Artykuły

Opowieść edukacyjna

Zaczyna się od dzieciństwa. Od tańca ("wszystko co wzruszało, musiałam wytańczyć"), a przede wszystkim od ludzi, od domu. Pejzaż nie jest jednak autobiografią, to zapis sprowokowanych przez Barbarę Osterloff wypowiedzi Mai Komorowskiej o aktorstwie - o książce "Pejzaż. Rozmowy z Mają Komorowska" pisze Piotr Mitzner w Teatrze.

Jest to książka o doświadczeniach. Jednym z najgłębszych była niewątpliwie praca w zespole Grotowskiego, o której aktorka potrafi mówić jasno i prosto, bez namaszczenia. Przypomina sobie pierwsze wrażenia, zaskakujące. Dziady w Teatrze 13 Rzędów mają coś z dziecięcego teatru domowego. Ale to nie obniża ich prestiżu, przeciwnie - podnosi. Dalej opisy ćwiczeń są bardzo sugestywne, konkretne. Konkret, sekwencja działań fizycznych, dopiero na końcu mowa jest o poszukiwaniu prawdy. Właśnie taka kolejność będzie charakterystyczna dla wszystkich epizodów Pejzażu.

W pewnym momencie, w rozmowie o budowaniu postaci Hamma w Końcówce, Komorowska cytuje Becketta: "płeć dodaje się na końcu". Można powiedzieć, że według niej także interpretacja nie jest pierwsza. Zwykle bowiem zaczyna od kostiumu, od rekwizytu. Oczywiście, to są tylko wnioski wypływające z tego, co ujawniła w książce.

Gdyby spróbować opisać "doktrynę teatralną" Mai Komorowskiej, to zapewne najlepiej dałoby się ją ująć w opozycjach: słowo-kostium, ruch -bezruch, cierpienie - śmieszność. Nie znajdziemy tu natomiast łatwych do zapamiętania definicji, czym jest aktorstwo, czym teatr. Tylko w jednym miejscu powiedziane jest słowami Bernharda, mimochodem i w cudzysłowie, choć z naciskiem, że "teatr jest jedną z możliwości, żeby to wytrzymać" - zdanie wieloznaczne. Co wytrzymać? Pewnie życie, uciążliwe, pełne niezrozumiałego cierpienia. Jeśli jednak położyć nacisk na "jedną z możliwości", to znaczy, że nie należy teatru absolutyzować.

Czy tak? Komorowska przecież traktuje go bardzo poważnie, cała książka poświecona jest pracy aktora - żmudnej, w pocie czoła i w bólach ciała, ale skutecznej. Jest przecież radość odkrywania rozwiązań, jak czytamy w opisie lotu na żyrandolu (Stara kobieta wysiaduje w reżyserii Jarockiego). Praca aktora, poszukiwanie właściwego tonu, rodzaju ekspresji to długi proces, hamowany przede wszystkim przez skłonność do schematu i wygodnictwo. W opowieści o ćwiczeniach u Grotowskiego jest opis etiudy: Komorowska z Kuligiem próbują grać konie, a właściwie być nimi. Konie kładą się. "Zrozumieliśmy, że musimy leżeć pod pewnym kątem. Ta niewygodna pozycja dawała napięcie, ekspresję i dodatkowo jakby uczłowieczała nasze konie. Okazało się, że jak leżałam wygodnie, to w ciele nie było ekspresji, choćbym nie wiem jak szukała napięć w rękach i nogach."

Odkrycie nie kończy pracy, trzeba jeszcze wiedzieć, jak nadać mu czytelną formę, trzeba mieć "umiejętność kadrowania". No i odrzucić wrodzony egocentryzm, bo "często tylko partner może zagrać nasze uczucia, myśli". To właściwie oczywiste, jedna z podstawowych zasad rzemiosła aktora, ale Komorowska potrafi nadać takim prawdom głębokie uzasadnienie. Znajduje też metafory, wnikające w głębsze znaczenie teatru, jak ta, dotycząca relacji między ludźmi na scenie: "oparliśmy się oczami".

Z rozproszonych w książce informacji możemy sobie wyobrazić, jak aktorka tworzy postać. Mamy tu pozornie oczywiste stwierdzenie, że aktor jest "adwokatem" postaci, a przy tym Komorowska przedstawia daleko idące konsekwencje takiego stanowiska. Przecież nie wszystko jest do obrony. Może do zrozumienia? Pewnie temu służy jej, szkicowana na własny użytek, "mapa emocjonalna" postaci, a więc coś więcej niż charakterystyka, l specyficzna praktyka "przeżywania". Na przykład w pracy nad Starą kobietą, nad monologiem o modrzewiu. By uwiarygodnić tekst, aktorka szuka prawdziwego modrzewia, staje pod nim, chce go na prawdę "poczuć".

Komorowska, gdy tylko może, w rozmowie o rolach unika patosu, co jakoś łączy się z poszukiwaniem w granych przez nią postaciach światła i poczucia humoru, który jak uważa jest dobrą odtrutką na egzystencjalne męki. Z takiego przekonania powstała jej rola Winnie w Szczęśliwych dniach.

Pejzaż to cykl rozmów o spotkaniach z reżyserami: Grotowskim, Jareckim, Axerem, Kajzarem, Lupą, Zanussim, Wajdą. W aneksie z kolei uczniowie Mai Komorowskiej mówią o pracy z nią. Pod każdym względem jest to więc opowieść edukacyjna - o kształtowaniu własnej osobowości i własnego warsztatu, opowieść dla młodego aktora czy po prostu dla człowieka, który chce nad sobą pracować. Rzecz jasna, jest to też książka dokumentująca twórczość aktorki, czemu świetnie służy kronika i spis ról opracowane przez Marię Napiontkową oraz wkładki zawierające ponad sto zdjęć.

Trzeba jeszcze powiedzieć kilka słów o słowach w zapisie tej opowieści. Maja Komorowska używa ich bardzo precyzyjnie. Tak samo na papierze, jak na scenie. Ogląda je uważnie, wypróbowuje, szuka właściwego miejsca w zdaniu. Przy tym zachowana została w Pejzażu jej własna melodia wypowiedzi. W druku udało się zapisać jej głos.

Barbara Osterloff, Pejzaż. Rozmowy z Mają Komorowska. Oficyna Wydawnicza Errata. Warszawa 2004.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji