Artykuły

Ofelie w Marsylii

Marsylia. Miasto portowe. Place du Marche des Capucins. Szemrana dzielnica. Muzułmanie. Czarnoskórzy. Dilerzy narkotyków. Mały rynek. Wokół stare kamienice. Kawiarenki, w których siedzą wyłącznie mężczyźni. Ich zachowanie, pewność siebie i wzrok, typowy dla południowców dają wyraźnie odczuć, że ten teren należy do nich - o pokazie performansu "Ophelia_3", w ramach VII Redplexus Festival Préavis de Désordre Urbain, pisze jedna z jego uczestniczek, aktorka Dorota Androsz.

Na środku placu dwa rzędy straganów z warzywami, soczystymi owocami i rybami (odurzający zapach martwej płetwy). Odległość między rzędami straganów, dwa metry. Ciasno i brudno. Sprzedawcami są wyłącznie mężczyźni. Wszędzie leżą rozrzucone bez ładu pudła, zużyte kosze, zmiażdżone owoce. Harmider. Na końcu małego targu stoi białoszary pomnik. Na monumencie dostojnie siedzi kobieta. Ma odrąbany nos. Pod pomnikiem siedzi starsza kobieta. Żebrze. Za nią wejście do metra. Przestrzeń performancu "Ophelia_3", w ramach Redplexus Festival Préavis de Désordre Urbain, 13 września 2013 roku.

Jesteśmy na miejscu około godzinę wcześniej, aby dopilnować ostatnich szczegółów i poczuć atmosferę przestrzeni. Kiedy przydzielona nam przez organizatorów festiwalu wolontariuszka dowiaduje się, że jedna z nas ma się częściowo obnażyć wpada w panikę i zaczyna gorliwie wypytywać, na czym dokładnie będzie polegało nasze działanie. Tłumaczymy jej ideę. Po chwili przychodzi z organizatorką festiwalu. Proszą o rozwagę. Ostrzegają. Nie są naszymi bodyguardami. W tej dzielnicy nie są w stanie przewidzieć reakcji ludzi. Przestrzegają nawet przed możliwością bycia zaatakowaną, np. nożem. Rozglądamy się; z niepokojem dostrzegamy mężczyznę filetującego rybę. Poziom adrenaliny wzrasta.

Po chwili pojawia się kolejny problem. Prosiłyśmy wolontariuszkę o rozmowę z mieszkańcami jednej z kamienic, o możliwość wejścia na klatkę i przebrania się w kostiumy. Tam też miał zacząć się nasz performance. Mieszkańcy kategorycznie odmówili współpracy. Na szczęście w drzwiach wejściowych pojawia się sympatyczna murzynka. Wolontariuszka w naszym imieniu ponawia prośbę. Kobieta mimo dużej obawy przed nieznajomymi, po usłyszeniu informacji, że jesteśmy "artiste", zgadza się. Ostatecznie murzyńska mamma w wieku około 50 lat o rozmiarze XXL nie dość, że udostępnia nam klatkę schodową, to jeszcze stoi przed drzwiami i pilnuje wejścia.

Klatka schodowa przy rue des Feuillants nr 22. Odrapane ściany. Brak światła. Wilgoć. Skupienie. Przygotowujemy się.

A.: Czerwona sukienka na ramiączkach. Czerwona apaszka na szyi. Megafon. Bose stopy.

K.: Czarne spodnie. Pod czarną męską koszulą piersi obwiązanie bandażem elastycznym. Głowa, łącznie z oczami, nosem, ustami, aż po szyję obwiązana bandażem elastycznym.

D.: Zamknięta w szczelnym, czarnym worku do przenoszenia zwłok. Wysoko upięte, związane w kok włosy. Biała, wyszywana suknia z trenem i dopiętym w połowie talii welonem. Bose stopy.

Ponownie przychodzi organizatorka upewniając się, czy na pewno nie chcemy zaniechać naszego działania i sugeruje umiar. Przyspieszenie akcji serca. Zaczynamy.

K. wychodzi z klatki schodowej powolnym krokiem. Idzie tyłem. Nic nie widzi. Pokonuje stopień. Ciągnie za sobą czarny wór. Wór zsuwa się po stopniu. Nie porusza się. A. przez megafon nadaje kierunek ruchu K. "Skręć w lewo".

Natychmiast zbiegają się ludzie. Jak sępy. Krzyczą. Po francusku; Trup! Co się stało? Kto umarł? Tłum powiększa się w szybkim tempie.

Nagle ktoś zaczyna dotykać, walić w worek sprawdzając, czy rzeczywiście ktoś jest w środku. Krzyk.

D: "Czułam zaduch w worku. Brak powietrza. Nerwowy dotyk obcych ludzi."

A. w języku angielskim stanowczym głosem nadaje K. kierunek, w którym ma podążać. Przerażona zaczyna wydawać komendy w języku polskim. Opisuje skrótowo przez megafon sytuację zagrożenia. Zirytowani obserwatorzy sugerują, że A. powinna mówić po francusku.

Mężczyźni klepią po ramieniu, popychają K. Padają pytania: "Kto to jest? Dlaczego ciągniesz worek z nieboszczykiem? Kto znajduje się w środku?" Do pokonania mamy jakieś 70 metrów.

Nagle z tłumu wyłania się agresywny, naćpany mężczyzna. Wali ręką w wór. Chce go otworzyć. A: "był tak agresywny i nieprzewidywalny, że bałam się, że w każdym momencie może wyciągnąć nóż." Mężczyzna zdejmuje kurtkę, rzuca ją na "nieboszczyka" i chwyta wór z drugiej strony, zaczynając "pomagać" K. nieść. Tłum krzyczy. K. potyka się.

K.: "Nie wiedziałam, co się dzieje, czułam napierający tłum i unoszący się worek"

D.: "W pewnym momencie poczułam, że ktoś energicznie pochwycił i podniósł worek, w którym się znajdowałam. Zamarłam. Pozostałam bezwładna. Nie ujawniłam się. Nie reagowałam."

Dochodzimy do wejścia na targ. Nasze zadanie polega na przejściu między rzędami straganów. Do pokonania mamy jeszcze ciasno ustawione metrowej wysokości słupki, wokół których stoją rzędy pustych kartonów.

D.: "Czułam smród ryby. Z każdą minutą ubywało mi tlenu. Cienka warstwa plastiku oddzielała mnie od bruku ulicy i rozgniecionych owoców."

K.: "Odór ryb dochodzący ze straganów pomógł mi zlokalizować położenie."

Wchodzimy. Od samego początku towarzyszy nam akustyk, pchający przed sobą przenośny sprzęt muzyczny. Z głośników wydobywa się muzyka, aranże autorstwa J.D. Drażniące, niepokojące w charakterze brzmienia. W momencie wejścia na targ towarzyszące nam dźwięki zostają całkowicie zagłuszone. Mężczyźni drą się. Walą w stragany. Tupią. Krzyczą. Mamy się wynosić. Są bardzo agresywni. A. łagodnością i opanowaniem pacyfikuje faceta utrudniającego nam ciągłość działania... K. ciągnie znowu sama. Tłum powiększa się. Mniej więcej w połowie drogi D. porusza się energicznie wewnątrz czarnego worka, szamoce się i wydaje z siebie długi, przeciągły pisk. Konsternacja. K. przerażona przytula worek. D. rzuca się. Obija się o ludzi. A. zdenerwowana. K. mocno chwyta rogi worka i ciągnie dalej, aż do miejsca gdzie znajduje się pomnik. Na miejscu zaczyna ze skupieniem, szerokim ruchem odwiązywać bandaż z głowy, tańczy anektując przestrzeń między zebranymi ludźmi. D. powoli od strony stóp niezdarnie wysuwa się z czarnego więzienia. Oczom zebranych ukazuje się "biała meduza". Jej sylwetka początkowo jest połamana, koślawa, niezborna. Budzi się z odrętwienia. Zdziwione twarze. K.nadal pozbawiona twarzy. D. z suknią do połowy i workiem zamiast korpusu i twarzy. Stoją. K. zrzuca bandaż i koszulę. Widać zabandażowane piersi pod białym gorsetem. D. uwalnia się. Otwiera szeroko usta by zabrać głos. Cisza. A. zaczyna skandować przez megafon tekst w języku francuskim:

"Jestem Kobietą. Jestem winna. Nieuniewinniona. Pozbawiona łaski. Skazana za mówienia prawdy. Prawda nie stanie się kłamstwem w moich ustach. Stanie się sztyletem. Bronią. Karabinem. Bombą atomową. Bronią chemiczną. Nie tarczą. Posagiem. Zawiniłam. Jestem naiwna. Nie mam giętkości. Nie mam biegłości. W mówieniu, czego nie myślę. Nieceniona. Drogocenna. Jestem prawdą niechętnie słuchaną. Jestem prawdą, brutalnie obdzieraną z prawa bytu. Jestem prawdą, która nie da się zmanipulować. Jestem prawdą, której daleko do dyplomacji. Jestem prawdą, która nie boi się konfrontacji. Jestem prawdą, której zarzucasz kłamstwo. Jestem prawdą, której oczy nie przymilają się. Jestem prawdą, która obroni się nie broniąc się. Jestem bronią. Uczciwość to moja zbrodnia. Nie wyniosę po kryjomu. Nie zabiorę pod osłoną nocy. Jestem w świetle. Parzę. Piekę. Wysuszam. Wskazuje. Naświetlam. Stwarzam pustynię. Biorę odpowiedzialność za swoje słowa. Moje erekcje nie chowają się po kryjomu w spodniach. Kobieta pozbawiona łaski. Kobieta pozbawiona względów. Kobieta, która nie da się zastraszyć. Kobieta, która nie boi się utracić. Zatracić się w nieposiadaniu. Miałam się bać. Miałam skłamać o sobie by nie stracić słowa mieć. Wolę NIE mieć niż MIEĆ. Wolę NIC. Wole posiadać NIC. NIEposiadaniu mówię TAK. Jestem tą, którą palą na stosie. Jestem tą, której zarzucają szaleństwo. Jestem tą, którą zamykają w domu wariatów. Jestem tą, którą poddaje się elektrowstrząsom. Jestem tą, której mówi się; przesadzasz. Biorę swoje owoce i umieszczam je w innym miejscu. Jestem tą, której mówi się; histeryzujesz, bo jesteś przed krwawieniem miesięcznym. Jestem kobietą. Pluje krwią. Ze wszystkich otworów. Jestem rodzajem żeńskim."

Milknie. Tłum słucha. Uważnie. Podjeżdża mała ciężarówka. Ktoś chce pracować... A. D. i K. powolnym krokiem w ciszy zmierzają w stronę miejsca, gdzie ma się odbyć kolejny performance. Do pokonania mają jakieś 200 metrów. Komentarze. Zatrzymujący się ludzie. Przeszywający wzrok. Dochodzą do głównej ulicy. Samochody zatrzymują się. Kierowcy cierpliwie czekają. W oddali słychać nadjeżdżający tramwaj. Kolejne minuty płyną. Trzeba iść.

Idziemy.

A. - Agnieszka Kamińska,

K. - Katarzyna Pastuszak,

D. - Dorota Androsz,

J.D. - Joanna Duda

***

"Ophelia_3" to projekt, będący efektem intensywnej współpracy kolektywu artystycznego OFFELIA_COLLECTIF założonego przez performerkę Annę Kalwajtys, tancerkę Katarzynę Pastuszak (Teatr Amareya) i aktorkę Dorotę Androsz (Teatr Wybrzeże). Androsz/Kalwajtys/Pastuszak - artystki będące trzonem OFFELIA_COLLECTIF i projektu "Ophelia_3" - zaprosiły do współpracy dwie wybitne artystki związane z Gdańskiem - Joannę Dudę związaną między innymi z zespołem Wojtek Mazolewski Quintet i działającą w takich projektach jak J=J, "Chopin na 5 fortepianów" oraz AuAuA i Agnieszkę Kamińską związaną z Teatrem Amareya i założycielkę zespołu muzycznego Atmen Trio. Skupienie różnorodnych artystycznych osobowości z Gdańska wokół projektu "Ophelia_3", ma na celu inicjację artystycznego dialogu i stworzenie wielowymiarowego performensu, który zostanie trzykrotnie zaprezentowany podczas festiwalu Redplexus Festival - Préavis de Désordre Urbain w Marsylii we Francji.

Na zdjęciu: Agnieszka Kamińska, Katarzyna Pastuszak i Dorota Androsz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji