Artykuły

Król albo biskup

- Kiedyś był prezes ZASP, który mówił: nie grajcie w reklamach - wspomina Piotr Cyrwus. - Później Gustaw Holoubek powiedział łagodniej, że przeżyć w aktorskim zawodzie to już jest heroizm. Usiłuję więc przeżyć.

"Bolesław Śmiały" na finał 100-lecia Teatru Polskiego w Warszawie.

Konflikt między Bolesławym Śmiałym i biskupem krakowskim Stanisławem, który rozegrał się w XI wieku, przyniósł śmierć hierarchy i wygnanie króla. Stał się też symbolem trwających już tysiąc lat napięć między władzą świecką i kościelną w Polsce.

Wpływ na to miał również Stanisław Wyspiański, który poświęcił konfliktowi dramat "Bolesław Śmiały", ale wracał do niego także w innych utworach: "Skałka", "Argumentum do dramatu Króla Bolesława i Biskupa Stanisława", "Noty do Bolesława Śmiałego" oraz rapsodów "Bolesław Śmiały" i "Święty Stanisław".

Z tych tekstów Jacek Popiel skonstruował scenariusz spektaklu w reżyserii Bartosza Zaczykiewicza z Piotrem Cyrwusem w roli tytułowej.

Opinia papieża

- Relacje między władzami świeckimi i Kościołem są wciąż problemem - mówi "Rz" Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego. - Wyspiański napisał o królu i biskupie, że "Duchy te dwa pod państwa zarania się zmogły/ I były te, co pomost czynią". Oznacza to, że ich postawy legły u podstaw naszego państwa. Jan Paweł II w poemacie "Stanisław" daje dowody rozumienia racji obu stron sporu.

- Tymczasem od tysiąca lat żyjemy w Polsce w wielkim zakłamaniu - dodaje Piotr Cyrwus. - Mistyfikuje się historię, wywyższa jednego bohatera, poniża drugiego. Bolesław był tak samo osobą wierzącą jak biskup Stanisław. Nie ma między nimi konfliktu wiary, trwa spór ludzi wierzących. Dynamiki dodaje fakt, że rywalizują ze sobą dwaj herosi.

Aktor lubi powoływać się na prof. Tischnera, który mówił, że żyjemy jeszcze w czasach przedchrześcijańskich. - To dotyczy zarówno bohaterów Wyspiańskiego, jak i nas - mówi aktor. - Dopiero mamy stać się chrześcijanami.

Trudno zgodzić się z aktorem. Czy może bowiem uważać się za chrześcijanina król, który zdradza swoją żonę, jest porywczy, mściwy, brutalny?

- Może - odpowiada Piotr Cyrwus. - Oczywiście możemy go też oceniać po ludzku. Wtedy wychodzi na to, że jest podły. Ale nie mamy prawa sądzić go w imieniu Boga. Z biskupem też jest problem, jeśli chcemy oceniać go ludzką miarą. Kupił sobie władzę, spiskował. Takie były czasy. Aktor zauważa, że od czasów opisanych przez Wyspiańskiego Polacy tarzają się w błocku, mają wizję czarno-białej Polski, subiektywną. Nie biorą pod uwagę opinii drugiej strony sporu.

- Czasami myślę sobie, że my chcemy takiej Polski - mówi Cyrwus. - Łatwo nam odnaleźć się w podziałach, uznać kogoś za złego, a siebie wybielić. Uważać, że ktoś jest patriotą, a ktoś zdrajcą, Żydem albo synem milicjanta. Sam też czasami zbyt pochopnie oceniam. Wstydzę się tego.

Ryzyko serialowe

Piotrowi Cyrwusowi udało się zerwać z serialowym wizerunkiem Rysia z "Klanu".

- To był mój wybór po 14 latach grania jednej roli - mówi aktor. Musiałem się zastanowić, co dalej robić, bo chcę się czuć wolny jako człowiek i aktor. Pamiętałem słowa profesora Stuhra, że jak nie ma się co do garnka włożyć, można dokonywać kompromisów. Grałem w serialu, bo chcę być dobrym ojcem, utrzymać rodzinę. Z tego samego powodu występuję w reklamie. Przyszedł jednak czas, że postawiłem na teatr.

Serialowa sława może przeszkadzać aktorowi. Pamiętam "Operę za trzy grosze" Tadeusza Bradeckiego w Starym Teatrze z udziałem Krzysztofa Globisza w roli głównej. Ale szum na widowni robił się dopiero, gdy wchodził Piotr Cyrwus. Szeptano: "Rysiu!". Aktor na długo przed Dorotą Segdą - filmową Faustyną - został utożsamiony z postacią i musiał za to płacić.

- Wytrzymywałem - przyznaje teraz. - Starałem się grać to, co miałem zadane od reżysera. Ważniejsze od tego, jak mnie witają, było to, jak mnie żegnano. Do Starego Teatru przyjeżdżają ludzie z małych miasteczek, widzą postać z telewizji i reagują spontanicznie. Rysio był popularny, bo telewizja ma pieniądze na reklamę, a teatrom ich, niestety, brakuje.

Stosunek środowiska do serialu się zmienia. - Kiedyś był prezes ZASP, który mówił: nie grajcie w reklamach - wspomina Cyrwus. - Później Gustaw Holoubek powiedział łagodniej, że przeżyć w aktorskim zawodzie to już jest heroizm. Usiłuję więc przeżyć.

- Jestem za dokładnym zamykaniem drzwi za sobą - mówi Piotr Cyrwus. - Ostro ryzykowałem. Nie wiedziałem, co będę robić. Nie miałem odłożonego kapitału. Dopiero dyrektor Andrzej Seweryn dał mi aktorską szansę.

- Piotr Cyrwus jest jednym z bardzo poważnych atutów Teatru Polskiego - uważa Andrzej Seweryn. - Nie będę udawał, że abstrahowałem od popularności serialowej Piotra, ale najważniejsze było to, że jest świetnym aktorem. Zagrał wydawcę w "Żeglarzu", Kaibana w "Burzy", pokazał też twarz arystokraty w "Irydionie". Cieszę się, że gra króla Bolesława Śmiałego, czekają go następne role.

- Niedługo zagram hrabiego Kenta w "Królu Learze" u boku Andrzeja Seweryna w reżyserii Jacquesa Lassalle'a - zdradza Piotr Cyrwus. - Panu Bogu dziękuję, bo teatr jest dla aktorów najważniejszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji