany przez Brocha w "Lunatykach". Wojna, będąca dla Brocha objawem głębokiego kryzysu, doprowa­dziła do zakwestionowania porządku spo­łecznego opartego na przesłankach ra­cjonalnych i pragmatycznych, przyspieszy­ła rozkład tradycyjnych wartości. W ob­liczu narastającego chaosu ludzie, zobo­jętniali na powszechne cierpienie i śmierć, poczuli się wzajemnie obcy, samotni i za­gubieni. Ich postawy i zachowania były coraz bardziej irracjonalne, jakby nagle znaleźli się we władzy nieświadomości, a ich życie zaczęło przypominać sen lub błąkanie się lunatyków. Interpretując tę zasadniczą ideę dzieła Brocha w duchu pism Carla Gustava Junga i traktując jako rozpoznanie także współczesnej sy­tuacji duchowej, Lupa dokonał dość rady­kalnej dekompozycji powieści.

W przedstawieniu nadrzędną rolę w stosunku do pozostałych wątków uzys­kała "Historia dziewczyny z Armii Zbawie­nia w Berlinie". Jej narrator, Bertrand Mul­ler (Piotr Skiba), doktor filozofii piszący esej o rozpadzie wartości, staje się też Autorem całej powieści, a więc alter ego Hermanna Brocha. W prologu powołuje do życia postaci z wątków rozgrywają­cych się w miasteczku na tyłach frontu, położonym w Palatynacie w pobliżu Tre­wiru, nadając im prowizoryczny status. W krótkich scenkach ukazani zostają wówczas komendant Joachim von Pasenow (Jerzy Trela), wydawca lokalnej gazety August Esch (Jan Frycz), przybyły właś­nie do miasta Wilhelm Huguenau (Ro­man Gancarczyk) oraz żona zmobilizo­wanego adwokata Hanna Wendling (Iwo­na Budner). Odczytane przez Pasenowa ustępy z jego artykułu, traktującego woj­nę jako starcie sił dobra i zła, Bertrand komentuje na boku, mówiąc, że to frag­menty, które nie dadzą się ułożyć w ca­łość, ale słowa te odnoszą się też do kształtu ostatniego tomu powieści Bro­cha. Bertrand, żyjący w wynajętym berliń­skim mieszkaniu wraz z grupą przybyłych z Polski Żydów, odczuwający głód i cho­rujący, pogrążony w rozpaczy i rozmyś­lający o samobójstwie, podczas przechadz­ki poznaje Marię (Maja Ostaszewska), działającą w Armii Zbawienia. W pokoju Bertranda spotyka Maria ortodoksyjnego Żyda Nuchema Sussina (Adam Nawoj­czyk). Marię i Nuchema, jednakowo goto­wych służyć Bogu, łączyć zaczyna więź mistyczno-erotyczna. Bertrand niczym stręczyciel pragnie doprowadzić do sek­sualnego zbliżenia między nimi, Maria i Nuchem rezygnują jednak z niego, a wkrótce rozstają się. Mimo że pozostają dla siebie obcy, żyją "w radości" i jako jedyni nie poddają się zwątpieniu, gdyż dzięki swemu upartemu dążeniu znaleźli sposób przezwyciężenia choroby. Dla Lu­py Maria i Nuchem to "Król i Królowa dążący do połączenia" z alchemicznej figury pogodzenia przeciwieństw i osiągnięcia jed­ności, mitu mającego według Junga po­prowadzić ludzkość w czasie Wielkiej Przemiany. Dlatego w zakończeniu, gdy wpatrzony w okno Bertrand zapowiada po okresie upadku nadejście religii ab­solutnej, stojący samotnie pośrodku sceny Nuchem mówi jako Ahaswer, dążący do Boga, Żyd Wieczny Tułacz: "Teraz pój­dziemy do Jeruzalem".

Pozostałe wątki, a więc sceny z dzieła Bertranda, ukazują, jak ludzie "szaleni w swojej samotności", bezradnie i po omacku szukają wyjścia z "ciemnej otchłani", w której się znaleźli. Podejmowana przez Pasenowa desperacka obrona starego po­rządku nieuchronnie prowadzi do klęski, albowiem krwawe stłumienie buntu w wię­zieniu wywołuje rewolucję. Miłość staje się niemożliwa. Przybyły z frontu do do­mu na urlop Henryk Wendling (Paweł Miśkiewicz) okazuje się dla żony kimś przerażająco obcym. Hanna rozpaczliwie broni się przed uprawianiem miłości z Henrykiem. W trakcie bezsennych nocy, już po wyjeździe męża, nawiedzają ją obrazy Włamywacza pozbawionego ręki i Henryka z zasłoniętym obliczem, ob­nażającego swą męskość. Związek między przebywającym w lazarecie Otto Jaretz­kim (Jacek Romanowski), któremu po zatruciu gazem amputowano rękę, a siost­rą Matyldą (Urszula Kiebzak) nie jest w stanie nabrać charakteru erotycznego i kończy się żałosną rezygnacją podczas ich ostatniej przechadzki. Pociechy nie przynosi też sztuka. Wspólne muzykowa­nie Pasenowa, doktorów Kuhlenbecka (Zbigniew Kosowski) i Kessela (Leszek Piskorz) ma cechy martwego i nużącego ceremoniału. W trakcie festynu, pomimo pozorów euforycznej radości, nikt nie po­trafi ukryć swego przygnębienia, a chorzy z lazaretu próbują daremnie zagłuszyć rozpacz alkoholem.

Escha, pełnego z trudem tłumionej wściek­łości, ogarnia "mania religijna". Zaprzyjaźnia się z Pasenowem i zaprasza go na organizowa­ne przez siebie Spotkania Biblijne. Esch usiłu­jąc czytać i komentować "Biblię" na własną rękę, poza Kościołem, tworzy coś w rodzaju sekty. Hermetyczne teksty z "Pisma Świętego" mają mu pozwolić dostrzec w otaczającej rzeczywistości znaki zwiastujące rychłe nadejście czasu apoka­lipsy, paruzji i Sądu Ostatecznego. Wszystko wydaje mu się parabolą zapowiadającą poja­wienie się Odkupiciela, który stworzy Królest­wo Boże na ziemi. Religijna dysputa toczona przez Escha i Pasenowa przy butelce wina, przerywana szyderczymi uwagami Huguenaua, staje się coraz bardziej mętna, a kończąca ją krótkotrwała iluminacja zdaje się być wywoła­na alkoholowym upojeniem. Spotkanie Biblijne zakłóca wystąpienie z trudem powracającego do życia po zasypaniu przez ziemię w okopie i poruszającego się o kulach Ludwicka Godicke (Andrzej Hudziak). Rezerwista Godicke, który podczas pogrzebu jednego z pacjentów lazaretu wszedł do dołu z trumną chcąc ponownie znaleźć się pod ziemią, domaga się w ostrym starciu z Eschem, by wszyscy poszli śladem Chrystusa, który zstąpił do grobu i trzeciego dnia zmartwychwstał. Łaska, o którą błagają ludzie śpiewając bogobojne pieśni, nie chce jednak na nich spłynąć. Nie nadchodzi wyba­wienie albo przebudzenie z koszmaru. Scenom wywołanego głodem buntu w więzieniu i rewo­lucji towarzyszy zbiorowy skowyt pełen bólu i szaleństwa. Postacie przestają mówić, jak Pasenow i Hanna Wendling, albo zaczynają beł­kotać, jak Esch i jego żona Gertruda (Alicja Bienicewicz). Utrata przytomności przez Pase­nowa w rezultacie wypadku, agonia Hanny Wendling w kuchni wśród huku i błysku eks­plozji, wreszcie zamordowanie Escha przez Hu­guenaua po zmuszeniu jego żony do poniżającej kopulacji, dopełnia obraz "rozpadu świata".

Do przedstawienia Lupa wprowadził obok dialogów z powieści - też napisane przez siebie, o charakterze apokryficznym. Parokrot­nie słyszymy również z offu monologi wewnę­trzne Bertranda czy Huguenaua oraz odczyty­wane przez reżysera uwagi narratora. Przywią­zując wagę nade wszystko do motywów religij­nych i erotycznych, w których dochodzi do głosu indywidualna i zbiorowa nieświadomość, nadając wielu obrazom walor symboliczny lub ekspresyjny, reżyser zarazem dba o realizm ukazywanych sytuacji (choć z upodobaniem stosuje pełną umowność, nakazując krążyć ak­torom podczas spacerów po widowni). Scena, podobnie jak w poprzedniej części "Lunatyków", obudowana jest trzema ścianami z wmontowa­nymi drzwiami i oknami. Do biegnącego nad sceną pomostu prowadzą kręcone schody. Do poszczególnych obrazów opuszczane są z góry ściany i wnoszone meble. Cała scenografia utrzymana jest w ciemnych kolorach: brązu, zgniłej zieleni, szarości i czerni. Wszędzie wi­doczne są ślady zużycia i zapuszczenia.

Przedstawienie Lupy jest poruszające, a chwilami wręcz wstrząsające, przede wszystkim dzięki grze aktorów, i to całego zespołu; choć zwłaszcza odtwórców-pro­tagonistów, tzn. Jerzego Treli, Jana Fry­cza, Romana Gancarczyka i Andrzeja Hudziaka. Niestety, spektakl ten zamyka trwającą dwadzieścia lat współpracę Krys­tiana Lupy z zespołem Starego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji