Artykuły

Wojny kulturowej w teatrze ciąg dalszy

Nie minęły jeszcze echa afery w Krakowie, gdzie lokalni "patrioci" zaatakowali Narodowy Stary Teatr, oskarżając aktorów i dyrektora o hańbienie polskiej kultury, a już w dwóch kolejnych miastach doszło do ataków na teatry - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Tym razem w ślad za protestami poszły konkretne sankcje polityczno-ekonomiczne. W miniony piątek w Poznaniu radni odebrali Teatrowi Ósmego Dnia 300 tys. zł z liczącej nieco ponad milion złotych dotacji, co grozi zamrożeniem działalności tej miejskiej instytucji. To kara za obraźliwy wpis na Facebooku dyrektorki Ewy Wójciak o papieżu Franciszku, ale też za lewicowy program sceny.

Z kolei w Lublinie radni się nie zgodzili, by miasto dokładało 300 tys. zł rocznie do Wschodnioeuropejskiej Sieci Sztuk Performatywnych (EEPAP) - platformy współpracy artystów teatru i tańca ze Wschodu i Zachodu Europy, prowadzonej wspólnie przez Lublin i Instytut Adama Mickiewicza. Tu pretekstem był spektakl francuskiego choreografa Xaviera Le Roya "Low Pieces" [na zdjęciu], w którym tancerze występują nago, pokazany na festiwalu Konfrontacje Teatralne (EEPAP był partnerem festiwalu). Po tym, jak jeden z radnych PiS pokazał na sesji zdjęcia z nagimi pośladkami, rada zablokowała pieniądze na działalność sieci. Miasto pierwotnie zobowiązało się współfinansować EEPAP do roku 2016, w tej chwili przyszła działalność platformy jest zagrożona.

Podobne ataki prawicy na współczesną sztukę zdarzały się już wcześniej, ale dzisiaj mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją. Coraz częściej samorządy ulegają, będąc pod presją katolickich fundamentalistów, którzy żądają kontroli ideologicznej kultury, finansowanej z pieniędzy publicznych. To efekt rozpętanej na górze wojny kulturowej, która zastąpiła debatę na temat problemów społecznych i gospodarczych. Kultura jest jedną z niewielu dziedzin, na które politycy mają realny wpływ, dlatego konflikt przenosi się właśnie na to pole. A prawica nie przegapia okazji, aby zademonstrować swoje twarde, konserwatywne poglądy.

Mobilizacja przeciwko sztukom performatywnym ma również związek z kalendarzem wyborczym: za rok mamy wybory samorządowe, za dwa lata - prezydenckie i parlamentarne. Katoliccy fundamentaliści wyczuli, że ataki na kulturę są dobrą reklamą. Na niedawnej demonstracji pod Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie przeciwko pracy Jacka Markiewicza "Adoracja" pojawiło się aż czworo posłów PiS: Jan Dziedziczak, Joanna Szczypińska, Anna Sobecka i Jan Szyszko. Ich wystąpienia na tle flag narodowych i krzyży transmitowała Telewizja Trwam. To powtórka z lat 2000-01, kiedy utworzona wtedy partia Liga Polskich Rodzin zdobywała poparcie wyborcze dzięki akcji przeciwko kontrowersyjnym wystawom i pracom takim jak prezentowana w warszawskiej Zachęcie rzeźba Maurizia Cattelana "La Nona Ora", przedstawiająca papieża przygniecionego meteorytem. Poseł Witold Tomczak, który uszkodził tę pracę, na kilka tygodni stał się gwiazdą mediów, a LPR rok później wszedł do parlamentu z niezłym wynikiem.

Dla Platformy Obywatelskiej to, co stało się w Poznaniu i Lublinie, powinno być poważnym ostrzeżeniem: rządząca partia traci wpływ na politykę kulturalną w miastach i oddaje w tej sferze inicjatywę PiS. W Poznaniu część radnych PO zawarła wręcz sojusz z miejscowym PiS-em, aby rozprawić się z lewicowym teatrem przy poparciu radnych z rządzącego w mieście klubu prezydenta Lecha Grobelnego. Z kolei w Lublinie głosowanie nad budżetem sieci EEPAP odbyło się w nieobecności części posłów Platformy.

PiS przejmuje debatę o kulturze, tak jak wcześniej przejął debatę na temat historii. To zagrożenie doskonale rozumieją prominentni politycy Platformy: minister kultury Bogdan Zdrojewski odciął się od protestujących przeciwko CSW i wziął w obronę zaatakowany przez "patriotyczną" prawicę Stary Teatr, mimo że ideowo nie jest mu po drodze ani z Jackiem Markiewiczem, ani z teatrem Jana Klaty. Podobnie prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, znana raczej z konserwatywnych przekonań, podjęła decyzję o odnowieniu spalonej przez "patriotów" Tęczy na placu Zbawiciela. Na taką stanowczość nie stać jednak lokalnych polityków PO, którzy oddają pole PiS-owi i "patriotom". Kultura, nieodgrywająca dotąd wielkiej roli w polityce, nieoczekiwanie staje się języczkiem u wagi i barometrem politycznych nastrojów. Od tego, kto zdobędzie dominację na tym polu, będzie w dużej mierze zależeć wynik następnych wyborów. Powinni o tym pamiętać politycy, którzy ustępują dzisiaj przed ideologiczną ofensywą prawicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji