Artykuły

Brutalna zabawa

"Amatorki" w reż. Eweliny Marciniak z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.

Ewelina Marciniak wzięła na warsztat tekst, który mimo że używany już wcześniej w teatrze (w Krakowie można było zobaczyć np. "Parken Mojren" studentek PWST na motywach "Amatorek" Jelinek), nie należy do najbardziej scenicznych. Hermetyczny język, prawie zupełne pozbawienie utworu interpunkcji i monotonny sposób podawania statycznej opowieści są ciężkie w lekturze. Zrobienie spektaklu z tego swoistego "strumienia świadomości", w którym nie ma miejsca, czasu i prócz luźno powiązanych ze sobą wątków żadnej fabuły, grozi sromotną klęską. W przypadku gdańskiego spektaklu klęski nie było, ale niestety, nie udało się uniknąć znużenia.

Widzowie wchodzą na salę, kiedy działania na scenie już się rozgrywają. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety biegają tam i z powrotem, pozorując udział w jakiejś grze zespołowej. Stojąca z tyłu kobieta (Ala Masskotka), wyglądająca raczej jak wyrwana z jakiegoś balu dla ważniaków, wizualnie zupełnie nieprzystająca do uczestników gry (zresztą jak Nike wywyższona, stojąca na podeście, pijąca z długiego kieliszka, komentuje śpiewem co jakiś czas wydarzenia na scenie) przez megafon wykrzykuje jej zasady. Bramki są dwie, ale czy to mecz? Być może w jakimś sensie tak - rozgrywki miłosne, albo paramiłosne, bo przecież nie o miłość, ale o wygodne ułożenie życia tu chodzi. Przestrzeń otoczona ścianami zieleni, które wchłaniają i wypluwają bohaterów, ma w sobie coś tajemniczego i niepokojącego. Z jednej strony pustka otoczona paprotkami i krzakami, zalana w dodatku zielonym światłem, wydaje się klaustrofobiczna, ale z drugiej okazuje się, że z tego gąszczu jest jednak jakieś wyjście. Słabo widoczne, ale jest - wystarczy tylko rzucić się na jedną ze ścian umiejętnie i w odpowiednim miejscu...

Dość wiernie potraktowany tekst Jelinek pokazuje perspektywę dwóch kobiet, które ubezwłasnowolnione przez tradycję, rodzinę i niemożność wyrwania się z małego miasteczka, planują sobie wygodne życie u boku mężczyzn (Heinz - Piotr Biedroń, Erich - Piotr Domalewski). Mężczyzna jest tutaj nadzieją na to, że nuda i monotonia zostaną usprawiedliwione, a zacementowanie roli żony i matki nada jakiś sens życiu, które bez tego wydaje się bezproduktywne. Brigitte (Dorota Androsz) i Paula (Katarzyna Dałek) znajdują się w podobnej sytuacji, ale rywalizując ze sobą, złośliwie sobie dogryzają i szukają wrażliwych punktów. Świat Jelinek jest rzeczywistością bez solidarności kobiecej, a okrutni mężczyźni, którym oddane kobiety wiernie służą, są obiektami zachwytu i pełnych podziwu "ochów" i "achów" dla ich męskiej brutalności. W spektaklu zostało to bardzo sugestywnie pokazane dzięki choreografii Dominiki Knapik i cały zespół aktorski świetnie z tym elementem przedstawienia dawał sobie radę. W ruchu zniewalanych kobiecych ciał jest całe oddanie, gotowość poświęcenia, namiętność. W męskich dłoniach obracających te ciała: mrok, niesprawiedliwa i brutalna siła.

W tym wszystkim jednak dość niezrozumiałe wydaje się wprowadzenie postaci rodziców (Małgorzata Brajner, Krzysztof Matuszewski). Oczywiście ojciec z matką uosabiają w jakiś sposób powtarzający się przez pokolenia schemat i normatywne wymagania stawiane potomstwu mimo świadomości tego, że są one bezużyteczne i nie działają w prawdziwym życiu. Ale i bez tej dwójki bohaterów w spektaklu jest to nad wyraz jasne. Stąd te akurat sceny tylko nienaturalnie gdańską realizację przedłużają i zwyczajnie nudzą. I właśnie "dłużyzny" są największym problemem tych "Amatorek". Ewelina Marciniak stworzyłaby świetny spektakl, gdyby miała odwagę go skrócić. Półtoragodzinne przedstawienie z wielkim powodzeniem mogłoby trwać sześćdziesiąt minut, oszczędzając widzom niepotrzebnego znużenia i spoglądania na zegarek. W końcu widzimy przecież wciąż ten sam model relacji, zmieniają się tylko dialogi, ruchy, ale wszyscy wiemy jak się ta brutalna zabawa skończy. I wszyscy wiemy kto w niej zawsze zwycięża. Tu nie ma napięcia, oczekiwania, niedopowiedzenia. U Jelinek wszystko jest jasne od początku. U Marciniak też. Problem polega na tym, że reżyserka chyba nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji