Artykuły

Ból (nie)istnienia

"Między nami dobrze jest" w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Pisze Agnieszka Górnicka w serwisie Teatr dla Was.

Akcja dramatów i powieści Doroty Masłowskiej mimo tego, że zawsze rozgrywa się w brutalnej do bólu, prozaicznej i szarej rzeczywistości - uniesiona do rangi absurdu i groteski, pokazuje świat jako surrealistyczną i przerażającą, samonakręcającą się machinę. Aspekt nierzeczywistości i sztuczności kojarzący się z pojęciem komputerowej symulacji czy symulakrów w swoich inscenizacjach wykorzystali Grzegorz Jarzyna i Paweł Świątek: pierwszy reżyserując dramat "Między nami dobrze" jest w TR Warszawa, drugi transponując na język teatru powieść "Paw Królowej" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Obaj reżyserzy skonstruowali specyficzną, abstrakcyjną przestrzeń sceniczną - uniwersalną, zgeometryzowaną, ograniczoną do kilku rekwizytów - przypominającą wirtualny świat, swoisty teren gry, który ulega modyfikacjom i zmianom na oczach widzów.

"Między nami dobrze" jest to dramat napisany przez Masłowską na zamówienia TR Warszawa i berlińskiej Schaubühne am Lehniner Platz. Premierowa inscenizacja dramatu w Polsce miała miejsce 5 kwietnia 2009 w TR Warszawa. Spektakl, który do dnia dzisiejszego cieszy się ogromną popularnością i entuzjastycznymi recenzjami, wydobył z tekstu Masłowskiej aspekt komiczny, nie zapominając o gorzkiej i smutnej refleksji płynącej ze słów głównych bohaterów.

Akcja dramatu rozgrywa się w jednopokojowym mieszkaniu przedwojennej, warszawskiej kamienicy, w którego klaustrofobicznym wnętrzu spotykają się trzy kobiety: babcia (Danuta Szaflarska), matka (Magdalena Kuta) i wnuczka (Aleksandra Popławska). Trzy pokolenia - odmienna mentalność i świadomość - brak porozumienia i komunikacji. Zderzenie tak różnych osobowości staje się punktem wyjścia do dyskusji nad istotą wspólnotowości, zarówno w kontekście rodzinnych więzi jak i relacji międzyludzkich, tych lokalnych i globalnych. Co nas dzieli a co łączy? Czy wspólna historia ma moc integrowania czy wręcz przeciwnie dystansuje i oddala, tworząc barierę nie do przekroczenia? Czy w świecie zawłaszczonym przez skomercjalizowane i bezmyślne media oraz środki masowego przekazu znajdzie się miejsce na wspomnienia i powrót do czasów symbolizujących prawdziwe życie, odwagę i szacunek dla tradycji? Obok historii trzech bohaterek, Masłowska wprowadza drugą narrację, prezentującą losy Reżysera filmowego (Adam Woronowicz) - w spektaklu stwarza rolę narratora odczytującego didaskalia, jego współpracownika - aktora (Rafał Maćkowiak) oraz historię bohaterów jego absurdalnego filmu zaangażowanego: Koń który jeździł konno. Wszystkie postaci poruszające się w sferze rzeczywistości, jak i te kreowane w wyobraźni artysty, spotykają się na jednej scenie; tworząc chaotyczny splot dialogów i monologów, których forma i treść zostaje jawnie przerysowana i zhiperbolizowana.

Rysunkowe animacje pokrywające ściany pokoju, wpisują się w konwencję zabawy i naiwnej, ulotnej kreacji świata, formującej się w głowie Małej Metalowej Dziewczynki. Animowane obrazy, jak za pociągnięciem komputerowego pędzla w Photoshopie, tworzą kadry pozorujące prawdziwe wnętrze kamienicy. Jak dowiadujemy się z końcowych słów Reżysera, kamienica która stała się miejscem akcji dramatu, została zbombardowana w czasie II Wojny Światowej. Moment, do którego nieustannie wraca Osowiała Staruszka, to chwila poprzedzająca bombardowanie jej miejsca zamieszkania. Sięgając pamięcią do obrazów beztroskiej i radosnej młodości, kobieta nieuchronnie zbliża się do odkrycia smutnej prawdy o swojej przeszłości: śmierci w czasie ataku niemieckich samolotów, które doszczętnie zburzyły cały budynek.

Świat, który tak dokładnie buduje Jarzyna, nagle rozpada się, odkrywając własny fałsz i nierealność. W całym spektaklu twórcy umiejętnie podważali autentyczność świata przedstawionego. Główne bohaterki poddając wszystko nieustannej negacji, utwierdzając się w słuszności własnego "niebycia", "nieistnienia" i "nieposiadania" tego co mają inni, nieświadome mocy sprawczej własnych słów, w końcu stwierdzają: "Takim to dobrze. Nie żyć. Umierać. No a co? Każdy chce jakoś nie żyć"

Grzegorz Jarzyna tworzy świat, który w każdej chwili może ulec dezintegracji i demontażowi. Gra świateł i intensywna kolorystyka nadaje scenie kształt struktury obrazu złożonego z kolorowych pikseli, które kontrastują z czarno-białymi filmami ukazującymi wojenne realia. Dwa światy i dwie bohaterki: babcia i wnuczka grane znakomicie przez Danutę Szaflarską i Aleksandrę Popławską tworzą oś, wokół której obraca się dramat Masłowskiej. Ich nierozerwalna więź i podobieństwo, a jednocześnie dystans i niekompatybilność - reżyser podkreślił symultanicznymi działaniami oraz kostiumami i rekwizytami, które sprawiają że obie bohaterki nawzajem tworzą swoje odbicie; pozornie zacierając swoje tożsamości i indywidualność, przywdziewając identyczne stroje i peruki, podkreślają swoje nieprzystosowanie i niedopasowanie do świata, w który zostały wrzucone. Świata, który na wzór sennego koszmaru wciąga nas w swoją tragikomiczną narrację, wywołując śmiech i przerażenie jednocześnie. Komizm i humor tworzą ochronną warstwę, dają poczucie komfortu i zabawy, by za chwilę uświadomić, że nie śmiejemy się z fikcyjnych bohaterów sztuki, ale z samych siebie. Z własnych utyskiwań i niedoskonałości, z wiecznego niezadowolenia i pretensji, stereotypowego myślenia i ograniczenia. Z nieumiejętności docenienia i świadomego zrozumienia słów wzruszonej staruszki, w której wyobraźni zachowały się obrazy zgoła odmienne od tych, z którymi obcujemy na co dzień: "Polsko kraino prześliczna, pamiętam jak umierało twe piękno...".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji