Artykuły

Szekspir według Czechowskiego

"Sen Podszewki" w reż. Roberta Czechowskiego w BTD w Koszalinie. Pisze Wojciech Sybilski w Głosie Pomorza.

Świetnie "zagrała" scenografia i muzyka, aktorzy tak sobie, ale reżyser nie ułatwił im zadania. "Sen Podszewki", który oparto na motywach "Snu nocy letniej" Williama Szekspira, jest spektaklem niespójnym i nierównym. Reżyser sztuki Robert Czechowski potrafi o niej wspaniale opowiadać, co udowodnił na konferencji prasowej. Jego wizja była naprawdę intrygująca. "Sen Podszewki" miał być czymś w rodzaju przełożonego na język teatru filmu "Rejs". Czechowski widział to tak: lata sześćdziesiąte, małomiasteczkowa inteligencja odpoczywa na wczasach w nadmorskim kurorcie dając się porwać słońcu, plaży i wszechobecnemu erotyzmowi. Z tej wizji na scenę udało mu się przenieść niewiele. Oglądając sztukę miałem wrażenie, że Czechowski pracując z zespołem Bałtyckiego Teatru Dramatycznego cały czas czegoś szukał, ale nie znalazł. Zmęczony i znudzony owymi poszukiwaniami zdecydował się zakończyć swoje peregrynacje bez stawiania kropki nad "i".

Czechowski reklamował spektakl słowami: "Najśmieszniejsze dla chochlika, gdy logika całkiem znika". Wyjawił dziennikarzom, że nigdy nie przychodzi do teatru z gotowym modelem, ma zarys, ale w trakcie pracy go burzy. W tym przypadku owo burzenie i brak logiki nie wyszło spektaklowi na dobre.

Struktura "Snu nocy letniej", komedii, którą Szekspir napisał między 1594 a 1595 rokiem na zamówienie - komedia miała uświetnić ślub w jakimś arystokratycznym domu - jest dość złożona, ale nie na tyle, by nie dało się wyróżnić głównych wątków. A wątki te to: oficjalne przypieczętowanie związku księcia Tezeusza z Hipolita, miłosne perypetie młodzieży - Lysandra, Demetriusza, Hermii i Heleny - oraz dzieje amatorskiego zespołu teatralnego ateńskich rzemieślników, którzy chcą "żałosną komedią" uświetnić zaślubiny Tezeusza i Hipolity. Klamrą spinającą i zarazem komplikującą wszystkie wątki, są knowania króla Elfów Oberona odstawionego przez królową Elfów Tytanie od łoża. Oberon chce zabrać Tytanii pięknego chłopca na giermka. Tytania oddać młodzieńca nie chce, więc Oberon mści się srodze przy pomocy złośliwego chochlika Puka, który używając magicznego zioła zamienia jednego z aktorów - rzemieślników w osła, w którym zakochuje się Tytania, i mieszając (ale to już raczej przez pomyłkę) w uczuciach kwartetu Lysander - Hermia, Demetriusz - Helena. U Szekspira wszystko kończy się happy endem, zakochani odnajdują drogę do swych serc, rzemieślnik odzyskuje ludzką postać, Tytania się w nim odkochuje i odchodzi z Oberonem. "Pomyślcie, że wszyscy śnili, gdybyśmy tu z wami byli. A marny obrazek ten, to po prostu był wasz sen" - wyjaśnia na koniec Puk.

U Szekspira cała ta historia jest pogodna, u Czechowskiego mroczna jak psychoanaliza Freuda. Lysander jest zarozumiałym podrywaczem, czyhającym na cnotę Hermii, z którą uprawia seks oralny. Hermia jest niedojrzałą nastolatką, która miota się między wyrafinowaną rozpustą a naiwnością. Demetriusz to jajogłowy mizogin, o którym Lysander mówi per "pipa grochowa". Helena to nieustannie tańcząca neurasteniczka - rusza się bardzo dobrze, ale dla jej ruchu trudno znaleźć uzasadnienie. Aktorki - i Hermia, i Helena, i te z orszaku Oberona - przy byle okazji wydają z siebie miłosne jęki. Lysander i Demetriusz pojedynkują się siedząc na dmuchanych piłkach i mówiąc w zwolnionym tempie, co kojarzy mi się z torem pocisków w "Matriksie". Oberon jeździ na sklepowym wózku, co może sugerować jakąś fizyczną ułomność. Wątek amatorskiego przestawienia rzemieślników został właściwie odarty z Szekspira i jest najsłabiej poprowadzony w całej sztuce.

Czechowski próbował różnych konwencji, ale na żadną się ostatecznie nie zdecydował. W konsekwencji przekombinował i podał widzowi serię efektownych niekiedy obrazków pozbawionych głębi.

W tym scenicznym zamieszaniu genialnie odnalazł się młody scenograf z Czech Jan Polivka. Prostymi środkami doskonale zabudował sceniczną przestrzeń, pokazując, że dobrze nad nią panuje. Świetnie zagrała też muzyka Damiana Neogenna-Lidnera. Cały spektakl zostawia jednak uczucie niedosytu. Najlepiej podsumował to jeden z moich znajomych: - Gdybym chciał pooglądać obrazy, poszedłbym do galerii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji