Artykuły

Familiada

W Trójmieście zapanowała, Drodzy Państwo, niezwykła szczęśliwość. Nadeszła, nieco przedwcześnie, radosna nowina. Oto Teatr Muzyczny w Gdyni, doczekał się wreszcie nowego rządcy - pisze dla e-teatru Michał Centkowski.

Po "nieudanym konkursie", niczym pieszczotliwy króliczek z magicznego kapelusza władzy wyskoczył nowy, z nominacji pozakonkursowej powołany dyrektor - pan Igor Michalski (z wykształcenia aktor teatru dramatycznego), którego wicedyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Beata Jaworowska zapowiada jako postać na Wybrzeżu "znaną i cenioną".

Pan Michalski, niczym wytrawny pokerzysta, zdołał do ostatniej chwili utrzymać opinię publiczną w zupełnej nieświadomości swych gdyńskich aspiracji. Najpierw, nie biorąc udziału w niedawnej procedurze konkursowej, skutecznie zwiódł wszystkich budując obraz człowieka zupełnie niezainteresowanego tą posadą, ani tym teatrem. Później, na co wiele wskazuje, mistrzowskim blefem dotyczącym posiadania swego potencjalnie zapewne wybitnego (lepszego od 14 zgłoszonych w konkursie) programu dla tej instytucji, zagrał va banque z włodarzami województwa, którzy BEZ KONKURSU powołali go na to stanowisko. Aczkolwiek konsekwentne milczenie na temat owego wytrawnego konceptu rodzi uzasadnione obawy, że program ów dopiero "się pisze", rodzi się właśnie niejako post factum.

Najważniejsze jednak, że z tej nominacji w Gdyni "cieszą się wszyscy". I jest to chyba radosna wiadomość przede wszystkim dla samego pana Michalskiego, a pewnie także i dla nominowanego przez pana Michalskiego, dotychczas jedynie pełniącego obowiązki dyrektora artystycznego, Bernarda Szyca.

Cieszy się zapewne także i władza, że nie musi już silić się na jakieś transparentne i merytoryczne procedury konkursowe i może sobie wreszcie wybrać sama, podług własnego uznania oraz sympatii.

Może po prostu to ze mną jest coś nie tak, jako człek podły i sfrustrowany nie jestem już zdolny odczuwać jakiejkolwiek radości?

Bo jakoś nie cieszy mnie fakt, że kolejnego dyrektora teatru publicznego wybrano z pominięciem procedury konkursowej. Bo wciąż spokój burzą mi jakieś głupie i niepotrzebne, być może, pytania i wątpliwości. Bo jak to możliwe, że 14 kandydatów pokonał ten jeden, piętnasty, w konkursie nie startujący.

Ale gdy spojrzeć na skład tej szacownej komisji konkursowej, trudno się dziwić wyborom. W tym gronie, poza urzędnikami, oraz reprezentantami związków zawodowych znalazło się miejsce tylko dla pana Orzechowskiego - dyrektora pobliskiego Teatru Wybrzeże (tak, to ten teatr, w którym jak donosi portal trójmiasto.pl "gwiazdą" jest małżonka pana Michalskiego, a z którym on sam był przez 25 lat "związany" i "od niedawna występuje w nim także jego córka").

A może się czepiam. Może cała ta rozkoszna familiarność, odgrywająca, w tej sprawie znaczenie niemal fundamentalne, a tak strasznie w mym mniemaniu szkodliwa dla standardów życia publicznego, jest w istocie właściwym tłem dla wyboru kadr kierowniczych publicznych instytucji kultury i nie tylko zresztą kultury. Może wcale nie te nudne programy, wizje, koncepcje, kwalifikacje, szczegóły i papierki

Może i ta nadzwyczajna szybkość w odnalezieniu idealnego kandydata na dyrektora z nominacji oraz "dogadaniu" szczegółów tejże (zwłaszcza jeśli idzie o osobę piastującą stanowisko kierownicze w innej instytucji), tuż po ogłoszeniu rezygnacji z dalszych "zmagań konkursowych", jest zupełnym przypadkiem czy wręcz znakiem wybitnych zdolności urzędników. Może wreszcie to, że pan Michalski nie ma żadnego doświadczenia w kierowaniu teatrem muzycznym, nie ma znaczenia, bo od spraw muzyczno-artystycznych będzie wszak pan Szyc (do niedawna p.o., obecnie dyrektor), a pan Michalski, jako wytrawny menedżer zajmie się wyłącznie sprawami zarządzania.

Ale przyglądając się dotychczasowym poczynaniom dyrektora Michalskiego, mniej zamożnym obywatelom trójmiasta, intensywnej przygody z Teatrem Muzycznym pod jego rządami nie wróżę. No chyba że, poziom tej deklarowanej radości badano na próbie obecnych już widzów tegoż teatru, w którym bilety (jak można przeczytać na rozmaitych forach i w opiniach tych nielicznych sfrustrowanych nieszczęśników, którzy w docelowej grupie badawczej się nie zmieścili), i tak są już niemal dwa razy droższe, niż choćby we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol.

***

PS. A jednak i ja mam w związku z całą tą sprawą odrobinę radości. Oto bowiem nadarza się niepowtarzalna okazja, by władze Województwa Wielkopolskiego, naprawiły swój mocno nadszarpnięty niedawnym quasi konkursem w Gnieźnie wizerunek instytucji dbającej o wysokie standardy doboru kadr kierowniczych i w drodze konkursu wyłoniły nowe, kompetentne i fachowe władze Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu, tak nagle przez pana Michalskiego osieroconego.

Pod warunkiem rzecz jasna, że tym razem wygra kandydat/ka, która w konkursie tym otrzyma od komisji (może nieco bardziej merytorycznej, niż ta w Gdyni), najwyższą ilość punktów.

Złożyłem już w tej sprawie w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego, zgodnie z ustawą o dostępie do Informacji Publicznej, stosowne zapytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji