Artykuły

Klata: Będę bronił kopulacji na scenie

- Poważni jakoby politycy dostrzegli siłę w teatrze, ale tylko siłę destrukcyjną. Mówią, że "czas skończyć z bełkotem Klaty", że "marnuję pieniądze podatników na eksperymenty na narodowej scenie". Cel jest jasny - ma to im przysporzyć punktów wyborczych - mówił Jan Klata na spotkaniu w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Jan Klata spotkał się z wrocławską publicznością. Odniósł się nie tylko do swoich wizji artystycznych, lecz także do wydarzeń w Krakowie, kiedy grupa widzów próbowała zerwać jego spektakl.

Jan Klata jest jednym z najbardziej znanych reżyserów młodego pokolenia. Przez lata był związany z wrocławskim Teatrem Polskim, od niecałego roku jest dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Ostatnio zyskał popularność także w kręgach niezwiązanych z tą dziedziną sztuki.

W listopadzie ubiegłego roku na spektaklu "Do Damaszku" grupa kilkunastu osób związanych ze środowiskami prawicowymi, zaczęła gwizdać i krzyczeć: "Wstyd! Hańba! Dość! To jest Teatr Narodowy!". Klata odpowiadał im: "Wynoście się". Inscenizację trzeba było przerwać.

Sejmik Województwa Małopolskiego wydał rezolucję, w której zaapelował, by "środki publiczne nie stanowiły podstawy do finansowania rzekomo artystycznych eksperymentów, które w rzeczywistości wymierzone są w poczucie przyzwoitości, normy etyczne i normy współżycia społecznego".

Artysta kontrowersyjny?

W sobotę reżyser był gościem Teatru Polskiego, gdzie spotkał się z publicznością z okazji wystawienia "Sprawy Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej na dużej scenie TP. Piotr Rudzki, kierownik literacki wrocławskiej placówki, odniósł się do tych wydarzeń. Zaczął bowiem spotkanie pytaniem o to, czy Klata uważa się za artystę kontrowersyjnego.

- Jestem artystą kontrowersyjnym, ale wcale nie na własne życzenie. Niektórzy mówią, że ważne, żeby mówili, byle z nazwiskiem. Ja się z tym nie zgadzam, bo to, co ostatnio niektórzy wygadują, to totalne bzdury. Na przykład jeśli ktoś mówi, że w Krakowie aktorzy kopulują ze scenografią, to kłamie - mówił Klata.

- Ostatnio dyskurs na temat teatru staje się rodzajem nadmuchanego medialnego balonu, w którym jest dużo szamba. Dziedzina sztuki, którą interesuje się kilka procent osób w tym kraju, staje się częścią walki politycznej - kontynuował.

- Ale to chyba dobrze, że teatr kogoś porusza? - dopytywał się Rudzki.

- Niekoniecznie, bo w jaki sposób porusza? Poważni jakoby politycy dostrzegli siłę w teatrze, ale tylko siłę destrukcyjną. Mówią, że "czas skończyć z bełkotem Klaty", że "marnuję pieniądze podatników na eksperymenty na narodowej scenie". Cel jest jasny - ma im to przysporzyć punktów wyborczych. To cyniczna kalkulacja: większość, która tego słucha, nie była przecież na sztuce. Mechanizm jest totalnie abstrakcyjny: na opluwaniu Klaty dojedziemy do Parlamentu Europejskiego czy do sejmiku - odpowiadał.

Po co tyle kopulacji?

Dyrektor NST przyznał, że zdziwiło go, że to właśnie "Do Damaszku" stało się obiektem takiego ataku. - To przecież spektakl z chrześcijańskim tytułem i takim właśnie przesłaniem - mówił.

Z sali padło pytanie o to, dlaczego reżyser w każdym spektaklu przedstawia kopulację, a nie np. czytanie książek.

- Ostatnio pewną karierę robi słowo "kopulacja" - mówił Klata. - Przez ostatnie dwa miesiące nikt nie mówił o aktach seksualnych czy erotyce, tylko właśnie o kopulacji. Ale przyznam, że kopulacja jest dla mnie ważna. Jest ona przecież nieodłączną częścią naszego życia - argumentował.

- Ile kopulowano w powstaniu warszawskim? Na razie nic się o tym nie mówi, a to też jest ważną częścią historii. Jeśli np. robię spektakl o Dantonie, a on był wręcz zwierzęco zmysłową osobą, takim Iggym Popem XVIII w., to czemu nie przedstawić tego na scenie? Będę bronił kopulacji przed każdym marszałkiem województwa - żartował Klata.

Reżyser odniósł się też do krytyków jego sztuki, którym często nie podoba się "publicystyczność i plakatowość" jego inscenizacji.

- Sztuka istnieje tu i teraz, a nie 400 lat temu w Anglii. A zarzuty o plakatowość są naprawdę komiczne w kraju, który szczyci się polską szkołą plakatu - kpił artysta.

- Teatr jest autonomiczną dziedziną sztuki, nie jest ilustracją dzieła literackiego, ale tworzeniem zdarzeń. Ja wiem, że niektórzy by woleli, żeby reżyser po prostu wystawiał Hamleta jak zwykle. Teatr by działał, szkoły by przychodziły, podatnik nie miałby marnowanych pieniędzy - ironizował.

Klata zapowiedział też, że reżyser w tym roku wystawi na wrocławskiej scenie "Termopile polskie" Tadeusza Micińskiego. Premierę zaplanowano na koniec kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji